Remake równie potrzebny, co oczywisty
Bartosz Woldański:
W dobie remasterów i remake’ów zapowiedź nowej wersji Wiedźmina pierwszego nie zaskakuje, a jest wręcz czymś pożądanym, także przeze mnie. To część, która najbardziej się zestarzała, z do bólu archaicznym systemem walki na czele, więc nową wersję powitam z otwartymi ramionami. Do tego ominęła wszystkie platformy sprzętowe poza PC, więc gracze stricte konsolowi nie mieli okazji przejść albo choćby zagrać w początek trylogii.
Od strony fabularnej otwierająca wiedźmiński cykl odsłona jest dość mocno oderwana od pozostałych dwóch odsłon, iż aż śmiało można traktować ją jako twór niezależny. adekwatnie dotyczy to wiele elementów składowych gry, dlatego tak bardzo potrzebny jest według mnie ten remake.
Dziś patrzę na fabułę mniej przychylnym okiem i według mnie jest ona najsłabsza z całej trylogii, wręcz nie pasuje do kolejnych odsłon, tak jakby nie była jej częścią. Można by nieco pokusić się o rozbudowanie wybranych wątków, lepsze scalenie jej z historią, którą poznaliśmy w „dwójce” i „trójce”, wyrzucenie dłużyzn czy napisanie od nowa niektórych dialogów (choć bawiły one setnie, to czasem miałem wrażenie, iż zostały wręcz przekopiowane z książek Sapkowskiego).
Jednak gra potrzebuje jeszcze więcej zmiany od strony mechaniczno-gameplayowej, wręcz zbudowania wielu elementów od podstaw. System walki na pewno zostanie unowocześniony, prawdopodobnie na modłę Wiedźmina 3 – spodziewam się, iż będzie zapowiedzią tego, co zobaczymy w nowej trylogii. Backtrackingu się siłą rzeczy nie uniknie, bo nie wydaje mi się, żeby CD Projekt RED z twórcami Seven: The Days Long Gone aż tak bardzo zmienili strukturę oryginału. Choć nowa zawartość, która zastąpiłaby gorsze questy z „jedynki”, byłaby mile widziana.
Mam nadzieję, iż uda się utrzymać ten brudny klimat, którego czasem brakowało w kolejnych odsłonach. choćby jeżeli remake nie poprawi wielu elementów i skupi się głównie na odmienieniu systemu walki, animacji i oprawy wizualnej, to i tak będę raczej zadowolony. 4. rozdział gry, który był przepełniony iście sielankową atmosferą słowiańskiej wsi, czy wybory moralne, które faktycznie miały znaczenie, są dla mnie wystarczającym powodem, by powrócić raz jeszcze do tej odsłony, zwłaszcza na nowym silniku o rozbudzających wyobraźnię możliwościach.
Obawiam się, iż pierwszy Wiedźmin wymaga jednak tak dużej przebudowy, iż prędko go nie ujrzymy. Wydaje mi się, iż choćby 2024 rok jest mało realny – raczej spodziewałbym się go najwcześniej pod koniec 2025 roku, tylko na PC i konsole obecnej generacji. Liczę, iż to będzie idealna przystawka przed Wiedźminem 4, chociaż, szczerze mówiąc, chyba bardziej czekam na remake „jedynki” niż nową odsłonę…
Szansa na lepsze poznanie Geralta
Jakub Kopaniecki:
Premiera pierwszego Wiedźmina zastała mnie w błogich czasach wczesnego gimnazjum. Kiedy wszyscy koledzy chwalili się, ile to już utopców nie ubili oraz ile kurtyzan nie zaprosili do alkowy, ja musiałem obchodzić się smakiem przez rok. Dopiero kiedy dostałem nowy komputer, zanurzyłem się w świecie Geralta z Rivii i przepadłem bez pamięci. Do dziś przeszedłem tę grę przynajmniej 5 razy, a pisząc ten akapit paluszki aż mnie świerzbią, żeby wrócić do Wyzimy raz jeszcze…
Ta gra nie tylko zasługuje, ale po prostu potrzebuje remake’u, bo jest reliktem epoki raczkującego polskiego gamedevu. Większość współczesnych fanów serii o białowłosym Wiedźminie choćby w nią nie zagrało, bo wyszła wyłącznie na pecety, a jej mechaniki są po prostu archaiczne. A szkoda, bo pod toporną dość grafiką i niedzisiejszym gameplayem kryje się fenomenalna fabuła i unikatowy klimat, ociekający polską kulturą ludową i literaturą XIX-wieku.
Jeżeli Fool’s Theory wydobędą to, co zadecydowało o sukcesie Wiedźmina i przeniosą to na Unreal Engine, to miliony graczy nareszcie w pełni zrozumieją, kim jest Geralt z Rivii i jak głębokie odcienie szarości potrafi przybrać uniwersum Sapkowskiego. Marzę o ogromnej Wyzimie bez uciążliwych ekranów ładowania, jeszcze piękniejszym rozdziale IV i systemie walki zbliżonym do Wiedźmina 3. Przede wszystkim jednak chciałbym, aby w tym szale innowacji nie zagubiono szorstkości pierwowzoru. Bo zaraz za malowniczą wioską czekały rasizm, zaraza, brud i bieda.
Odnaleźć balans między remake’iem a pierwowzorem
Łukasz Wrzalik:
Pierwszego Wiedźmina zapamiętałem jako grę wybitną fabularnie i siermiężną pod względem rozgrywki. Pamiętam, iż strasznie irytowały mnie arcydługie loadingi podczas głupich wejść i wyjść do chatek NPC-ów. Sterowanie Geraltem i system walki też pozostawiały wiele do życzenia, podobnie jak brak szybkiej podróży. Warstwa wizualna wyglądała dość archaicznie już w momencie premiery gry.
Generalnie – trudno byłoby zrobić z tego remaster, przy czym sama historia pierwszego growego Wiedźmina zdecydowanie jest warta odświeżenia. Remake był jedyną sensowną opcją, o którą zresztą fani prosili od dawna. No i doczekali się. To znaczy – doczekaliśmy się.
Czego oczekuję po tym remake’u? Przede wszystkim rozbudowania świata, który – umówmy się – na obecne standardy sandboksów jest i za mały, i za mało wypełniony zawartością. Ale ten aspekt, podejrzewam, jest tak oczywisty, iż być może niepotrzebnie w ogóle o nim wspominam.
Z innych rzeczy – mam nadzieję, iż CD Projekt RED nie będzie przenosić do remake’u mechaniki traktowania kobiet jak trofeum i nagradzania specjalną kartą każdą miłosną eskapadę Geralta. To równie głupie, co niepotrzebne. Zresztą od 2007 i świat, i branża gier, i samo CD Projekt RED, znacząco się zmieniły.
Mocno liczę na to, iż uda się przenieść do odświeżonej wersji Wiedźmina ten sam soundtrack, odświeżyć tamto intro, które swego czasu robiło niesamowite wrażenie… generalnie liczę na masę smaczków, nostalgicznych mrugnięć okiem i easter eggów przygotowanych z myślą o fanach wiedźmińskiej serii CD Projekt RED.
Poza tym, no cóż, liczę, iż to będzie udana przystawka przed daniem głównym, a więc kolejną pełnoprawną odsłoną Wiedźmina. Czego zresztą sobie i Wam życzę, bo to uniwersum zasługuje na wszystko, co najlepsze.