The Elder Scrolls Online: Fallen Banners – recenzja (PS5). Oblężona twierdza nadziei

1 tydzień temu

Tytuł tego dodatku – Fallen Banners – nawiązuje do Wojny Trzech Sztandarów, gorejącej gdzieś tam w tle tych wszystkich naszych gonitw za złymi bóstwami od dziesięciu lat. W przyszłości można mieć zatem nadzieję, iż wątek ten zostanie pchnięty dalej, wszak sytuacja na froncie utknęła w impasie lata temu, jeszcze przy okazji Firesong. Na tę chwilę można jednak wyłącznie gdybać, bo Fallen Banners to zaledwie pakiet lochów, stanowiący wstęp do jeszcze nikomu nieznanej opowieści. Wstęp, należy dodać, bardzo udany.

Spis Treści

  • Fabuła
  • Bossowie
  • Projekty lochów
  • Przedmioty do zebrania
  • Podsumowanie

Słabe wprowadzenie do potencjalnie ciekawej narracji

Pakiety lochów mają to do siebie, iż rzadko kiedy opowiadają jedną, spójną historię. Nie inaczej jest niestety w przypadku Fallen Banners, które, choć oferuje dość intrygujące tło fabularne, raczej nie porywa żadną z oferowanych linii fabularnych. W ramach DLC otrzymujemy dwie nowe przygody – szturm na zamek rodu Albus z Lucillą Caprenią (znaną weteranom dodatku Waking Flame) w Exiled Redoubt, a także pomoc w obronie Pradawnego Zwoju i przełamanie oblężenia wyspy Lep Seclusa w lochu o tej samej nazwie. Żadna z nich nie będzie spędzała Wam jednak snu z powiek.

Wątek Lep Seclusy miał spory potencjał, ale finalnie okazuje się dość nijaki.

Wymagające, acz nierówne starcia

Na całe szczęście to, co w tego typu rozszerzeniach najważniejsze – same lochy – wypada już znakomicie. Najlepsze pierwsze wrażenie robi zdecydowanie Exiled Redoubt, cieszący interesującymi walkami z bossami już od pierwszej, pełnej wysuwających się spod ziemi kolców areny Executioner Jerensi i nie zwalnia tempa aż do samego końca. Widowiskowa jest też kolejna potyczka ze wskakującym co rusz na swojego konia i przyzywającym pomniejsze stworki Prime Sorcererem Vandorallenem, a i w finale na arenie dzieje się tyle, iż serce zaczyna bić zdecydowanie szybciej.

Zresztą to samo można powiedzieć o wymagającej ciągłego pozostawania w ruchu końcówce Lep Seclusy, która momentalnie stała się jedną z moich ulubionych walk w całym ESO. Reszta wypada już jednak zaledwie dobrze. Bossowie pod względem projektu wypadają dość standardowo, a same potyczki z nimi – choć różnorodne – nieco zbyt mocno polegają na nieustannym zalewania graczy obrażeniami od “szefów”, przyzywanych przez nich podwładnych i zagrożenia terenowe naraz. Fallen Banners to wymagające lochy, ale w Lep Seclusa ma się czasem wrażenie, iż osiągnięto to tanimi sztuczkami. Exiled Redoubt wypada pod tym względem zdecydowanie lepiej, zachowując wysoki poziom trudności, jednocześnie nie idąc na łatwiznę.

Walka z Noriwen jest zaraz obok finałowej potyczki najlepszym starciem w Lep Seclusa.

W sercu oblężenia

Jego problemem jest natomiast sam projekt lochu, który początkowo wprawdzie sprawia wrażenie całkiem otwartego i pełnego zakamarków z opcjonalnymi bossami, ale gwałtownie męczącego podobnie wyglądającymi, ciemnymi lokacjami. Lep Seclusa to natomiast absolutny majstersztyk, który, choć dość liniowy, fantastycznie symuluje branie udziału w faktycznym oblężeniu, co rusz wysyłając na nas liczne grupy przeciwników tudzież zasypując teren pociskami z katapult. Ostatnio równie dobrze bawiłem się w trakcie samego biegania po lochu w Falkreath Hold z Horns of the Reach.

Raj kolekcjonera

W ramach nagrody za nasze trudy otrzymamy możliwość zebrania sześciu zestawów uzbrojenia: Vandorallen’s Resonance, Jerensi’s Bladestorm i Lucilla’s Windshield w Exiled Redoubt oraz Fledgling’s Nest, Noxious Boulder i Heroic Unity w Lep Seclusa. Ponadto z obu finałowych bossów zbierzemy części Monster Helm Setu (czyli pary naramienników i hełmu), a także ich głowę do powieszenia na ścianie w swoim domku (w wersji veteran lochów zdobędziemy również ich popiersie). To oczywiście nie wszystko. Fallen Banners – podobnie jak każdy pakiet lochów – zawiera również szereg osiągnięć do odblokowania, wynagradzający nasze trudy rozmaitymi bajerami, pokroju nowych tytułów czy złotej skóry dla naszej postaci.


Oblężona twierdza nadziei

Nie licząc miałkiego wątku fabularnego, to na ten moment jedynym zgrzytem w Fallen Banners jest według mnie forma dystrybucji. w tej chwili nie ma możliwości zakupienia dodatku osobno, jak było to dotychczas. Jedyną opcją nabycia go jest subskrypcja ESO Plus, która wprawdzie oferuje kilka dodatkowych bonusów, ale mimo wszystko to prawie 60 zł miesięcznie, które trzeba opłacać tak długo, jak chce się mieć dostęp do nowych lochów. Ponoć ma się to zmienić w przyszłości, ale żadnych dat nie ujawniono. To powiedziawszy, Fallen Banners to naprawdę udany pakiet lochów, niezależnie od formy jego dystrybucji. Oby więcej takich.

Przeczytaj także

The Elder Scrolls Online: Lost Depths – recenzja (PS5). Perła w głębinach


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Kup The Elder Scrolls Online (PS4/PS5)

Idź do oryginalnego materiału