Wykreślanka z kosteczkami – The Guild of Merchants Explorers

planszowenewsy.pl 2 miesięcy temu

O tej grze zrobiło się głośno w Polsce dopiero po nominacji do SDJ. Wcześniej, bure pudełko nie wzbudzało takiego zainteresowania. Mowa o The Guild of Merchants Explorers.

The Guild of Merchants Explorers. Blog

Z królewskiego dworu nadeszła wiadomość od Królowej, która wzywa odważnych odkrywców, by Ci wyruszyli w podróż po nieznanych lądach i odkryli nowe tereny. Wraz ze swoim zespołem będą przeprawiać się przez niespokojne morza, wdrapywać na strome góry oraz kroczyć przez nieskończone tereny pustyni i traw. Wszystko po to, aby poznawać nowe miasta, tworzyć szlaki handlowe lub odkrywać tajemnicze wieże i ruiny. Brzmi pewnie jak niejedna gra przygodowa? jeżeli obudziłem w Was ciekawość, to zapraszam na tekst o grze The Guild of Merchants Explorers.

Pierwsze wrażenia

fot. Mateusz

Pierwsze co rzuca się w oczy, to tytuł tej gry. Sami przyznacie, iż nie wpada w ucho jak letnie przeboje w radio i trzeba kilka razy go sobie powiedzieć, aby utkwił nam w głowie. Lekko przydługi i tak naprawdę nic niemówiący. Po otwarciu dobrej jakości pudełka z logiem wydawcy AEG mignie nam jeszcze informacja, iż w grę można zagrać od jednego do czterech graczy, a cała zabawa powinna się zamknąć w 45 minut. Do tego kilka planszetek z nazwami miast, jedna nieco grubsza plansza, duża ilość kosteczek w czterech kolorach, żetony monet oraz kilka decków kart. Wszystko to wymalowane charakterystyczną, średniowieczną kreską, znaną z takich gier jak Hansa Teutonica czy El Grande. A teraz każdy z Was prawdopodobnie zapyta – to wszystko? Miała być przygoda, odkrywanie, emocje… i gdzie to wszystko jest? Uspokajam – to co najlepsze w tej grze, wcale nie leży w komponentach.

POLECAMY RÓWNIEŻ: Spiel des Jahres 2024. Znamy nominowane gry [LISTA]

Zasady i instrukcja

Sięgam po instrukcję, której szata graficzna imituje starą mapę. Jest cieniutka, sam opis rozgrywki zawarty jest na dwóch stronach, do tego kolejne dwie przedstawiają jak czytać karty w grze. To wszystko! Żadnych scenariuszy, rozległych opisów… tylko tyle. No ale z drugiej strony, czy najlepsze przygody to nie te, gdzie gwałtownie się pakujemy, zabieramy co mamy pod ręką i wyruszmy w nieznane?

Angielskiego nie ma wiele, ot trochę prostego tekstu na kartach, ale zawsze jest to dodatkowo zilustrowane, więc gra jest kompletnie niezależna językowo. Po przeczytaniu tych kilku stron wciąż rozgrywka jeszcze mi się nie układa w głowie i zastanawiam się gdzie tu jest fun i przyjemność? Bo z opisu jasno wynika, iż to gra oparta o mechanikę flip and write, ale… nie ma tutaj pisania po planszy a jest wykładanie kosteczek… dziwne, ale tym bardziej chcę tego spróbować.

Opis rozgrywki

fot. Mateusz

Na początku partii, każdy z graczy dostaje taką samą planszetkę. Jest na niej nazwa miasta oraz duża ilość hexów o różnych kolorach, które imitują rodzaje terenów. Dodatkowo znajdziemy na niej także symbole monet, ruin czy wież.

Rozgrywka rozpoczyna się gdy odkryta zostanie pierwsza karta, która wskaże nam jakie tereny oraz w jakim kształcie możemy odkryć. Brzmi prosto, nieprawdaż?
Wykorzystując kosteczki w naszym kolorze zaznaczamy – zgodnie z zasadami – na naszej planszetce, to co chcemy odkryć i czekamy na kolejną kartę. Wszyscy gracze robią to jednocześnie.

Prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy do rozgrywki wchodzą karty specjalne. One wywracają całą partię do góry nogami. Po pierwsze każdy gracz będzie miał swoją indywidualną kartę, a po drugie zostanie ona z nim do końca gry. Karty te zwykle pozwalają odkryć różne tereny, albo dużo hexów i mają potężną siłę. To świetny manewr, który wprowadza asymetrię do gry. Od tego momentu każdy zacznie po swojemu odkrywać mapę, którą ma przed sobą.

fot. Mateusz

Rozgrywka składa się z czterech rund i w każdej będziemy otrzymywać nową kartę specjalną i możliwość korzystania z tej, którą wybraliśmy w poprzedniej rundzie.
Trudność samej rozgrywki polega na tym, iż nigdy nie wiemy jaka karta zostanie odkryta. I często może się zdarzyć, iż wejście jednej karty o turę za wcześnie niweczy nasze plany. Musimy wtedy kombinować co zrobić, by rundy nie spisać na straty. Nie nazwałbym jednak tego losowością, bo uderza ona w każdego z graczy tak samo, więc tylko od nas zależy jak dobrze się na poszczególne karty przygotujemy. Wprowadza to jednocześnie niesamowity dreszczyk emocji i sprawia, iż przez cały czas jesteśmy zaangażowani.

