Trepang2 – recenzja (PC). Na taką grę warto było czekać

1 rok temu

Minęły nieco ponad trzy lata, odkąd wersja demonstracyjna gry Trepang2 ujrzała światło dzienne. Już wtedy produkcja zaskarbiła sympatię wśród zainteresowanych graczy, zyskując miano duchowego spadkobiercy utęsknionej serii F.E.A.R. Mimo wszystko Trepang Studios nie spoczęło na laurach, pracując stale nad swoim debiutanckim projektem. W końcu dzięki wsparciu wydawcy Team17 produkcja zagościła w czerwcu tego roku na platformie Steam.

Jeżeli ktoś, podobnie jak ja, rozważał wypróbowanie dzieła niezależnego studia z Kanady, to nie powinien mieć ku temu jakichkolwiek wymówek. Trepang2 to strzelanka pełna nieskrępowanej frajdy, gdzie trup ściele się gęsto w akompaniamencie flaków rozrzuconych po ścianach. Cóż zatem wyróżnia tytuł na tle innych gier first person shooter i dlaczego warto było zaczekać na jego premierę?

Nasz świeżo upieczony niszczyciel

Historię Trepang2 obserwujemy z perspektywy Obiektu 106 będącego rezultatem eksperymentów tworzących superżołnierzy o ponadprzeciętnych zdolnościach. Wyzwolony z pilnie strzeżonego kompleksu główny bohater zostaje wcielony do zmilitaryzowanej grupy, tak zwanego Syndykatu. Uzbrojony po zęby rusza naprzeciw gigantycznej korporacji Horizon odpowiedzialnej za szereg badań związanych z nadprzyrodzonymi anomaliami. W międzyczasie Obiekt 106 odkrywa stopniowo swoją tożsamość oraz cel, w jakim został on stworzony.

Od tej pory stajemy się częścią militarnego ugrupowania. Nie zawsze będziemy walczyć sami, bowiem żołnierze Task Force 27 gotowi są udzielić wsparcia. Gdyby tylko wiedzieli, na co się piszą…

Kampanię cechuje liniowa struktura misji, których główną wytyczną jest doprowadzenie Horizon do upadku. Większość operacji wieńczy eliminacja wyznaczonego celu, ludzkiego bądź nadnaturalnego, jednak przedtem czekać nas będzie szereg zadań popychających akcję naprzód. Dla zuchwałych dostępne są również opcjonalne zlecenia poboczne, jednak sporą ich część cechuje niezbyt imponująca powtarzalność. Mimo wszystko całokształt wypada świetnie, a wszystko to dzięki wykorzystaniu szerokiego wachlarza miejsc, jakie zwiedzimy podczas zabawy.

Jeśli mamy ochotę na więcej, to zawsze możemy sięgnąć po misje poboczne. Niestety dość często sprowadzają się do przetrwania napływających fal przeciwników.

Dookoła świata… Z nieprzyjaznymi intencjami

Trepang2 zabiera graczy w krwawy rejs dookoła świata. Zobaczymy więc zamek w Wielkiej Brytanii, kanadyjski instytut, syberyjskie podziemia, czy też pewne osobliwe miejsce, znane choćby miłośnikom creepypast. Każda lokacja zapewnia unikalne doświadczenie względem rozgrywki, oferując swój własny klimat bądź nowe rodzaje przeciwników. Gra balansuje perfekcyjnie między arenowym designem wykorzystującym potencjał protagonisty, a realistyczną konstrukcją plansz, dzięki którym wyglądają one całkiem wiarygodnie.

Trepang2 oferuje szereg interesujących miejsc w ramach kampanii. Nie spodziewałbym się jednak “noclipowania” z rzeczywistości podczas gry.

Oczywiście pamiętać należy o kwaterze głównej, do której wracać będziemy najczęściej. To właśnie tu możemy personalizować wygląd bądź uzbrojenie Obiektu 106 lub rozgrzać się w symulatorze bojowym. Trepang2 nie posiada żadnych drzewek rozwoju, poziomów oraz innych mechanik ograniczających przyjemność z zabawy. Wszystko odblokowujemy z czasem, co umożliwia płynne przejście między starym, a nowym zestawem zabawek. Wspominając o broni, trzeba poruszyć temat dania głównego produkcji kanadyjskiego studia, czyli… walki!

Ilość modyfikacji do dzierżonego arsenału może nie powalać, aczkolwiek jedna drobna zmiana potrafi całkowicie zmienić doświadczenie ze strzelania.

Najpiękniejsza rozwałka mojego życia

Dzieło Trepang Studios oferuje fenomenalną rozróbę złożoną z kilku czynników tworzących zgraną całość. Poza szybkimi wślizgami oraz wytrącającymi z równowagi kopniakami, główny bohater dysponuje nadnaturalną przewagą. Potrafi on spowolnić czas oraz stać się tymczasowo niewidzialny. Łącząc umiejętności ze sobą możemy prześlizgnąć się do oponentów, by następnie rozpocząć dziki ostrzał w zwolnionym tempie. Rozczłonkowanie przeciwników w akompaniamencie licznych efektów cząsteczkowych napawa ogromną satysfakcją. Ponadto same zabójstwa wydłużają kondycję oraz regenerują zdolność superżołnierza, nagradzając ofensywny styl rozgrywki.

Co jest lepsze od jednej strzelby? DWIE strzelby!

Nie miałoby to jednak żadnego znaczenia, gdyby nie szeroki arsenał wykorzystywany do ukrócenia żywotów adwersarzy. Każda broń wygląda, brzmi oraz działa potężnie, bez względu na to, czy mówimy o strzelbie, granatniku, czy o zwykłym pistolecie. Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie: wystrzały karabinu w rytm metalowej muzyki przyjemnie współgrają z okrzykami walczących o życie nieprzyjaciół. Tych natomiast nie należy lekceważyć, ponieważ zrobią wszystko, aby powstrzymać nas przed krwawą rzezią. Potrafią odpowiednio reagować na sytuacje, flankować lub przygważdżać, a nieostrożność w parze z bliskim kontaktem najczęściej poskutkuje kulą między oczy.

Nieprzyjaciele będą mniej skorzy do oddania strzału, jeżeli chwycimy ich sojuszników w formie żywej tarczy. To jedna z wielu cech wyróżniająca AI wrogów w Trepang2.

Dobra to zabawa, acz krótka

Czy debiutancki projekt małego studia posiada jakiekolwiek wady? Jak najbardziej, choć większość z nich nie wpłynie negatywnie na odbiór gry. Dla sporej części graczy bolączką będzie długość kampanii. o ile bierzemy pod uwagę misje poboczne, to napisy końcowe zobaczymy ledwie po czterech godzinach. Oprócz tego natrafiłem na kilka glitchy, ale były one dość rzadkie, przy czym bardziej mnie rozbawiły niż zirytowały. Posiadaczy kontrolerów nie zadowoli brak opcji przełączania sprintu. Biec możemy wyłącznie poprzez trzymanie wciśniętej gałki analogowej, co męczy kciuk niemal błyskawicznie.

Pewną dozę niepewności można poczuć, gdy widzisz stos trupów oraz ściany pomalowane krwią, myśląc “zaraz, to przecież nie moja robota”.

Złego słowa nie mogę rzec odnośnie optymalizacji Trepang2. Gra wygląda zjawiskowo, a działa jeszcze lepiej! Początkowo byłem sceptyczny wobec niskich wymagań widocznych na platformie Steam. Wątpliwości moje rozwiało stałe 75 klatek na sekundę przy wysokich ustawieniach graficznych z włączonym DLSS. Dodatkowo całą kampanię ukończyłem bez zawieszenia gry lub wyrzucenia do pulpitu. Pod względem stabilności deweloperzy odwalili kawał roboty tak solidnej, iż zawstydzić mogliby niejedną produkcję AAA.

W wielu miejscach dominuje mrok, co daje pole po popisu grze świateł oraz cieni. Mimo wszystko Trepang2 wygląda naprawdę przyzwoicie, jak na tytuł niewymagający zbyt wiele od komputera.

Trepang2 – podsumowanie

Jeżeli kogoś interesuje wartka akcja, gdzie jakiekolwiek resztki realizmu trafiają do kosza, to z czystym sumieniem polecić mogę Trepang2. Gatunek first person shooter jest mi dobrze znany, aczkolwiek nie pamiętam tytułu, przy którym bawiłem się tak przednio, jak tutaj. Żałuję, iż moja przygoda dobiegła końca tak szybko, choć zawsze mogę spróbować swoich sił na wyższych poziomach trudności. Mam nadzieję, iż Trepang Studios nie zdążyło powiedzieć ostatniego słowa, a w przyszłości twórcy uraczą nas czymś równie wyjątkowym.

Gameplay

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Team17.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału