Choć The Elder Scrolls IV: Oblivion to tytuł kultowy i stanowiący papierek lakmusowy dla wszystkich kolejnych gier Bethesdy, to znałem go wyłącznie z memów. Pewnie je kojarzycie – muzyka z gry podkładana pod niezręczne rozmowy prawdziwych ludzi, zbroja dla konia czy w końcu absolutnie szpetne gęby bohaterów, których widok automatycznie podnosi samoocenę każdego grającego. Poza tym sama gra kojarzyła mi się jako ta najsłabsza z „nowożytnych” odsłon serii (wszak Arena i Daggerfall to kompletnie inna bajka), aczkolwiek skąd to przeświadczenie się wzięło, tego nie wiem. Niespodziewana, acz „wycieknięta” premiera The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered sprzed kilku miesięcy stanowiła zatem perfekcyjną okazję, by skonfrontować swoje uprzedzenia i doświadczyć magii Cyrodiil na własnej skórze.
Spis Treści
- Remaster
- Stare błędy
- Rozgrywka
- Dodatki
- Kwestie techniczne
- Podsumowanie
Kup The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered (XSX)
Powrót do Otchłani
Jeżeli znajdujecie się w podobnej sytuacji, musicie mieć na uwadze, iż jest to remaster, a nie remake, choćby jeżeli gra hula teraz na Unreal Engine 5 i wizualnie jest w zasadzie nie do poznania, przynajmniej pierwszej rozmowy z dowolnym elfem, którego aparycja natychmiastowo zdradza, iż to wciąż stary, dobry Oblivion z 2006 roku. Zmiany mechaniczne, owszem, są, ale w zdecydowanej większości to drobnostki bądź ulepszenia wpływające na komfort życia. Dodano chociażby sprint oraz nowy czar, który prowadzi gracza do celu, przekroczenie limitu wagowego niesionych przedmiotów teraz spowalnia nas, zamiast przykuwać do miejsca, a konno poruszać możemy się wyłącznie z widoku trzecioosobowego.
Odświeżony Oblivion wygląda w zasadzie jak tegoroczna premiera.Z ważniejszych zmian należy wymienić natomiast przebudowany system levelowania. Przypomina on teraz to, co znają fani Skyrima. Wciąż podnosimy poziom poprzez rozwijanie umiejętności, ale tym razem dotyczy to wszystkich z nich, a nie tylko tych głównych, wybieranych na początku gry. Nie mają też one żadnego wpływu na atrybuty, które możemy rozwinąć po podniesieniu poziomu, zamiast tego otrzymujemy 12 punktów do dowolnego wykorzystania. Poza tym fanów łucznictwa ucieszy fakt, iż w Oblivon Remastered podniesiono obrażenia strzał i łuków, a także prędkość tych pierwszych, co powinno uczynić grę łucznikiem zdecydowanie bardziej przyjemną. Podobnego kalibru zmian są setki, ale koniec końców doświadczenie oferowane przez Oblivion Remastered powinno być z grubsza podobne, co w przypadku pierwowzoru, tyle tylko, iż zdecydowanie piękniejsze.
Odświeżone The Elder Scrolls IV prezentuje się po prostu obłędnie. Dosłownie wyrzeźbiono tu od nowa cały świat, którego sięgające do 2006 roku korzenie zdradza w zasadzie wyłącznie plan miejscówek oraz spora liczba ekranów ładowania, które musimy obejrzeć przy wejściu do każdego miasta i budynku. Reszta spokojnie mogłaby uchodzić za nową, wydaną w tym roku grę, a nie remaster. Kapitalne wrażenie robi nowe oświetlenie, korzystającego z możliwości unrealowskiego Lumenu, które w połączeniu z nowymi modelami, teksturami oraz masą detali w postaci roślinności czy latających to tu, to tam insektów, sprawiają, iż co rusz ma się ochotę przystanąć i po prostu podziwiać widoki, jak choćby górującą nad Cyrodiil iglicę Cesarskiego Miasta czy pojawiającą się na niebie Zorzę, widoczną na północy krainy. Na myśl o tym automatycznie w głowie zaczynają mi przygrywać kapitalne motywy muzyczne z gry.
Twarze bohaterów wyglądają zdecydowanie lepiej, ale wciąż widać w nich charakterystyczny, oblivionowy sznyt.Problemy pierwowzoru
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, iż wciąż mamy tutaj do czynienia z remasterem Obliviona – gry w swoim czasie rewolucyjnej, ale też splamionej wieloma problemami, których najlepszy choćby remaster nie jest w stanie poprawić. Pozostańmy przy mechanice, skoro tyle już o niej sobie powiedzieliśmy. Oblivion, choć pomimo upływu lat wciąż oferuje niezwykle immersyjny świat i niezliczoną liczbę przygód, jest pod względem rozgrywki odczuwalnie toporny, choćby pomimo opisanych powyżej usprawnień. Samo poruszanie się po świecie jest stosunkowo ślamazarne, a walka co najwyżej poprawna. To ostatnie w sumie nie powinno dziwić, bo mamy tu wszak do czynienia z grą Bethesdy, a te pod tym względem nigdy nie były jakieś fantastyczne.
Problemów jest więcej, kiedy zagłębimy się w konkretne mechaniki. Przykładowo, otwieranie zamków wytrychem jest wyjątkowo nieintuicyjne i zajęło mi bardzo długo, by mniej więcej zrozumieć zasady jego działania. Podobna sztuka nie powiodła mi się natomiast w przypadku perswazji, która pozostała enigmą do samego końca, bo sam dość gwałtownie postanowiłem po przekonywać swoich rozmówcą drobnymi datkami. Dość gwałtownie zostałem też niechcący wampirem, bo krwiopijstwem zarazić nas może dowolny wampirzy przeciwnik, skazując nas na życie w mroku, o ile zawczasu się nie uleczymy. Po przemianie też można to zrobić, ale jest to zdecydowanie trudniejsze i bardziej czasochłonne. To powiedziawszy, żaden z tych elementów nie sprawia fizycznego bólu, ale trzeba się do nich przyzwyczaić, by w pełni czerpać euforia z rozgrywki, ba, choćby teraz, pisząc o tych „mękach”, uśmiecham się sam do siebie na wspomnienie panicznych ucieczek przed słońcem czy wsłuchiwaniem się w klik zapadek w zamku.
Nowe oświetlenie sprawia, iż wrota do Otchłani prezentują się świetnie, ale ich widok gwałtownie przestaje cieszyć.The Elder Scrolls Effect
Toteż kiedy w końcu to „coś” kliknie w Waszym mózgu, będziecie bawić się naprawdę dobrze. Oblivion to bowiem wciąż klasyczny TES, który oddaje w Wasze ręce pełną kontrolę nad tym, co i kim będziecie robić. Już samo tworzenie postaci może zająć dobrą godzinę, bo wybrać należy nie tylko płeć i rasę, ale także znak zodiaku oraz klasę (lub stworzyć własną, bo taka opcja także istnieje), by finalnie wyrzeźbić twarz godną samego Michała Anioła (czemu sami twórcy niestety nie podołali). Później, kiedy tylko standardowo ucieknie z więzienia, jesteście dosłownie wolni. Nic nie stoi na przeszkodzie, by porzucić główny wątek i zająć się morderstwami na zlecenie Mrocznego Bractwa, kradzieżami z Gildią Złodziei czy dowolną inną czynnością, jaka Wam się zamarzy.
Zresztą warto to zrobić, bo jak to zwykle w przypadku gier Bethesdy bywa, to właśnie zawartość poboczna jest tutaj najciekawszy. Wątek główny, w którym podejmujemy się zadania osadzenia na tronie potomka tragicznie zmarłego Uriela Septima VII i powstrzymanie atakujących Cyrodiil Daedr pod wodzą Mehrunesa Dagona, jest – nie licząc ostatnich kilku questów – słaby, w dodatku wyjątkowo powtarzalny, o ile zdecydujemy się na zamknięcie wszystkich bram do tytułowej Otchłani. Znów ani Skyrim, ani choćby Morrowind nie błyszczały pod względem głównego wątku, ale w zestawieniu z Oblivionem ich scenariusze zasługują na Pulitzera.
W pełnych stworów lochach spędzamy tu większą część gry.Życie poza Otchłanią
„Nowy” The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered oferuje również wszystkie wydane do gry dodatki. Mowa tu nie tylko o tych dużych rozszerzeniach, czyli Knights of the Nine i Shivering Isles, ale także o szeregu pomniejszych DLC. Pomożemy zatem Gildii Magów w naprawie planetarium w Orrery, a na fanów wyzwań i łażenia po lochach czeka natomiast największy dungeon w grze dodany w ramach dodatku Mehrunes’ Razor. Zabraknąć nie mogło także mniejszych pakietów, w tym kontrowersyjnego Horse Armor Pack (tym razem wzbogaconego o dwie nowe zbroje).
Z kolei Wizard Tower oferuje nową, zjawiskową siedzibę maga z możliwością kosztownej rozbudowy, Thieves’ Den fantastyczną piracko-złodziejską kryjówkę pod Anvil z dostępną załogą do wynajęcia, a Vile Lair wampirzą ostoję na południu Cyrodill, w której przy okazji łatwo się z wąpierstwa wyleczymy. Wojownicy odnajdą natomiast swoje zacisze w Zamku Róg Wojenny z dodatku Fighter’s Stronghold. Co więcej, o ile zdecydujecie się na kupno edycji Deluxe, to w jej ramach dostaniecie dwie, składające się z dwóch questów historie, zwieńczone zestawami nowego uzbrojenia – zabawę w podchody z kultem Mityczny Brzask oraz ratowanie czasu w okolicach Kvatch.

Wierne naśladownictwo Bethesdy
Oczywiście nie mogło zabraknąć szeregu błędów, w końcu to Bethesda. Ekipa z Virtuous wprawdzie pozbyła się sporej części problemów trapiących oryginał, ale The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered wnosi również nowe. Na szczęście teraz, po kilku miesiącach od premiery, sporo się w tej kwestii poprawiło. Ot, choćby klatkaż, który wcześniej rwał niczym Crantius Colto pewną argoniańską pokojówkę, teraz jest już jak najbardziej akceptowalny, choć wciąż zdarzają się spadki. Sporadycznie przymułkę złapią skrypty, odpalając się z opóźnieniem, a wyjścia do menu konsoli należy się raz na jakiś czas spodziewać. Na szczęście to wszystkie większe problemy, których doświadczyłem. Reszta to drobnica. Ot, przy przechodzeniu przez drzwi gra każdorazowo wyświetlała komunikat o tym, iż nie mogę korzystać z nieswojego łóżka (pomogło wczytanie zapisu), a unoszące się w powietrzu ogniste „diabełki” przyjmują formę dziwnych kresek, co jest szczególnie upierdliwe w Otchłani. Kolejna aktualizacja jest już jednak w drodze lub już wylądowała, w zależności od tego, kiedy to czytacie.
Cudowna przygoda dla wytrwałych
Omawiany The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered to zatem naprawdę świetna opcja, by zapoznać się z tym klasykiem. Daleko jej do ideału, bo choćby kilka miesięcy po premierze wciąż natknąć można się na – w dużej mierze – pomniejsze błędy, a automatyczny zapis po zmianie lokacji nieprzyjemnie rwie, ale biorąc pod uwagę szereg uprzyjemniających rozgrywkę poprawek i to, jak kapitalnie się ten tytuł prezentuje, można na to przymknąć oko. o ile to zrobimy, dostaniemy kilkadziesiąt godzin bardzo dobrej (i wiernej oryginałowi) zabawy na przestrzeni głównego wątku i wszystkich wydanych do gry rozszerzeń (a choćby kilku nowych). Toteż choć uważam, iż Oblivion to przez cały czas najsłabszy z postmorrowindowskich TES-ów, to wciąż ma on w sobie tę charakterystyczną dla serii magię.
The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered – recenzja (PC). Cyrodiil lśni nowym blaskiem
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.


3 dni temu














