Western familijny lat 90. Recenzja: Kids Express

itomigra.blogspot.com 3 miesięcy temu

Czerwiec rozpoczął się- jak zawsze- Dniem Dziecka. To świetna okazja, by przerobić kilka gierek z najmłodszymi. Dobrze się złożyło, bo akurat do naszej kolekcji wpadły nowe tytuły od wydawnictwa Iuvi Games i Helvetiq (Fly Home!, Strato). Ale to nie wszystko! Trafiliśmy na większe pudło dedykowane dla szkrabów- dzisiaj właśnie o nim opowiemy. Zapraszam do lektury.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Kids Express
to rodzinny tytuł przygodowy, który powstał na kanwie popularności nagrodzonej planszowym Oscarem imprezówki- Colt Express. Przeznaczona jest dla 1-4 osób, w wieku co najmniej 5 lat. Partia zajmuje mniej więcej 20 minut. Pierwowzór uwielbiamy- czy wersja dziecięca nas zachwyci? Zobaczymy. Graficznie zapowiada się bardzo podobnie...

Choć zmienia się konwencja- rozgrywka przebiega w kooperacji- otwarcie pudełka utwierdza nas, iż trafiliśmy na implementację hitu. W wersji dla młodszych również znajdziemy trójwymiarowy pociąg, składany przed pierwszą rozgrywką z solidnych kartonowych puzzli. Ponadto dołączono pionki, dyliżans, Sama na koniu, planszetki-miarki, kamienie do procy i żetoniki skarbów. W arkana gry wprowadza instrukcja, która zajmuje- po wycięciu przykładów- jedną stronę.

Zasady:


Jak już wspomniałem- przygoda w Kids Express jest kooperacyjna. Jako banda dzieciaków będziemy ratować pasażerów, a raczej ich skarby, przed znanymi z klasyka bandytami. Przygotowanie jest proste. Pociąg ustawiamy na środku, a Sama i dyliżans na podorędziu. W każdym z wagonów układamy skarby, w ostatnim bandytów. Uczestnicy wybierają postać, którą będą grać i zgarniają miarkę we właściwym kolorze. Pionki dzieciaków umieszczamy w dyliżansie- jesteśmy gotowi do zabawy.

W swoim ruchu uczestnik może wykonać jedną z dwóch akcji. Pierwsza to przestawienie figurki dzieciaka do dowolnego wagonu (bez bandyty). Ot, całe zasady ruchu. Druga opcja to strzelanie z Samem. Bierzemy chłopczyka z procą i umieszczamy na nim kamień. Swoją planszetką wyznaczamy dystans (krótki, bądź długi) od celu. Następnie pstryknięciem imitującym strzał z procy, próbujemy wyrzucić bandytów (którzy wrócą do kryjówki). Bez względu na wybór, turę kończymy zgarnięciem skarbu z wagonu, w którym znajduje się nasza figurka. Uwaga! Pod żetonami znajdują się dodatkowe atrakcje! Są to akcje, które przeciw nam wykonuje gra- przesuwa bandytów (ci wyrzucają dzieciaki na dyliżans) i prowadzi ich do kradzieży.

Gra kończy się natychmiastowo, gdy w jednym ze stosów zabraknie żetonów. Bez znaczenia, czy w wagonie, czy na dyliżansie. Zwycięzcę wyznaczamy w bardzo oryginalny sposób- ustawiamy zdobyte skarby w stosy i je porównujemy. jeżeli mamy więcej żetonów niż bandyci, wygraliśmy! P.s. jeżeli chcecie sobie urozmaicić rozgrywkę- to bohaterowie mają specjalne zdolności, które nie tyle ułatwiają grę, ile podnoszą poziom trudności.

Wrażenia:


Wiadomym jest wszem wobec, iż nie lubię kooperować, c'nie? Podejrzewam, iż jak kształtował się mój gust planszowy, mogłem nie trafić na nic interesującego z tego gatunku. Wszystkie ogrywane koopy miały długi czas oczekiwania na swoją turę i nie wzbudzały we mnie za dużych emocji. Towarzystwo rówieśnicze zrzucało na siebie odpowiedzialność, albo zwyczajnie wymagało ode mnie, by ogarniać całość (bo przecież grę znam i na pewno wiem, co powinniŚMY zrobić). Zrozumcie więc moją urazę. Szkoda, iż wtedy nie wpadł mi w ręce Kids Express...

Gra okazała się hitem
. Kilka testów przeprowadzaliśmy na młodych, a patrząc na ich zaangażowanie i wyobraźnie "głodną" przygody na Dzikim Zachodzie, zwyczajnie udzielał nam się nastrój. Co tu dużo mówić- Kids Express nas zaczarował. W jakiś cudowny sposób sprawił, iż rozgrywka- dziecięca, oparta o współprace, trwająca niecałe 30 minut- wkręciła nas na całkowicie. Może to wpływ słońca nieśmiało wyłaniającego się zza chmur (obiecując ciepły początek jeszcze niedostępnych wakacji), może podświadome skojarzenie z imprezówką, a może gadżeciarski pociąg (który- przez brak dachu- znacznie mniej irytował niż w pierwowzorze)? Trudno powiedzieć. Faktem natomiast jest, iż gra ma banalnie proste zasady, angażuje, nie wymaga zbytniego rozkminiania i daje dużo frajdy- szczególnie zgrabnie wkomponowany pierwiastek zręcznościowy. Czasu dużo nie wymaga, miejsca wystarczy odrobina (byle zmieścił się pociąg), zwycięstwo jest namacalne (genialny "system liczenia punktów"), a komponenty duże i czytelne. Nic dziwnego, iż dzieciaki są zachwycone i przelewają radochę na nas- ciut starszych odbiorców.

Jeśli do grania z dziećmi- bardzo polecam. Dla nerdów? Już mniej. Może jako przerywnik, albo- jak w naszym przypadku- na działkowy kocyk, super. Jednak mimo zachwytu, nie widzę sytuacji, w której starsi organizują wieczór podporządkowany recenzowanej grze. Nie ma w niej większej konsekwencji. Choć kontrolujemy kroki- wszystko odbywa się z "przygodowym zacięciem", raczej for fun (np. motyw strzelania z procy, równie radosny, co frustrujący). Zasiadamy do gry, by się dobrze bawić i podejmować wyzwania (trenujące małą motorykę)- czy wymagamy od dziecięcej gierki czegoś więcej?
Plusy:

+ banalnie proste zasady
+ przygoda na Dzikim Zachodzie dostosowana dla 5latków
+ świetny motyw ze zręcznościowym strzelaniem
+ ćwiczy małą motorykę i precyzję
+ brak liczenia punktów, porównywanie stosików to fizyczny wymiar zwycięstwa
+ specjalne zdolności (utrudnienia) bohaterów
+ solidny karton komponentów i intuicyjne składanie pociągu
+ rozpiska jak wszystko zmieścić w pudełku
+ niezależna językowo
+ przyjemny vibe filmu lat 90 (dzieciaki kontra reszta świata!)
+ świetna rozgrywka familijna

Minusy:

- brak konsekwencji w strzelaniu z bliska i daleka (ani nagrody, ani kary)
- dla nerdów jedynie ciekawostka

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału