Trochę sentymentalnie... Recenzja: Karaluszek Kłamczuszek

itomigra.blogspot.com 1 miesiąc temu

Jakiś czas temu, zupełnym przypadkiem, do naszej torby podczas wakacyjnego pakowania wskoczył Mol. Nie byle jaki. Mól Szachrajek. Okazał się niesamowitym (ponownym!) odkryciem i zwojował stoły na długo- nie tylko wakacyjnie. W tym roku nie chciałem go powtarzać i postanowiłem dać mu chwilę wytchnienia (choć towarzystwo zawsze się o niego dopomina). Wpadłem na pomysł, by w zamian zaprezentować klasyka, od którego zaczęła się cała bestsellerowa seria. Wiąże się z tym pewna historia, którą przytaczam poniżej. jeżeli interesuje Cię jedynie recenzja i to, czy odkryliśmy kolejny wakacyjny hit- przeskocz następny akapit 😉.

W kolekcji ciężko było znaleźć małe pudełeczko Karaluszka Kłamczuszka (bo o nim mowa). Przeszukałem dwie główne lokalizacje (z czterech, w których przetrzymuję zbiory), bez skutku. Uznałem, iż mógł zaginąć w pomroce dziejów (lub go zwyczajnie komuś oddałem). Nic dziwnego- minęła ponad dekada od mojej ostatniej rozgrywki. Z grą mogło stać się absolutnie wszystko. Serce mi pękło, gdy okazało się, iż choćby próba kupna się nie powiodła. Usłyszałem coś, czego nie chce usłyszeć żaden gracz: "nakład wyczerpany". Zrozpaczony, przeszukałem pozostałe części kolekcji (wiedząc, iż tam na pewno go nie znajdę)- również bez skutku. Jak nic zgubiłem go gdzieś na obozie i nigdy już nie zagram 🥲. Nie miałem zielonego pojęcia, co począć, Karaluszek nie zagościł choćby na rynku wtórnym... a gotów byłem zapłacić krocie- jak każdy planszówkowicz, gdy się na coś porządnie nakręci. Pogodzony więc z myślą, iż nie zrealizuję planu... Napisałem do źródełka (wydawnictwa G3 Poland) z pytaniem, czy możemy spodziewać się dodruku. Przedstawiłem przy okazji swoją beznadziejną sytuację... Odpowiedź przyszła szybko- już na jesień! Dobra wiadomość? Oczywiście. Bardziej jednak ucieszyła mnie dalsza treść. jeżeli nie przeszkadza mi brak folii, to wydawnictwo podeśle mi konwentowy egzemplarz gry i będę mógł Karaluszka pokazać swoim na wakacjach💖. Powiedzcie, czyż planszowe społeczeństwo nie jest najlepsze?

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Karaluszek Kłamczuszek
to mała karciana gra imprezowa przeznaczona dla 2-6 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Pojedyncza partia przewidziana została na 20 minut. Gra dosłownie "króluje" na rynku (doczekała się edycji królewskiej) od ponad dziesięciu lat, dając początek całej robaczej serii (Mól Szachrajek, Tarantula Tango, Sałatka z Karaluchami itp.). Aktualnie wydawana jest przez G3 Poland, choć niektórym wyjadaczom może kojarzyć się jeszcze z antyczną produkcją pod innym tytułem: Blefuj, wypuszczaną na polski rynek przez Rebel.

Miniaturowy, kwadratowy kartonik mieści w sobie talię kart. Nic więcej do zabawy nie jest potrzebne! Cenimy taki format- zwłaszcza na wyjazdach. Całość ozdobiona jest charakterystycznymi grafikami owadów. Czy ładne? Idzie przywyknąć. Czy wyobrażam sobie bardziej "przyjazne" i "współczesne" ilustracje? A w życiu!

Zasady:


Karaluszek Kłamczuszek
to specyficzny rodzaj rozgrywki. Główną mechaniką jest blef, natomiast zwycięzcami są wszyscy... poza jednym wyjątkiem. Tak jest, w Karaluszku przegrywa jedna osoba. Nie dajcie się zwieść towarzyszom, a jest duża szansa, iż zakosztujecie wygranej.

