Każdy fan bijatyk stara się dojść do perfekcji niemalże w każdym tytule, który wymaga wykorzystania szybkiej kombinacji wielu klawiszy. Razer Kitsune zdecydowanie w tym pomoże. Nie tylko przyspieszy wykonywanie kombosów, ale u niektórych sprawi, iż walki online w końcu będą miały jakikolwiek sens (choć mi przez cały czas jeszcze trochę brakuje). Nadszedł czas na recenzję tegorocznego kontrolera dedykowanego wszystkim bijatykom dostępnym na konsole PlayStation 5 (i trochę na komputery, bo preferujemy przecież konsole).
Razer Kitsune to kontroler dedykowany grom arcade z optycznymi przyciskami, które w domyśle znacznie przewyższają możliwości tradycyjnych drążków w bijatykach. Precyzyjny układ czterech przycisków ruchu i błyskawicznie reagujące przełączniki liniowe optyczne pozwalają na skuteczne eliminowanie błędów podczas walki. Kontroler został wyposażony w bardzo wygodne, niskoprofilowe linearne przełączniki optyczne. W dźwięku klikania od razu się zakochałam. Urządzenie oferuje krótszy czas aktywacji i znacznie szybszy czas reakcji na działania. To właśnie dzięki temu jesteśmy w stanie uzyskać precyzję, która jest niemożliwa do osiągnięcia podczas korzystania z tradycyjnego kontrolera.
Pierwsze spotkanie
Poniekąd byłam święcie przekonana, iż Razer Kitsune jest trochę mniejszy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy otworzyłam pudełko i stwierdziłam, iż leżąc na kanapie, to ja na tym nie zagram. Już samo opakowanie sprawiło u mnie wielkie zadowolenie ze względu na edycję, w jakiej kontroler się u mnie pojawił. W końcu Street Fighter 6 sprawił, iż być może polubimy się na dłużej, choć aktualnie sen z powiek spędzają mi inne tytuły i zawartości sezonowe. Na które, niestety, powoli brakuje doby. Nie zmienia to faktu, iż wzór z Chun-Li wygląda obłędnie!
Widok pudełka sprawił, iż musiałam, choćby przed pierwszym podłączeniem do konsoli (jeszcze w biurze), wyciągnąć kontroler i, dosłownie, pomacać. Bardzo się zdziwiłam, kiedy okazało się, iż urządzenie o takich gabarytach, z takimi możliwościami, może być takie cienkie. Jedyne co mnie przeraziło to fakt, iż pogubię się w tych wszystkich przyciskach, ale o tym za chwilę. No i trochę się bałam wyjmować z pudełka, żeby nie uszkodzić. Wiecie, osłabiona lewa ręka i ogólnie ze mnie ciapa jest. W pudełku, oprócz przepięknego kontrolera z limitowanej serii SF6, otrzymujemy także kabel w oplocie o długości 3.1 metra oraz niezbędną papierologię. Sami zobaczcie, jak to fantastycznie wszystko wygląda!
Specyfikacja techniczna Razer Kitsune
O samym działaniu tego cuda dla fanów bijatyk napiszę nieco za chwilkę. Teraz po krótce przybliżę Wam najważniejsze aspekty dotyczące kontrolera. W końcu, tego typu cudo musi nie tylko się dobrze prezentować, ale oferować niezwykłe wrażenia z rozgrywki. Również tej wielogodzinnej.
- Programowalne przyciski: nie;
- Kompatybilność: PlayStation 5, PC;
- Wibracje: brak;
- Wyjście słuchawkowe: brak;
- Długość przewodu: 3.1m w oplocie;
- Komunikacja: wyłącznie przewodowa;
- Ilość przycisków: 18;
- Dwa przełączniki i blokada na przewód;
- Podświetlenie: tak, Razer Chroma RGB;
- Wymiary: 21.5 cm x 30 cm x 1.5 cm;
- Waga: 815 g;
- Wymienna obudowa: tak, możliwość wymiany metalowej okładki.
Design, wykonanie, jakość
10/10, bezsprzecznie z mojej strony. Produktom Razera nigdy nie miałam nic do zarzucenia, ponieważ uważam ich za jedną z najlepszych i kluczowych marek dedykowanych graczom. Bez względu na to, czy są to gracze komputerowi, czy konsolowi – łączy nas jeden cel, a mianowicie dobra zabawa podczas rozgrywki. Razer Kitsune został wykonany z dbałością o każdy, choćby najmniejszy element. Metalowa wierzchnia okładka w limitowanej edycji prezentuje się znakomicie. choćby jeżeli ktoś nie kojarzy bądź nie lubi Street Fightera, to jednogłośnie potwierdzał jej znakomity wygląd. Wokół całego urządzenia znajduje się pasek ledowy, który podświetla urządzenie w towarzystwie Razer Chroma RGB (a jak dobrze wiecie, ja uwielbiam, jak coś się świeci).
Kontroler od spodu został pokryty antypoślizgową powłoką, która na myśl przynosi wysokiej jakości gumowe tworzywo. Dzięki niemu urządzenie można położyć na biurku/stoliku i cieszyć się wygodną rozgrywką, bez obawy o jego uciekanie. Od spodu znajdziemy także zaślepkę, która blokuje kabel po jego włożeniu. Na górze za to dzieje się najwięcej – przełącznik blokujący przyciski (po zablokowaniu możemy bawić się światłem), przełącznik PS5/PC, dotykowy panel, przyciski znane z pada do PlayStation 5 oraz pozostałe przyciski sterujące, w postaci dużych, okrągłych guzików. Ich dźwięk podczas wciskania bardzo mi się podoba i sprawia, iż rozgrywka może być naprawdę przyjemna. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, iż są stworzone raczej ze zwykłego plastiku, to wierzę w ich długowieczność użytkowania. Naprawdę.
Zanim rozpoczniesz grę…
…musisz oczywiście ustawić odpowiednie oświetlenie swojego egzemplarza! Bez tego żaden wytrawny gracz nie może rozpocząć swojej przygody z tym fenomenalnym sprzętem dedykowanym wszystkim znanym bijatykom świata. Oczywiście opcji, w jakich Razer Kitsune ma oświetlać otoczenie wokół siebie, jest kilka, jednak w zupełności to wystarcza. Odpowiednia kombinacja klawiszy umożliwia łatwe przełączanie się pomiędzy trybami świecenia. Co najważniejsze cały proces został dokładnie opisany w dołączonej instrukcji obsługi i pierwszy raz przyznam się do tego, iż przeczytałam ją od deski do deski. To w końcu mój pierwszy tego typu kontroler, więc okazałam się nieco zielona, jeżeli o to chodzi, no bo włosy to mam kolorowe, ale niebieskie.
Sposób podświetlenia bardzo mi się spodobał. Kolory są bardzo intensywne, kontroler wręcz promienieje barwami dookoła. Płynne przejścia prezentują się fantastycznie. Oczywiście musicie pamiętać, iż nie jest to dodatkowa lampka i nie oświetli całego pokoju. To dodatek, który fajnie współgra z całą masą innych gamingowych gadżetów.
Rozgrywkę czas zacząć
Round One. Fight! No tak, od czego mogłam zacząć. No wiadomo, iż od Mortal Kombat 1. Razer Kitsune to urządzenie przenośne, choć wymaga połączenia z konsolą dzięki przewodu. Sprzęt jest bardzo smukły, więc usadowiłam się wygodnie na kanapie, podłączyłam kontroler i sprawdziłam, jak to w tym związku będzie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, iż kompletnie nic nie potrafię, bo najzwyczajniej w świecie niekoniecznie jestem obeznana z tym układem klawiszy. choćby pierwsze, najprostsze fatality wykonywane Scorpionem nie udało się, choć próbowałam kilkanaście razy. Całe szczęście bardziej mnie to bawiło, niż denerwowało. Po krótkim czasie mój lekko niesprawny mózg załapał, w którym miejscu, jaki przycisk się znajduje i zaczęła się prawdziwa zabawa.
Na moje nieszczęście pomiędzy korzystaniem z Kitsune, korzystałam także ze standardowego kontrolera i… w trakcie włączonego Street Fifgter 6 sytuacja się powtórzyła. Przyznam, iż o ile ktoś nie miał wcześniej styczności z takimi arcadowymi kontrolerami, spędzi trochę czasu w samym opanowaniu układu przycisków, bo z urządzenia korzysta się wygodnie i przyjemnie.
Na kolejny ogień poszło Naruto x Boruto: Ultimate Ninja Storm Connections, które niebawem pojawi się w formie recenzji. W tym przypadku odniosłam wrażenie, iż Kitsune sprawdzało się najlepiej. Sekwencje składające się z kilkukrotnego klikania jednego przycisku i wykończeniem ich innym to wręcz bułka z masłem, kiedy ma się przy sobie taki sprzęt. Krótszy czas aktywacji i błyskawiczna reakcji na moje działania znalazła swoje potwierdzenie. Znajdzie i u Was, bez względu na to, czy zdajecie sobie sprawę z tego, w co klikacie, czy też niekoniecznie. Przypadkowe wciskanie przycisków w tym przypadku również bardzo cieszy, naprawdę!
Kwintesencja wygody
Na tym etapie nie mogę się jeszcze nazwać bijatykowym wymiataczem, choć sprzęt do tego mam odpowiedni. Tak jak już wcześniej wspomniałam, każdy, kto nie miał nigdy wcześniej styczności z podobnym sprzętem, będzie miał problem ze wciskaniem odpowiednich przycisków bez patrzenia na sam kontroler. Ja do tej pory na niego zerkam, bo moja pamięć niestety zatrzymała się na standardowym układzie przycisków z kontrolera PlayStation. Niemniej korzystanie z nich jest naprawdę bardzo komfortowe, na ekranie od razu widzimy akcję. prawdopodobnie za sprawą połączenia z kablem (zakończonym USB C) co prawdopodobnie korzystnie wpływa na samą rozgrywkę. Myślę, iż pełne przyzwyczajenie do układu przycisków sprawi, iż rozgrywka będzie nie tylko wygodna i komfortowa, ale także przyjemna za sprawa odnoszenia kolejnych sukcesów w rankingach online. Na to po cichu liczę!
Podsumowanie – Razer Kitsune
Razer już od wielu lat wprowadza na rynek sprzęt i gadżety dedykowane graczom. Producent doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czego gracze potrzebują i jaki powinien być sprzęt idealny. Razer Kitsune, choć nie posiada żadnego joysticka, rekompensuje to intuicyjnym rozstawem przycisków odpowiedzialnych za poruszanie postacią w trakcie rozgrywki. Osoby zaznajomione z tego typu kontrolerem będą w siódmym niebie. Nowi gracze – dopiero do nich dołączą po zapoznaniu się i zapamiętaniu układu. Kontroler jest smukły i prezentuje się bardzo dobrze. Dodatkowe oświetlenie doskonale uzupełnia gamingowy dobytek każdego przyszłego właściciela. Bijatyki w nowym wydaniu? Oczywiście, iż tak! W końcu teraz można zacząć wygrywać walkę za walką i to z ogromną satysfakcją!
Urządzenie znajdziemy w cenie od 1800 PLN.
Kontroler Razer Kitsune do testu dostarczyła firma Razer. Dziękujemy!