W trakcie trwania rozgrywki będziemy zbierać monety i gracz, którzy zbierze ich najwięcej, zostanie przez Królową ogłoszony tym najlepszym i zyska sławę większą niż Marco Polo. Same monety możemy zbierać na różne sposoby – tworząc wioski i szlaki handlowe, odrywając wieże oraz ruiny czy kolekcjonując monety z planszy.

Na koniec każdej rundy musimy wyczyścić naszą planszetkę ze wszystkich kostek, które do tej pory wyłożyliśmy. Miejscami, od których możemy ponownie układać kostki w nowej rundzie są założone wioski, i to wprowadza kolejną płaszczyznę do rozważenia. Czy iść po więcej monet, czy może skupić się na wioskach tworząc sobie więcej opcji w dalszej części gry? A uwierzcie mi – jest znacznie więcej czynników, które trzeba wziąć pod uwagę wystawiając swoje kostki.

POLECAMY RÓWNIEŻ: The Binding of Isaac: Cztery dusze wraz z dodatkiem Requiem dostępne w przedsprzedaży. Znamy datę premiery

Interakcja

Tej, jak można się domyślić – jest bardzo mało. Sprowadza się ona do walki o wspólne cele, bowiem na początku rozgrywki wybieramy losowo trzy karty z celami. Gracz, który jako pierwszy zrealizuje wymagania otrzymuje 10 monet, natomiast pozostali którym się to uda po 5.

Zdecydowanie przyjemniejszą warstwą interakcji między graczami jest wsłuchiwanie się, reakcji na odkryte karty. Lamenty, „dlaczego teraz musiała wejść karta z piaskami” (lub innym regionem), albo euforia „na tą kartę właśnie czekałem”… uwierzcie mi, iż będą towarzyszyć każdej partii.

Przyjemność z rozgrywki

fot. Mateusz

Od razu zaznaczę, iż dla mnie The Guild of Merchants Explorers jest jednym z większych zaskoczeń jeżeli chodzi o nowopoznane gry. Wydawało mi się, iż mnie – fana gier euro – taka pozycja nie ma prawa zainteresować. Układanie kosteczek, potem ich ściąganie, odkrywanie terenów, totalny pasjans… no nie, nikt mnie nie przekona, iż to może być dobre. Tymczasem od kilku miesięcy gra regularnie wraca na nasz stół. Często jako zwieńczenie wieczoru, a czasem jako pojedyncza partyjka, gdy nie ma czasu w coś dłuższego.

Największa siła The Guild of Merchants Explorers to przyjemność płynąca z różnych stron. Celem jest zgromadzenie jak największej liczby monet, ale tutaj nie ma drogi na skróty. Cały czas musimy kombinować czy skupić się na krótkoterminowych celach, czy długofalowych planach. Dużą satysfakcję daje poczucie rozwoju, jakie nam towarzyszy wraz z odkrywaniem kolejnych miejsc oraz zwiększająca się liczba możliwości.

W The Guild of Merchants Explorers znajdziemy mapy dla 4 miast i każde z nich ma własną cechę, która zmusza do zmiany myślenia. Świetnie to wpływa na regrywalność tego tytułu. Po każdej rozgrywce czuję, iż świetnie się bawiłem i choćby jeżeli w jej trakcie nie wszystko szło zgodnie z planem, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyciągnąć nową mapę i zagrać ponownie.

Równoczesne wykonywanie ruchów przez wszystkich graczy sprawia, iż rozgrywka jest dynamiczna i liczba graczy nie ma wpływu na czas jej trwania. Także rozgrywki solo potrafią dać sporo przyjemności.

Podsumowanie

The Guild of Merchants Explorers to niewątpliwie tytuł, którym warto się zainteresować. Myślę, iż adresowana jest do różnych graczy i każdy znajdzie w niej coś interesującego. Duża dawka emocji i przyjemności zamknięta w pudełku z niewielką ilością zasad i komponentów. Proste wykładanie kosteczek na mapę okazuje się, iż może być świetną przygodą i dać sporo frajdy i emocji z grania.

To, co jednak koniecznie muszę dodać – to jej cena i dostępność. Niestety jest to największy minus tej gry. Chciałem o niej napisać, aby zainteresować Was tym tytułem, ale też zachęcić do obejrzenia innych materiałów, abyście w pełni świadomie ją nabyli. Liczba komponentów totalnie nie uzasadnia jej ceny, natomiast muszę przyznać, iż absolutnie nie żałuję, iż jest w naszej kolekcji. w tej chwili mam rozegrane prawie 30 partiii i kompletnie nie czuję znużenia. Dlatego jako gracz euro przeliczam sobie cenę przez liczbę rozgrywek i otrzymany wskaźnik już tak źle nie wygląda.

The Guild of Merchants Explorers kryje w sobie naprawdę ekscytującą i wciągającą grę, która sprawi, iż każdy z Was zapragnie być najbardziej uznanym odkrywcą.

Autor tekstu: Mateusz Biernat

INFORMACJE PUDEŁKOWE:

  • liczba graczy: 1-4
  • wiek: 14+
  • czas rozgrywki: 45 min.
  • link do BGG

TU SĄ INNE AUTORSKIE TEKSTY » BLOG

Jaki prezent na koniec roku szkolnego? Propozycje do 50zł
Legacy of Yu – karma wraca. Recenzja Mateusza
Sail – piracka przygoda na morzu
Idź do oryginalnego materiału