Trakty i Kontrakty – recenzja gry planszowej. Wielki zawód.

1 tydzień temu

Reiner Knizia to ceniony projektant gier planszowych, który w swoim dorobku ma takie hiciory jak Wyprawa do El Dorado, MLEM: Agencja Kosmiczna czy też Moje Miasto. Zawsze chętnie sięgam po jego tytuły i nie inaczej było w przypadku Traktów i Kontraktów, z którymi wiązałem duże nadzieje. Niestety efekt końcowy nie był piorunujący, a wręcz przeciwnie – było nudno i powtarzalnie.

Zacznijmy od początku. Trakty i Kontrakty reklamowane są jako planszówka z prostymi zasadami, przy której wymagane będzie strategiczne myślenie. Próg wejścia jest dość niski. Będzie to idealna pozycja dla początkujących graczy. W grze wcielamy się w dworskich kupców i staramy się wypełnić jak najwięcej kontraktów, za które otrzymamy bursztyny (punkty zwycięstwa). Zwycięża gracz, który na koniec rozgrywki zdobędzie ich najwięcej.

Przejdźmy do szczegółów. W trakcie gry będziemy podróżować od Gospody w dół planszy aż po Zatokę Północną, zatrzymując się na kolejnych polach i kupując interesujące nas zasoby. Koniec gry następuje w momencie, gdy zatoczymy koło i wrócimy do punktu początkowego (Gospody) oraz wykupimy z niej wszystkie bursztyny. Podczas podróży będziemy starać się realizować karty kontraktów przy pomocy zebranych przez nas zasobów.

Zobacz również: Świetlni detektywi – recenzja planszowej gry rodzinnej

źródło: materiały prasowe

W swojej turze możemy wykonać 2 akcje spośród poniższych opcji (mogą być takie same):

  • Podróż – przesunięcie pionka do kolejnego miejsca na planszy gry.
  • Zakup towaru – możliwość zakupienia towaru w lokalizacji, w której znajduje się nasz pionek, za 0/1/2/3 monety w zależności od tego, który żeton wybierzemy.
  • Podatek – pobranie 1 monety z puli ( monety potrzebne są do robienia zakupów).
  • Odrzucenie kontraktów – możemy odrzucić dowolną liczbę kart kontraktów z ręki, jeżeli nam one nie pasują lub gdy nie mamy szans spełnić ich warunków (na koniec każdej tury, dobieramy tyle kart kontraktów, aby mieć ich 3 na ręce).
  • Realizacja kontraktu – wykładamy kartę kontraktu przed siebie i odrzucamy wymagane towary, za co dostajemy monety lub bursztyny.

Ot, tak wyglądają zasady gry Trakty i Kontrakty. Jak widzicie, udało mi się je streścić w kilku zdaniach i nikt nie powinien mieć problemu z ich zrozumieniem. Zapowiadała się szybka i przyjemna rozgrywka, ale rzeczywistość okazała się okrutna. Akcje faktycznie wykonywaliśmy raz za razem, za sprawą tego, iż wybory były dla nas oczywiste. Szliśmy w kierunku miejsca, w którym znajdowały się interesujące nas zasoby, aby zrealizować kontrakt. W międzyczasie pobieraliśmy monety lub odrzucaliśmy niepasujące nam karty. choćby po samym moim opisie da się wyczuć, iż rozgrywka nie wywoływała we mnie żadnych pozytywnych emocji, a wręcz znużenie i zniechęcenie. Wybór poszczególnych akcji nie wymagał ode mnie większego zastanowienia. Wiele czynności wykonywałem w sposób automatyczny, gdyż z góry wiadomo było, jaki ruch da mi najwięcej korzyści.

Nie zrozumcie mnie źle – lubię rodzinne, proste gry planszowe, natomiast takie tytuły jak Azul, Sagrada, Wsiąść do Pociągu czy niedawno recenzowane przeze mnie Pola Kwiatów wygrywają z Traktatami i Kontraktami na wszystkich możliwych polach. Pomimo prostoty płynącej z zasad w tamtych planszówkach, fun z gry jest nieporównywalnie większy poprzez mnogość opcji i satysfakcję z rozgrywki. Podczas gry w najnowszą pozycję od wydawnictwa Muduko wielu z moich współgraczy wprost zakomunikowało, abyśmy zakończyli partię jak najszybciej i przeszli do czegoś ciekawszego.

źródło: materiały prasowe

Sytuacji nie ratują także dodatkowe moduły dostępne w pudełku, z którymi również zagraliśmy. Moduł Rozkazy Władcy Prapuszczy dodaje cele grupowe i pierwszy gracz, który je zrealizuje zdobywa nagrodę. Drugi zaś tryb gry o nazwie Przywilej Władcy Prapuszczy dodaje asymetryczne moce, z których gracze mogą korzystać w trakcie swojej podróży. Dodaje to oczywiście regrywalności tytułowi, natomiast nie czyni z danej partii wyzwania, gdyż trzon rozgrywki pozostaje niezmienny.

Trochę ponarzekałem, więc przejdźmy do pozytywów, a jednym z nich jest wykonanie gry. Po otwarciu pudełka zostajemy zarzuceni mnóstwem tekturowych żetonów (monety, kafle towarów) oraz kart. Wykonanie tych elementów jest solidne i nie mam się do czego przyczepić. Plansza wizualnie wygląda bardzo przyjemnie. Jest na niej miejsce na wszystkie potrzebne elementy gry. Ikonografia na kartach jest czytelna i nic nie budziło naszych wątpliwości.

Pomówmy teraz o interakcji. Przez to, iż Trakty i Kontrakty to swoistego rodzaju wyścig w zdobywaniu jak najlepszych kafli towarów dla siebie, często i gęsto będziemy sobie podbierać te żetony. Wiele razy w naszych rozgrywkach zdarzało się tak, iż ktoś zabrał interesujący nas kafel. Nie wiemy jednak jakie kontrakty będą chcieli zrealizować inni gracze i jakie zasoby będą im potrzebne. Musimy trochę liczyć na łut szczęścia, jeżeli jesteśmy daleko w tyle i losowo dobieramy nowe towary po ich zakupie. Jak widać interakcja w grze występuje, choć w minimalnym stopniu. Co więcej podczas rozgrywki nikt nie był ani razu wzburzony o to, iż ktoś podebrał mu konkretny kafelek, co w innych grach tego typu byłoby na porządku dziennym. Powyższy przykład pokazuje, iż każdemu było ciężko wsiąknąć w tę grę i zawzięcie walczyć o swoje.

źródło: materiały prasowe

Została nam do omówienia jeszcze losowość. W Traktach i Kontraktach jest ona mocno wyczuwalna, ale nie irytuje. Gra pozwala nam na jej zwalczanie. Kafelki towarów wykładamy w sposób losowy na planszy. Po ich zakupie, dokładamy kolejne i mogą pojawić się takie, które pasują nam idealnie bądź są totalnie nieopłacalne. Możemy wtedy kontynuować podróż w dół mapy i zebrać inne kafle, bądź też wymienić karty kontraktów z ręki, licząc na to, iż wpadnie nam coś ciekawszego. Nie jesteśmy tu nigdy zablokowani i zdenerwowani przez wszechobecną losowość, chociaż często i gęsto, komuś będą podchodziły lepsze karty, a inni będą tracili tury, aby sobie je powymieniać.

Podsumowując: Trakty i Kontrakty nie są grą beznadziejną. Są po prostu nie dla mnie. Po otwarciu pudełka zapowiadała się przyjemna rozgrywka z tematyką znaną fanom gier euro. Dostaliśmy jednak momentami nudną rozgrywkę, która w żaden sposób nie angażuje. Początkujący gracze, którzy wyrośli już z Chińczyka, Grzybobrania czy też Monopoly znajdą tu coś dla siebie, jednak wyjadacze nie mają tu czego szukać. A szkoda, bo na rynku gier planszowych jest miejsce na proste, rodzinne produkcje. Pokazuje to sukces wspomnianego przeze mnie Azula czy też Pól Kwiatów. Trakty i Kontrakty nie zagoszczą u mnie zbyt często na stole.


Fot. główna: materiały prasowe (Muduko)

Idź do oryginalnego materiału