The Elder Scrolls Online: Lost Depths – recenzja (PS5). Perła w głębinach

4 godzin temu

Czasami, kiedy długo gra się w tę samą grę, można dojść do wniosku, iż widziało się w niej już wszystko. Poruszane wątki stają się coraz mniej zaskakujące, nowe widoki przypominają już wcześniej odwiedzone lokacje, a kolejne rozszerzenia zlewają się ze sobą w pamięci. Miło zatem, iż niekiedy pojawia się takie Lost Depths do The Elder Scrolls Online, które pomimo swojej niepozorności ujmuje kreatywnością. Żal więc tym większy, iż jego zawartość zdaje się wyjątkowo niepopularną pośród graczy.

Spis Treści

  • Earthen Root Enclave
  • Graven Deep
  • Nagrody
  • Podsumowanie

Jest to o tyle spory problem, iż Lost Depths to dungeon pack, a więc dodatek stworzony z myślą o rozgrywce wieloosobowej. Owszem, samemu da się grać, ale będzie to przygoda niepomiernie trudniejsza i zwyczajnie mniej przyjemna. Rozszerzenie wprowadza dwa nowe lochy – Earthen Root Enclave i Graven Deep – wpisujące się w linię narracyjną The Legacy of Bretons i mające zarazem stanowić wprowadzenie do wydanego jakiś czas później Firesong.

Earthen Root Enclave to również krótka przechadzka po ślicznych jaskiniach.

Earthen Root Enclave

Pierwszy z nich zabiera nas w pogoń za arcydruidem Devyriciem, usiłującego siłą odebrać pewien artefakt należący do druidycznego kręgu Stonelore. Przygoda odbywa się na dość malowniczych, acz raczej mało zaskakujących górskich ścieżkach, na których stoczymy walkę z trzema bossami – Corruption of Stone, Corruption of Root i arcydruidem Devyriciem właśnie. Potyczki wypadają całkiem sensownie i przystępnie. Nie wykraczają wprawdzie zbytnio ponad klasykę „szefów” ESO, ale mimo wszystko każda z nich charakteryzuje się jakąś mechaniką, wymuszającą chwilową zmianę taktyki. Ot, ataków obszarowych Corruption of Stone unikamy, chowając się za głazami, a Corruption of Root przywołuje swoje klony, przy okazji mogąc poszczycić się jedną z piękniejszych i najbardziej klimatycznych aren.

Graven Deep

O ile jednak Earthen Root Enclave wypada naprawdę nieźle, o tyle moim faworytem momentalnie stał się Graven Deep, zabierający nas do tamrielowskiego odpowiednika Trójkąta Bermudzkiego, gdzie – po uprzednim rozbiciu się – wraz z druidem Dhulefem postaramy się odkryć informacje o wyprawie legendarnego króla druidów sprzed lat. Fabularnie loch ten może i nie powala, ale z nawiązką wynagradza nam to fantastycznymi i zróżnicowanymi widokami. Już sam początek przygody wypada klimatycznie, gdy budzimy się na mrocznej, pełnej wraków statków plaży, a potem robi się jeszcze lepiej, gdy powoli zagłębiamy się w starożytne, przesiąknięte zapachem śmierci korytarze podwodnego, krasnoludzkiego obserwatorium, w międzyczasie odbywając krótką podróż po dnie oceanu. Projekt lokacji robi niesamowite wrażenie i naprawdę trudno było mi nadążyć za grupą, tak często się zatrzymywałem.

Mała rzecz, a mimo wszystko przechadzka po dnie cieszy.

Niestety chętnych do wspólnej rozgrywki w Graven Deep znaleźć jest wyjątkowo trudno, co może być spowodowane wysokim poziomem trudności. Bossów mamy zaledwie trzech (no, są też ci opcjonalni, niekiedy połączeni z zagadkami środowiskowymi), ale każdy nich jest zupełnie inny i wymaga pełnego skupienia. The Euphotic Gatekeeper wprawdzie nie jest zbyt straszny, wystarczy patrzeć pod nogi, ale już Varzunon wymusza na nas konieczność kontrolowania również jego podopiecznych i eliminowania tych błyszczących na niebiesko, zanim boss wchłonie ich energię i stanie się jeszcze silniejszym, finalnie mogąc położyć całą drużynę jednym machnięciem łapy. Zelvraak the Unbreathing, którego spotykamy w finale, wymaga natomiast współpracy całej drużyny w kontrolowaniu areny i różnorodnych ataków samego bossa. Jeden błąd potrafi tutaj pociągnąć za sobą kaskadę konsekwencji. Niemniej warto się pomęczyć (najlepiej ze zgraną paczką), bo satysfakcja z pokonania wszystkich tych skubańców jest olbrzymia.

Podwodna moda

W ramach nagrody za nasze trudy otrzymamy możliwość zebrania sześciu zestawów uzbrojenia: Deeproot Zeal, Rage of the Ursauk i Stone’s Accord w Earthen Coral Enclave oraz Grave Inevitability, Pangrit Denmother i Phylactery’s Grasp w Graven Deep. Ponadto z obu finałowych bossów zbierzemy części Monster Helm Setu (czyli pary naramienników i hełmu), a także ich głowę do powieszenia na ścianie w swoim domku (w wersji veteran lochów zdobędziemy również ich popiersie). W ramach nagrody lojalnościowej za odwiedzenie po raz pierwszy któregokolwiek z lochów odblokujemy dodatkowo nowe zwierzątko – fioletowego kraba w muszelce Mulberry Hermit Crab.


Perła w głębinach

Nie wiem dlaczego, ale kiedy dawno, dawno temu przeglądałem sobie listę wszystkich dodatków do ESO, Lost Depths (a także Ascending Tide) wydawały mi się abominacjami i dowodem na to, iż z czasem ZeniMax zaczął zbaczać w dziwnym kierunku. Piraci i wodne przygody średnio współgrali mi z klimatem serii, a tymczasem okazuje się, iż były to na tamten moment jedne z lepszych rozszerzeń od dawna. Zwłaszcza Lost Depths na czele z Graven Deep robi kapitalne wrażenie kreatywnym podejściem do projektowania lokacji oraz mechanik bossów. Żal więc, iż tak trudno znaleźć w nim graczy chętnych do wspólnych wojaży.

Przeczytaj także

The Elder Scrolls Online: Ascending Tide – recenzja (PS5). Fala niepewności


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Idź do oryginalnego materiału