Przygotowanie? Z przetasowanej talii rozdajcie karty. Tura jest przechodnia i nie podlega klasycznym "wskazówkom zegara". Gracz wybiera kartę ze swojej ręki, kładzie ją zakrytą przed innym uczestnikiem i głośno udziela informacji, co za zwierzę się na niej pojawia. Uwaga! Informacja nie musi być prawdziwa! Obdarowany uczestnik ma dwie opcje. 1. Sprawdzi kartę, a następnie przekaże ją dalej (uwaga! Również nie musi mówić prawdy, co więcej- może powiedzieć coś zupełnie innego niż poprzednik). 2. Przyjmie kartę, ujawniając prawdę/fałsz. W tym też przypadku dzieją się rzeczy, które łatwiej pokazać niż opisać. Pokrótce: jeżeli przeciwnik zostaje przyłapany na kłamstwie (powiedział "mucha", a na rysunku jest skorpion), karta ląduje u niego odkryta, jako kara. jeżeli natomiast informacja była zgodna (powiedział "mucha" i na karcie jest mucha), odkryta karta ląduje w strefie gry sprawdzającego. Karty krążą po uczestnikach (jedna karta nie może wylądować dwa razy u jednej osoby!), aż do momentu, gdy jeden z graczy przegra. Co to znaczy? Zgromadzi 4 identyczne zwierzęta, bądź będzie zmuszony rozpocząć rozdanie, a nie będzie miał już kart w ręku.

Wrażenia:


Ja się postarzałem, ale Karaluszek nic, a nic się nie zmienił. Wciąż jest to mocny, imprezowy tytuł, wkręcający ludzi na długie wieczory, rozbudzający towarzystwo, przełamujący lody, angażujący znajomych i rodziny (nawet z dziećmi). Nie musicie mieć miejsca, znać żadnego języka, rozumieć żadnych skomplikowanych i abstrakcyjnych zasad gier karcianych. Ot, siadacie i gracie. Poza tym Karaluch mieści się do plecaka i oferuje opcję zabawy w każdych warunkach. Dobre to, mówię Wam!

Nie powiem, iż Karaluszek to pierwsza gra, która rozbudziła moje uwielbienie dla mechanizmów blefu i ryzyka, ale zdecydowanie była jedną z trzech pionierek. Naszła mnie więc myśl, jak fascynujące są procesy ewolucyjne w planszówkowym świecie. Od premiery upłynęła kupa czasu, na rynku pojawiły się kolejne wariacje imprezowych gier blefowych (Ruszyłbym na smoka..., Stranger Things, Spicy, No Thanks!), a jednak, po dekadzie przerabiania ulepszanych tytułów, rozegrałem partię Karaluszka i obudził się we mnie ten pierwotny zachwyt. Prostota górą! Zresztą w ostatnim czasie to nie pierwszyzna- niedawno przerabialiśmy Survive the Island (TUTAJ), reaktywację starocia, i tam również cieszył mnie ten stary, klasyczny duch planszówkowy. Nie uważacie, iż to zabawne? Człowieka zafascynowała gierka, postanowił ją ulepszyć, wprowadzić na rynek, zachłysnął się nowościami w niej zawartymi... a po czasie i tak zasiada do planszówki, której zawdzięcza ową miłość. Niesamowite.

Może to sentyment? Powiedzmy, iż tak. Jednak, co się z grą przeżyło, ile się przy niej naśmiało, przeważa choćby nad najdoskonalszą mechaniką i najnowocześniejszym rozwiązaniem. Na szczęście- nie tylko mi rozgrywki się podobały. Nowi, zupełni laicy, po prezentacji Karaluszka również byli zachwyceni. Zdajemy sobie sprawę, iż rozgrywka ma swoje wady- robaki nie należą do ulubionych tematów społecznych, losowość (tutaj rozumiana raczej jako szczęście) i interakcje międzyludzkie, nie przemówią do eurograczy, a sporadyczne tendencyjne rozgrywki (grupa uprze się na jedną osobę) potrafią zaburzyć odbiór osób niezaangażowanych w spór. Jednak wszystkie mankamenty po prostu bledną przy dobrej zabawie. Cieszę się, iż miałem okazję do gry wrócić dzięki wydawnictwu G3, zaprezentować ją swoim testerom i Wam- bo po ankiecie przeprowadzonej na Instagramie, okazuje się, iż są jeszcze osoby, do których ten fenomen nie dotarł. Ludziska, łapcie Kłamczuszka, bo to Klasyk przez duże "K"!
Plusy:

+ dynamiczna rozgrywka
+ angażująca zabawa
+ imprezówka
+ ceni cwane podejście
+ proste zasady
+ zamiast tłumaczyć uczymy jej "małpim ruchem"
+ niewielkie pudełko
+ niezależność językowa
+ sporo emocji
+ syndrom kolejnej partyjki
+ wciąż niska cena!

Minusy:

- robaki mogą odstraszać
- raczej nie dla dwóch graczy (weselsza od 3 osób)

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ złapiecie nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału