Twórcy ze studia Guerrilla Games, tworząc serię Horizon staneli przed trudnym zadaniem. Musieli sobie wyobrazić łącznie trzy światy, nim wypuścili małą Aloy spod opiekuńczych ramion Rosta. Powrót do tego świata przy okazji Horizon Forbidden West to sama przyjemność!
Świat wykreowany w serii gier Horizon może się nie wydawać jakoś specjalnie atrakcyjny. Przecież gier typu post-apo jest na pęczki. Wystarczy wymienić takie produkcje jak Mad Max (super, niedoceniona gra!), The Lost of Us czy na choćby Biomutant. Ale to do tej ostatniej produkcji jest Horizonowi najbliżej.
Obie produkcje oferują bowiem świat z bardzo długim horyzontem czasowym od czasu upadku do jego odrodzenia na nowo, a TLoU czy Mad Max jednak skupiają się na wydarzeniach maksymalnie kilkudziesięciu lat od apokalipsy.
Drogi czytelniku. W tej notce mogę zdradzić niektóre aspekty linii czasowej historii zawartej w serii gier Horizon. o ile jeszcze nie grałeś, wróć tutaj po przejściu obu produkcji. Natomiast, o ile jesteś pewien, iż na pewno w nie nie zagrasz, albo historia przedstawiona w tych produkcjach cię nie interesuje to zapraszam śmiało!
Trzy światy w jednym
Przy okazji premiery poprzedniej części – Horizon Zero Dawn – napisałem podobny materiał dla magazynu PIXEL i warto do niego wrócić. Zwracałem w nim uwagę, iż twórcy gry podeszli do swojego zadania bardzo ambitnie. Zanim osadzili główną bohaterkę w świecie gry, stały przed nimi dwa wyzwania.
Po pierwsze musieli się zastanowić, jak wyglądać powinien świat tuż przed wielkim wymieraniem gatunków w 2066 roku. W tym celu twórcy opracowali całą linię czasową od roku 2013 aż do roku ostatecznego. Ze swoimi wydarzeniami, wojnami, plagami i wieloma innymi wydarzeniami. Podobną drogą podążyli zresztą twórcy Cyberpunka 2077 – tylko ich horyzont czasowy sięgał kilku dekad, a nie wieków.
Następnie projektanci musieli na gruzach wymyślonego przez siebie świata doprowadzić do jego odbudowy, która była wcześniej zaplanowana przez Elisabeth Sobek. A później jeszcze na to wszystko wrzucić rozwój plemienny. Tak naprawdę, Aloy przemierza trzecią koncepcję świata przedstawionego w grze. I wyszło to bardzo dobrze!
Architektura plemienna na ruinach poprzedniej cywilizacji
Wykwintność rozwiązań, które zaprezentowali twórcy widać w wielu miejscach. Aloy już w pierwszej części podróżowała po bardzo ciekawej przestrzeni. Pamiętajmy, iż oglądamy świat, który nie jest odrodzony zgodnie z planem. Mowa o strukturach plemiennych. Każda z istniejących w grze frakcji (plemion) ma swoje własne wierzenia, architekturę czy zwyczaje.
Większość z nich prowadzi już osadniczy tryb życia, co można uznawać za początki cywilizacji nowożytnej. Ale jest to pierwszy etap rozwoju. Tu pojawia się zasadnicza różnica, która wpływa na to, dlaczego zabudowania widziane w Horizon różnią się od pierwszych obozowisk znanych z naszej historii.
Wszystkie grupy społeczne istniejące w świecie Horizona egzystują na szczątkach poprzedniej cywilizacji. Choć są to zaledwie ruiny, a rozwiązania stosowane przez poprzednią cywilizację dla obecnej są często zagadką, to jednak niektóre rozwiązania architektoniczne mogły zostać podpatrzone przez budowniczych plemion Carja, Nora czy Oseramów (głównie poprzednia część), ale również przez plemiona żyjące na Zapomnianym Zachodzie, czyli plemion Tenakthów.
Właśnie dlatego, ich budynki mają dużo bardziej wysublimowane linie niż pierwotne osady znane z muzeów i skansenów. Cywilizacje znane w serii Horizon budują się na zgliszczach poprzednich epok. Rozwiązania (choćby ozdób, łączeń, węzłów itp.) są więc dużo bardziej finezyjne. Pamiętajmy też, iż większość plemion zamieszkujących Zapomniany Zachód używa do konstrukcji domów i budynków drewna, które jest elastyczne i łatwe w obróbce. Zapomnieć należy o kamiennych i ceglanych budynkach Carja, znanych z poprzedniej części (choć parę ich też się znajdzie).
Ruiny naszego świata
Tak, jak w poprzedniej części, Zapomniany Zachód dzieje się na ruinach istniejącego w tej chwili świata. Możemy w nim zobaczyć pozostałości wielu budynków, które według twórców dopiero powstaną, ale mamy okazję do obejrzenia także budynków i instalacji istniejących obecnie. I to niesamowita frajda!
Nie będę publikował całej listy budynków i miejsc, jakie można obejrzeć w Horizon, ale opowiem o najciekawszych. To miejsca, które znamy z dzisiejszego świata, a są widoczne przez cały czas w grze, która dzieje się przypominam w XXXI wieku (w roku 3041)! Zachęcam was też do samodzielnych poszukiwań!
Najbardziej znanym takim miejscem jest rzecz jasna most Golden Gate, który wszyscy widzieli na pierwszych artach z gry jeszcze przed premierą. Okres eksploatacji mostu został obliczony przez architektów na ok. 200 lat, a iż powstał jeszcze w 1937 roku (serio. Powstał przed drugą wojną). To teoretycznie będzie używany do 2137 roku. W grze widzimy jedynie pozostałości jego strzelistych pylonów wykonanych w stylu art-deco. Więcej na temat mostu pisałem przy okazji notki o Watch_Dogs2.
Innym kanonicznym miejscem z San Francisco, które możemy odwiedzić w Horizon Forbidden West (albo przynajmniej przebiec obok niego) jest charakterystyczny wieżowiec z 1972 roku – Transamerica Pyramid, szerzej o nim pisałem również przy okazji WD2.
Mniej oczywistym zabytkiem obecnych czasów, a istniejącą ruiną w A.D. 3041 jest Coit Tower, który znalazłem, szwendając się po mapie. To jeden z symboli San Francisco! A tak o nim pisałem w 2017 roku przy okazji notki o WD2.
Ta wieża została zaprojektowana na życzenie bardzo kontrowersyjnej kobiety – Lillie Hitchcock Coit. Ta dama to uosobienie ducha Kaliforni. Na długo przed pomysłami Coco Chanel, panna Lillie pozwalała sobie na chodzenie w spodniach oraz uprawianie hazardu. Niektórzy twierdzą, iż budynek Coit Tower jest wzorowany na dyszy strażackiego węża. Co prawda, panna Coit była blisko związana ze strażakami i to nie w ten sposób, co sobie teraz pomyśleliście. Ale bliższa prawdy jest teoria mówiąca, iż to projekt elektrowni Battersea był inspiracją projektantów.
Dużo dłuższą listę miejsc, które istnieją obecnie, a zostały ukazane w grze, możecie znaleźć bez problemu korzystając z Wikia. Można znaleźć budynki z Las Vegas, radioteleskopy z Very Large Array czy historyczny obszar Parku Narodowego w Utah.
Warto biegać po Horizon Forbidden West
Najnowsza przygoda Aloy to nie tylko architektoniczna ekwilibrystyka dla smakoszy. To również pokaz tego, ile nauczyli się twórcy od poprzedniej części. W kontekście samych technikaliów. Przy okazji tekstu pisanego dla PIXEL’a zwróciłem uwagę, że Zero Dawn mimo swojej sandboxowości i niby otwartej mapy tworzył korytarze.
Były tam miejsca, do których nie można było dojść, albo trzeba było znać drogę. choćby miejsca do wspinaczki były konkretnie przez twórców przewidziane. W jednym miejscu Aloy mogła się czegoś złapać, ale już w następnym, wyglądającym podobnie było to niemożliwe.
Tym razem twórcy przygotowali dużo więcej miejsc, po których Aloy wspinać się może i jest to trochę losowe, bez przewidzianej do tego historii. Ponadto, odkrywanie mapy ułatwia (naprawdę ułatwia) rodzaj parasolko-spadochronu, liny na wyciągarce oraz choćby możliwość latania.
To zupełnie odmienia możliwości poznawania świata w Horizon i ukazuje, jak dużo zmieniło się od poprzedniej, nieco korytarzowej części. Kto wie? Może właśnie mój tekst sprawił, iż projektanci postanowili trochę urozmaicić korytarzowość lokacji?
Tak czy inaczej. o ile szukacie gry z ciekawą historią miejsca, to Horizon Forbidden West jest czymś dla was. Historia miejsc brzmi autentycznie, grafika pieści oczy, a sama Aloy? Co tu dużo mówić? Mimo jej charakteru, który nie każdemu musi pasować (mi na przykład nie pasuje) chce się z nią przeżywać przygody. Czekam z niecierpliwością na trzecią odsłonę i mam nadzieje, iż po finale ostatniej części dziewczyna będzie mogła w końcu odpocząć.
Za udostępnienie kopii dziękuję Sony Interactive Entertainment!