Urocze stworzonka z mocnym pierdyknięciem. Recenzja: Zaklinacze Cienia

itomigra.blogspot.com 10 miesięcy temu

Leśne Rozdanie
? Cezar? Chyba podświadomie narzucił nam się temat zwierzęcy. Nie będziemy narzekać, mamy nową gierkę ze stajni Unstable Games, wydaną w Polsce przez Rebel, także akurat wpisze nam się w klimacik. No, może niekoniecznie, bo znając autorów Odjechanych Jednorożców wystrzelą nas w kosmos... 😁

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Zaklinacze Cienia
to przygodowa gra planszowa przeznaczona dla 2-4 osób, w wieku co najmniej 12 lat. Pudełkowy czas rozgrywki wskazuje, iż spędzimy nad nią 30-60 minut. Jak już wspomniałem oryginalnym wydawcą jest UnStable Games, natomiast w Polsce ukazała się za sprawą Rebela.

Nie da się ukryć, iż gra ma niezwykle intrygującą okładkę. Jest po prostu piękna. W środku jest równie dobrze. W dedykowanej wyprasce znajdziemy talię podzieloną na karty czarów, przeciwzaklęć, towarzyszy i pomoce dla graczy. Na plus zaliczam, iż miejsca wystarczy, by całość zakoszulkować w cieniutkich folijkach. Dołączone są również przeurocze drewniane figurki postaci i ich dość duże, dwustronne planszetki (z jednej stworzonko, z drugiej cienista bestia), dedykowane kostki i żetony, oraz kafelki mapy. Do gry wprowadza instrukcja, ale to nie jedyna książeczka. Mamy również broszurkę ze zdolnościami płytek planszy.

Zasady:


Całości nie będę tutaj przytaczał- od tego jest instrukcja. Dla nas najistotniejsze jest to, iż Zaklinaczy Cienia zwycięży osoba, która jako jedyna zostanie "żywa", czyli okaże się najznakomitszym czarownikiem.

Gra przebiega w naprzemiennych turach, rozpoczynanych od rzutu kostkami. Wyniki uzyskane w ten sposób mogą nam pomóc w realizacji akcji. Jest ich aż sześć, a my mamy do rozdysponowania 4 punkty. Każda z akcji kosztuje 1. Podróż to nic innego jak przemieszczenie się. Rzucenie zaklęcia (może wymagać surowców z kostek) najczęściej zadaje przeciwnikowi obrażenia. Przerzut to ponowne turlnięcie dowolną ilością kostek, a Obrona usuwa z puli zasobów przeklęte kryształy (zadające na koniec tury rany naszej postaci). Odświeżenie odnawia zaklęcie obok naszego kafelka, a Pozyskanie pozwala się go nauczyć (również wymaga odpowiednich wyników).

Na koniec, w trzeciej fazie, dzieją się rzeczy. jeżeli posiadacie niewykorzystane cząstki cienia, możecie go wchłonąć. Przy pięciu, Wasze urocze stworzonko obraca planszę i przeobrażą się w prawdziwą bestię, zyskując dodatkową zdolność specjalną i towarzysza! Poza tym otrzymujecie obrażenia za niewybronione czarne kryształy i odrzucacie nadmiarowe, zgromadzone surowce (żetony i kostki).

Wrażenia:


Przyznaję, choć niedawno recenzowaliśmy Odjechane Jednorożce dla dzieci i mieliśmy okazję zmierzyć się z Nokautem- to właśnie na Zaklinaczy Cienia czekaliśmy najbardziej! Widzieliśmy sporo zapowiedzi zagranicznych i recenzji, więc mocno liczyliśmy, iż i w Polsce gra zawita na półki. Długo nie trzeba było czekać- jest, więc ogrywamy...

Szczerze powiem, iż choć kilkanaście razy grę rozkładaliśmy, moja przygoda dość gwałtownie się z nią kończyła. Dlaczego? Moje powiązanie z planszówkami często skutkowało powstaniem śmiertelnego sojuszu. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby gracze nie bili wszystkich na oślep, a sprawnie manipulowali polityką- eliminując najmocniejsze ogniwa. Nam kilka trzeba było, by to odkryć. Szczycę się tym- ponieważ znając moje "szczęście", raczej bym nie wygrał, ale i tak zaliczono mnie do "najsilniejszych" ogniw. Nie ma tego złego- jako odpadający dość wcześnie mogłem sobie przynajmniej na grę popatrzeć- a ta jest prześliczna.

Podoba nam się, iż zrezygnowano z imprezowego charakteru. Tym razem dostajemy- jak zawsze specyficzny produkt- ale nacechowany przygodowo. Mamy bohatera, zwalczamy przeciwników. Główkowanie, interakcja, szczypta turlania. Bliżej Zaklinaczom do To ja go Tnę!, niż Odjechanych Jednorożców- a dochodzi do tego jeszcze wymiar planszowy, który zaznaczam, wyszedł im sprawnie. Gracze nareszcie dostali coś dla siebie.

Żeby nie było, iż wychwalam grę a do niczego się nie przyczepie! Otóż jest kilka mankamentów- zarządzanie kostkami i punktami akcji jednocześnie (!), to często za dużo dla potencjalnych stałych odbiorców Unstable Games. Ci, przyciągnięci słodką grafiką i zapamiętaną z imprezy grą karcianą, mogą się ciut zdziwić, iż nagle czegoś od nich wymagają. Muszą myśleć, a nie zdawać się tylko na karty. Z drugiej strony- dla ciężkich nerdów Zaklinacze Cienia to jednak przerost formy nad treścią. Gra ma duży potencjał, jest prześlicznie wydana, a zamyka się choćby nie w 60 minutach. Ot, przerywniczek! Nam w sumie to odpowiada, ale coś z tyłu głowy faktycznie dopomina się o więcej. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, iż powyższe to kwestia zapotrzebowania. Kończąc narzekanie, jeden organizacyjny minusik zaznaczę. Bez sensu dla nas jest broszurka z opisami pól. Plansza wcale by nie ucierpiała, gdyby nanieść na niej małą ikonkę, co takiego pozwala zrobić konkretne pole na początku naszego ruchy. Przekazywanie książeczki jest upierdliwe.

Podsumowując, Zaklinacze Cienia to nasz ulubiony produkt ze stajni Unstable Games. Mamy możliwość rozegrania szybkiej, pięknej, niby-przygody z kostkami w tle, w której bardzo intensywnie idzie odczuć obecność innych graczy. Coś poważnego, na niekoniecznie poważne wieczory. Idealny pomysł na prezent dla młodego geeka lub geeczki! A cena? Biorąc pod uwagę, iż jest to gra około 40 zł droższa niż talia Jednorożców, a wykonana o niebo lepiej, to choćby jej nie skomentuję... 😁
Plusy:

+ pełnoprawna planszówka
+ punkty akcji zmiksowane z zarządzaniem kostkami
+ prześliczne grafiki
+ TYLKO INTERAKCJA
+ w stosunku do Jednorożców cena jest sensowna
+ gra zamyka się w godzince
+ fajny pomysł na prezent dla początkujących graczy

Minusy:

- w dwie osoby raczej spokojna
- naniósłbym znaczki na planszę i zrezygnował z broszurki opisu pól

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ odwiedzicie nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału