Z wyścigowymi autami mam tyle wspólnego, co z drogimi samochodami, ale postanowiłem wyjść ze strefy komfortu i sprawdzić, czy gracze bez prawa jazdy da radę się dobrze bawić przy grze F1 23 na konsoli PS5. Nie obyło się bez kilku zaskoczeń, bo okazało się, iż produkcja ma do zaoferowania coś choćby dla tych osób, które preferują przygodówki i RPG-i.
Uwielbiam gry wideo, ale ponieważ nie jestem kierowcą, to symulatory wyścigów nigdy nie leżały w sferze moich zainteresowań. Dobrze bawię się, pewnie jak każdy, przy zręcznościowych NFS-ach, ale kolejne Forzy Motorsport i pochodne już sobie odpuszczałem. Gdy kolega Szymon zaproponował mi recenzję F1 23 od EA, byłem pewien, iż pomylił okna na Slacku. Chciałem odmówić, no ale hej! jestem graczem, a trudne wyzwania to moja specjalność, więc w sumie – czemu nie?
Oczywiście przed odpaleniem gry totalnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Zakładałem, iż nie muszę grać w poprzednie 22 odsłony, żeby zrozumieć fabułę. No i miałem rację – ale tylko połowicznie. Okazuje się, iż kampania w F1 23 nosi nazwę „Droga do sławy 2”, gdyż jest bezpośrednią kontynuacją opowieści z poprzedniej części cyklu. Na szczęście po krótkim intro (w którym wyłapałem logo Orlenu) załapałem, o co chodzi, a resztę dopowiedziałem sobie z kontekstu.
Kampania w F1 23 ma elementy gry przygodowej i cRPG, więc poczułem się jak ryba w wodzie.
F1 23 w trybie singleplayer wrzuciło mnie od razu w bolid ambitnego kierowcy rajdowego, Aidena, który w okresie 2022 trafił do nowego teamu Formuły 1. Nie jest on jednak jedyną grywalną postacią, gdyż pomiędzy kolejnymi zawodami wcielamy się również w managera zespołu oraz choćby innych kierowców. Czytamy ich maile, odbieramy za nich telefony, rozmawiamy z dziennikarzami i przeglądamy fikcyjne (chyba…?) artykuły w prasie, które pogłębiają lore.
Chociaż byłem świeżakiem, który jedynie ze słyszenia znał najgłośniejsze nazwiska (Schumacher, Hamilton) i marki (Ferrari, bo było w Need for Speedach), to gwałtownie się wkręciłem w ten świat i jego historię. Zacząłem żywo się interesować losami Aidena, podejmowałem brzemienne w skutki decyzje, w tym dotyczące tego, czy i którego kierowcę wysłać na plan filmu „Prędcy i źli 19”, aby promować mój brand, czy kryć kolegę, który coś palnął w wywiadzie itp.
Formuła 1 bez prawa jazdy
Oczywiście cała ta otoczka polegająca na odgrywaniu ról i podejmowaniu decyzji, które po jakimś czasie mogą poprawić (lub pogorszyć!) morale w zespole i reputację drużyny (a tym samym osiągu bolidu), ma tutaj znaczenie drugorzędne. Nigdy wcześniej nie ogrywałem tego typu wyścigów pod presją, iż wypadałoby je przejść do końca, dlatego nieco spięty wybrałem niski poziom trudności i ruszyłem na tor. No i się zaczęło!
Tutaj kara za ścięcie zakrętu (no przecież się zmieściłem!), tam za nieprzepisowe wyprzedzanie (jak to mam teraz go przepuścić)… Dość powiedzieć, iż nie udało mi się zdobyć pierwszego miejsca, ale nie taki cel stawiała przede mną gra. Kampania, która jest jedną wielką retrospekcją, nie jest serią wyścigów rozpoczynających się na starcie i kończących się na mecie po iluś-tam okrążeniach, bo są one w większości wypadków fabularyzowane.
Ale to jest super!
Część wyścigów zaczyna się od dość odległej lokaty, a zadaniem gracza jest wyprzedzenie konkretnego zawodnika przed wskazanym okrążeniem. W innym przypadku rywalizujemy o miejsce z kolegą z zespołu, a próba wyprzedzenia go odpala scenkę przerywnikową. Do tego gra stawia przed nami dodatkowe wyzwania, a jeżeli pójdzie nam jeszcze lepiej i trafimy na podium, to fikcyjny Twitter dostępny pomiędzy wyścigami będzie się do tego odnosił w komentarzach.
Do tego bolid może się w każdej chwili rozkraczyć, bo Konnersport w okresie 2022 ma problemy technologiczne – dopiero raczkuje w Formule 1. Z kolei podczas cutscenek pomiędzy wyścigami podnoszony jest temat finansowania drużyny, oczekiwań inwestorów, a także skomplikowanych relacji rodzinnym niczym z telenoweli. Nie brakuje tutaj zwrotów akcji niczym w dobrym filmie sensacyjnym, a finał okazał się zupełnie inny niż ten, którego się spodziewałem.
F1 23, czyli od zera do (prawie) bohatera.
Niezwykle podoba mi się też fakt, iż w grze wcale nie gramy jakimś półbogiem, który w ciągu sezonu jest w stanie doczłapać się na szczyt podium w generalnej klasyfikacji. Ze względu na problemy interpersonalne w zespole, awarie bolidów i liczne inne przeciwności Konnersport wcale nie jest faworytem rankingu. Zamiast tego gracz stara się, jak może, nie dopuścić do kompletnej katastrofy, która cały czas wisi w powietrzu.
To, czego mi brakowało, to podglądu wspomnianej generalnej klasyfikacji; po kilku wyścigach zrozumiałem, co mogę, a czego nie mogę robić, a niski poziom trudności okazał się mniejszym wyzwaniem, niż się spodziewałem (a niestety nie znalazłem opcji zmiany na wyższy bez resetowania postępów). choćby gdy zacząłem zajmować pierwsze miejsca, co gra odnotowywała w społecznościowym feedzie, to nie czułem, by to miało wpływ na przebieg samej fabuły.
Podoba mi się za to sposób, w jaki gra uczy kolejnych mechanik rozgrywki.
Na starcie poczułem się rzucony na głęboką wodę i brakowało mi samouczka, ale potem zrozumiałem, iż kampania mimo wszystko jest właśnie takim samouczkiem, ale dla trybu multiplayer. Wraz z postępami odblokowywane były kolejne opcje, w tym np. zjeżdżanie z toru na zmianę opon, inne warunki pogodowe, startowanie z puszczaniem sprzęgła i modyfikowanie auta oraz strategii przed wyścigiem (aczkolwiek guzika do nitro do samego końca nie dostałem).
Cieszy też, iż była opcja zmiany kamery, bo nigdy nie lubiłem wyścigów z perspektywy pierwszej osoby. Do tego korzystałem z charakterystycznego dla samochodówek trybu przewijania, aczkolwiek używając go, czułem się trochę tak, jakbym grał „na kodach”. Jakoś w Call of Duty, gdy rzucę granat w złym kierunku, nie pozostaje mi nic innego, jak się z tym pogodzić lub czytać save’a, a tu każdy zły zakręt można powtarzać w kółko. Dziwne!
Urzekła mnie tez płynność rozgrywki.
F1 23 na PS5 działa domyślnie w 120 klatkach na sekundę. Z ciekawości sprawdziłem, jak wygląda w trybie Jakości, ale nie przyszło mi do głowy, by zmieniać to ustawienie na stałe. Gra podczas wyścigów wygląda super choćby przy wysokiej płynności, a chociaż scenki przerywnikowe mogłyby mieć lepsze modele postaci, to domyślam się, iż nie były one priorytetem dla studia i nie mam z tym problemu – tak samo jak z tym, jak wyglądają np. trybuny na stopklatce.
W przypadku trybu multiplayer nie wróżę sobie wielkich sukcesów, bo wybieranie opon i ilości wlewanego paliwa przed wyścigiem mnie nie kręci, to F1 23 zostanie przynajmniej na jakiś czas na moim dysku. Chociaż wyścigi w Formule 1 są znacznie dłuższe, niż te z gier samochodowych, do których jestem przyzwyczajony (zwykle kilkanaście okrążeń po 1,5-2 minuty), to sprawiają osobie, która w tym prawdziwym świecie siada za kierownicą co najwyżej gokarta, masę frajdy.
No i tak jak z początku obawiałem się, iż będę miał problemy z przejściem całej kampanii choćby na niskim poziomie trudności, tak w pewnym momencie żałowałem, iż nie wybrałem tego wyższego. Do tego poczułem się podczas zabawy przy F1 23 trochę jak podczas… oglądania serialu Ted Lasso, ale w wersji interaktywnej. W obu przypadkach, chociaż dyscypliny mnie nie jarają, potrafiłem znaleźć coś dla siebie, co było przyjemnym i odświeżającym doświadczeniem.