The Outer Worlds 2 – recenzja (XSX). Komercyjny antykomercjalizm korporacyjny!

2 dni temu

Wiele dobrego słyszałem na temat The Outer Worlds i, choć nigdy nie było okazji usiąść do tej gry na dłużej, miałem względem niej ciepłe uczucia dzięki bardzo dużemu podobieństwu do Fallouta i ewidentnej krytyce korporacyjnego świata. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, nie czekałem, tylko sięgnąłem po pada, żeby zanurzyć się w The Outer Worlds 2, najnowszej produkcji od Obsidian Entertainment. Niestety, moje oczekiwania minęły się mocno z rzeczywistością.

Spis Treści

  • Klimat i fabuła
  • Grafika i udźwiękowienie
  • Gameplay
  • Przystępność
  • Podsumowanie


Kup The Outer Worlds 2 (XSX)

Klimatycznie i fabularnie do przesady

Zacznijmy nieco niestandardowo, bo od klimatu. Na pierwszy rzut oka można by uznać, iż OW2 to odpowiedź na Starfielda – bardziej kolorowa i o wiele mniej poważna. Łatwo tutaj znaleźć podobieństwa: od kosmicznego miejsca akcji i posiadania własnego statku, po towarzyszy i RPG-ową otoczkę. Gra zawiera jednak o wiele więcej humoru. Ta wspomniana na wstępie krytyka korporacyjnego stylu życia czy żargonu jest wręcz wszechobecna. Z początku niesamowicie mnie to urzekło. Jednak po godzinie już wydawało mi się tego nieco zbyt wiele. Tutaj niemal każdy dialog, notatka czy wątek jest napisany w karykaturalny sposób. W małych dawkach bawi doskonale, ale kluczem jest umiar. Tutaj zwyczajnie go brakuje.

Przeczytaj także

Starfield – kocham nienawidzić, nienawidzę kochać

Fabularnie gra mnie w ogóle nie urzekła. Wprawdzie zaczyna się dobrze – wcielamy się w bohatera organizacji o szlachetnych pobudkach, spotyka nas zdrada, znajdzie się też miejsce na bohaterskie poświęcenie. Mimo tego, choć w grę grałem kilka dni temu, nie mogę sobie przypomnieć imion ważniejszych postaci, organizacji, ani tym bardziej szczegółów historii. Jest ona na tyle dobra, iż bawi w czasie rozgrywki i może służyć jako motywacja do dalszej zabawy, ale brakuje jej czegoś, co ją wyróżni albo chociaż pomoże zapaść w pamięć. Podobnie jest z postaciami, które nam towarzyszą. To nie jest tak, iż gra napisana jest źle. Jest po prostu tylko w porządku.

Jest się czym zachwycać!


Za to bez wstydu pochwalę warstwę audiowizualną gry. Świat, powierzchnie planet czy budynki wyglądają wręcz rewelacyjnie, a modele broni – czy też niektóre związane z nimi animacje – cieszą oczy. Wprawdzie widać gdzieniegdzie pewne kompromisy, takie jak to, iż źdźbła trawy przestają się poruszać na wietrze przy nieco dalszych odległościach, ale nie psuje to wcale pozytywnych doznań. Jedynie nie mogę przekonać się do modeli postaci. Jest w nich coś sztucznego, może nieco plastikowego, zwłaszcza w głównym bohaterze. Dlatego wolałem grać w perspektywie pierwszej osoby, ale to tylko kropla w morzu świetnych wizualiów.

Do dźwięków w grze także przywiązano dużo uwagi i miejscami naprawdę można mieć wrażenie, iż świat w The Outer Worlds 2 prawdziwie żyje. Muzyka z kolei jest przyjemna i choć może nie ma na ścieżce dźwiękowej czegoś urzekającego, to całość doskonale podkreśla klimat produkcji. Aktorzy w angielskiej wersji językowej także się postarali, choćby postacie poboczne zagrane są bardzo dobrze i nikt nie wybija się w negatywny sposób, a to nie lada osiągnięcie przy tym, jak karykaturalne potrafią niekiedy być w tej grze dialogi.

Agresywna dyplomacja dla wszystkich


Sama rozgrywka może się podobać. Strzelanie sprawia frajdę, walka wręcz także jest niesamowicie satysfakcjonująca. Fakt, niektórych może zrazić pasek życia u każdego przeciwnika, a także spora gąbczastość (zwłaszcza bossów), ale dla mnie ma to swój urok i do walki nie miałem praktycznie żadnych zastrzeżeń. Zwłaszcza iż gra daje nam kilka gadżetów, które potrafią urozmaicić zabawę, od spowolnienia czasu, niezbędnego przy precyzyjnych strzałach, przez tarcze, a na wabikach kończąc. Sam lubiłem się skradać, co często pomagało oszczędzić amunicję, ale trzeba przyznać, iż gra w ten sposób daje nieco mniej satysfakcji z racji na dość kulawe AI przeciwników, którzy często po prostu uparcie stoją i widzą jedynie to, co znajduje się bezpośrednio naprzeciw nich.

Tutaj wspomnieć wypada o dynamicznym systemie cech, który reaguje na nasze poczynania w grze. Przykładowo, postać często kucająca – jak przy skradaniu – może z czasem dorobić się strzykających kolan, które mogą zwrócić uwagę przeciwników. Ogółem przyjmowanie zbyt wielu negatywnych cech — co w zasadzie może służyć tylko jako urozmaicenie albo zwiększenie poziomu trudności — sprawia, iż każdą kolejną musimy przyjąć (zwykle mamy opcję odrzucenia jej) w zamian za dodatkowe punkty umiejętności. Są rzecz jasna także i pozytywne cechy, choć nie tak zabawne. Jest to bardzo interesująca mechanika, która sprawiła mi sporo frajdy, za co twórcom należą się pochwały.

Można iść graczom na rękę?


Swoją drogą, bardzo mnie ucieszył sam proces tworzenia postaci, a dokładniej jego przystępność. Wiadomo nie od dziś, iż często postać, którą sobie wymarzyliśmy, niekoniecznie musi sprawdzić się w praktyce. I tak The Outer Worlds 2 po przejściu prologu pozwala nam – za darmo – ponownie rozdać wszystkie punkty, gdyby się okazało, iż stworzyliśmy postać skrajnie niegrywalną. Tak było w moim przypadku. Bycie głupkiem z trzema komórkami mózgowymi było zabawne na papierze, ale w praktyce blokowało mi bardzo wiele ścieżek w grze, co już nie sprawiało tyle radości. Na szczęście gra pozwoliła mi to naprawić.

Przesycenie ponad skalę

Ogólnie mam wrażenie, iż The Outer Worlds 2 stara się nieco za bardzo. Fundamenty ma solidne – od strony gameplayu to bardzo dobra pozycja. Zabrakło jednak tego umiaru. Twórcy uznali, iż gra ma nie być czasami zabawna, ma być zabawna cały czas. Korporacje mają być wyraźnie złe, ale nikt nie może mieć ani grama wątpliwości, iż są złe, więc nie jesteśmy w stanie zrobić kroku w żadnym kierunku, żeby nie nadepnąć na jakiegoś skorumpowanego prezesa albo pracownika najniższego szczebla tylko pod względem ścisłej definicji prawnej niebędącego niewolnikiem. Jak już ktoś jest głupi, to jest skrajnym idiotą, i tak dalej. jeżeli jesteście w stanie to przetrawić albo przymknąć na to oko, to jest duża szansa, iż będziecie się naprawdę dobrze tu bawić.

Niestety po kilkunastu godzinach zdałem sobie sprawę z tego, iż ja gram w The Outer Worlds 2 z obowiązku i na siłę. Po rozgrywce nie wracam do niej myślami, a odkładając kontroler, czuję ulgę. Dobrze, może gra ma mniej błędów, niż Starfield czy Fallout (serio, pod względem technicznym na XSX jest wręcz doskonale), ale tam przynajmniej czułem, iż chcę wracać do rozgrywki. Tutaj czuję się po prostu przytłoczony tym nadmiarem stężenia klimatu tytułu i choćby jako ideologiczny wróg korporacji uważam, iż narracja przesadza. Wysoka cena gry także nie zachęca, zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę z tego, iż anty-korporacyjność gry jest tak naprawdę narzędziem w ręku innej korporacji do wyciągania od nas kasy.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Kup The Outer Worlds 2 (XSX)


Idź do oryginalnego materiału