Yes, Your Grace 2: Snowfall – recenzja (PC). Udany powrót do Davern

1 tydzień temu

W pierwszą część Yes, Your Grace zagrałem niedługo po tym, jak na dobre wróciłem do gamingu i zacząłem poświęcać mu więcej czasu jako hobby. Zafascynowany stycznością z Game Passem, namiętnie przeglądałem i ściągałem kolejne, zajmujące mało miejsca na dysku tytuły na mojego Xboxa Series S. W taki właśnie sposób poznałem produkcję studia Brave at Night. Gdy pierwszy raz uruchomiłem opowieść o królu Eryku i jego rodzinie, nie spodziewałem się, jak bardzo ważna stanie się dla mnie ta pozycja. Dziś to jedna z moich ulubionych gier i możecie sobie tylko wyobrazić moją szaloną reakcję, gdy zobaczyłem zapowiedź sequela. Snowfall wyczekiwałem długo i z wypiekami na twarzy odliczałem kolejne dni do premiery.

W końcu przyszedł ten moment, w którym mogłem położyć swoje zniecierpliwione ręce na kontynuacji i co mogę wam powiedzieć? Snowfall spełnia swoje obietnice, chociaż robi to, podróżując przez drogę, na której napotkamy parę problemów.


Spis Treści

  • Za Davern!
  • Więcej, lepiej i ciekawiej – czyli przykładny sequel
  • Pobocze to również część drogi
  • Brutalność ukryta pod pikselami i folklorem
  • Błędy mniejsze i (podobno) większe
  • Moje oczekiwania są spełnione. Jestem szczęśliwym fanem

Za Davern!

Yes, Your Grace: Snowfall to bezpośrednia kontynuacja historii znanej z poprzedniej części. Kontrolę nad głównym bohaterem przejmujemy niedługo po finale z „jedynki”. Znajdujemy się w tym samym miejscu i otaczają nas te same postacie – fani serii będą czuli się jak w domu. Wiem, ponieważ dokładnie takie uczucia towarzyszyły mi tutaj na samym początku.

Historia opowiadana w Snowfall – ku zaskoczeniu nikogo – to raz jeszcze emocjonalny rollercoaster, który w odpowiedni sposób balansuje pomiędzy tragedią a komedią. Przez te kilkanaście godzin spędzonych w grze, podczas których musiałem się znów ścierać z wrogimi królestwu Davern siłami, zdarzało mi się śmiać, jak i zdarzało mi się zbierać szczękę z podłogi. Mimo kilku mocniejszych momentów obyło się jednak bez chociaż jednej łezki. Poprzednia część przygotowała mnie na liczne i niespodziewane zwroty akcji oraz na chwile, które potrafią złamać największych twardzieli.

Jednym z moich ulubionych aspektów tej historii jest to, iż jako gracze mamy na nią duży wpływ. Nasze decyzje naprawdę sporo tutaj ważą i potrafią zmienić bieg poszczególnych wydarzeń. Tym bardziej sytuacje, w których na ekranie naszego monitora dzieje się coś nieprzyjemnego, uderzają w nas mocniej, bo wiemy, iż najprawdopodobniej to my i nasze wybory są konsekwencją tego, co właśnie się stało.

Więcej, lepiej i ciekawiej – czyli przykładny sequel

Opowieść, którą rozpoczynamy w zamku Grevno to tylko jedna ze składowych całej produkcji. Nie da się ukryć, iż dobra i interesująca fabuła daje temu tytułowi dużo, ale jednak jego najmocniejszą cechą jest rozgrywka. Skoro jesteśmy królem i los królestwa Davern zależy od nas, to pewnie mamy na głowie sporo obowiązków? Zdecydowanie! Aby móc skutecznie popchnąć historię do przodu, musimy z tygodnia na tydzień odpowiednio wywiązywać się z naszych królewskich obowiązków. W serii Yes, Your Grace najważniejszym elementem rozgrywki są odpowiednie decyzje oraz zarządzenie zasobami. Zarówno tymi namacalnymi jak złoto, narzędzia czy zapasy żywności, ale również tymi ludzkimi.

W każdym tygodniu do naszej aktualnej siedziby przybywać będą do nas najróżniejsi poddani. Od wieśniaków przez mieszczaństwo aż na szlachcie kończąc. Łączy ich jednak jedno – każdy z nich przychodzi do władcy z jakąś prośbą. To czy i jak ją spełnimy, wpływa bezpośrednio na najważniejszy w grze element – poziomy rozwoju królestwa. Jako iż Davern znajduje się od dawna w raczej nieciekawej sytuacji, nasze możliwości są mocno ograniczone. Gra dość gwałtownie informuje nas, iż nie jesteśmy w stanie spełnić każdej, otrzymanej od petentów prośby, więc po morzu oczekiwań mieszkańców musimy żeglować bardzo ostrożnie i naprawdę zastanowić się nad każdą decyzją. No, przynajmniej na początku. Im dalej w las, tym łatwiej przejrzeć potencjalnego oszusta, a tych spotkamy na swojej drodze wielu. Jest to jedna z rzeczy, która była mi przez całą grę małym kamykiem w bucie. Próby wyprowadzenia nas w pole – przynajmniej na poziomie normalnym – są bardzo oczywiste i łatwe do rozpoznania.

Pobocze to również część drogi

Element strategiczny jest tutaj kluczowy. Dbanie o odpowiednie szczęście poddanych, królewski skarbiec i spichlerz to podstawa. To jednak nie wszystko. Snowfall kładzie też duży nacisk na relacje pomiędzy królem – później, jak to zapowiadali twórcy, królową – a postaciami pobocznymi. Tytuł ten oferuje nam wiele zadań pobocznych, których wykonywanie może nam wyraźnie pomóc w osiągnięciu stabilizacji w naszym skarbcu.

Aktywności nieobowiązkowe – na przykład te związane z agentami – mogą być krótkie i wymagać od nas tylko trochę zaangażowania, ale mogą też ciągnąć się niemal przez całe rozdziały lub grę. Ukończenie ich pozwala nam chociażby na ulepszenie ich umiejętności, co oczywiście wyraźnie ułatwi nam zmaganie się ze wszystkimi problemami. Jednak, co może i czasami ważniejsze – ukaże nam drugą stronę takiej osoby. Zobaczymy w naszej wiedźmie, żołnierzu czy najemnym zbóju jego ludzką twarz, nie tylko narzędzie służące do spełniania naszych celów. Jak wszyscy wiemy, granie to przecież nie tylko klikanie, ale też doświadczanie.

Najczęściej do zakończenia zadań pobocznych – czasami też głównych – będziemy musieli poruszać się po mapie świata. Jest to dość proste i sprowadza się do klikania w odpowiednie romby oznaczające różne miejsca. Oczywiście, jeżeli przygotowaliśmy określoną ilość wymaganych zasobów, aby wysłać tam naszych ludzi. Nie jest to nic skomplikowanego, towarzyszy temu zawsze jakaś ciekawa, czytana narracja, ale w mojej opinii mogłaby towarzyszyć temu jakaś większa głębia. Zwłaszcza iż jedno czy dwa zadania mają podczas czytania kolejnych linii tekstu na mapie jakąś małą aktywność. W zdecydowanej większości sprowadza się to jednak do klikania, czytania i tyle.

Brutalność ukryta pod pikselami i folklorem

Snowfall to oczywiście gra niezależna, której budżet prawdopodobnie nie kończy się na wielu zerach. Co oczywiste, nie ma tutaj żadnych imponujących realizmem wizualiów. Jednak radziłbym nie przechodzić obojętnie obok tego ani żadnego innego pixelartu. W mojej opinii grafika w tym tytule stoi na bardzo wysokim poziomie. Podoba mi się ten kierunek artystyczny i mieszanka pozbawionych oczu pixelowych postaci z pięknie wyglądającymi, bardziej ostrymi tłami. Tym bardziej iż sequel oferuje nam znacznie więcej widoków, bo odwiedzamy znacznie więcej różnych lokacji.

Twórcy określają tę pozycję jako filmową produkcję o zarządzaniu królestwem w świecie, który inspirowany jest słowiańskim folklorem. Ścieżka dźwiękowa idealnie podkreśla ten klimat, świetnie pasuje do tego co widzimy. Podobnie jak w pierwszej części na ścieżkę dźwiękową składa się między innymi twórczość zespołu Merkfolk – polecam zapoznać się z kilkoma ich kawałkami. Naprawdę wpadają w ucho.

To wszystko składa się na dość ciekawą mieszankę – piksele, folklorowa muzyka, kolorowe piękne lokacje i ukryte za tym wszystkim zdrady, morderstwa, głód i bieda. choćby jeżeli czasami można być wytrąconym z tej poważnej atmosfery przez śmieszne dźwięki wydawane przez postacie. Nie ma tutaj dubbingu, ale też gra nie ogranicza się do komunikowania się z nami przez słowo pisane. Bohaterowie wydają z siebie dźwięki podobne do tych, które słyszymy w The Sims. Czasami brzmią one jednak zbyt absurdalnie, zbyt zabawnie i zdarzyło mi się trochę parsknąć cichym śmiechem gdy takie dźwięki towarzyszyły bardzo smutnej sytuacji.

Snowfall ma błędy mniejsze i (podobno) większe

Jak już możecie się pewnie domyślić, tytuł ten bardzo dobrze wpasował się w moje gusta. Tekst ten ma wydźwięk przede wszystkim pozytywny. Nie da się jednak przejść obojętnie wobec licznych baboli, na które trafiłem. Głównym problemem było tłumaczenie i literówki. Często tekst wyświetlał się po angielsku lub był mieszanką angielskiego z polskim. Niektóre słowa miały pomieszane literki lub dodane jakieś kompletnie niepasujące znaki na końcu. Zdarzyły się dziwnie lub źle odmienione imiona. To jednak nic wielkiego, zwłaszcza iż miałem okazję grać w „pre-build”, a tytuł skończyłem w dniu premiery. Zakładam, iż wszystko to zostanie załatane w niedalekiej przyszłości.

Większą zmorą są oczywiście problemy z działaniem gry jako całości. Osobiście miałem szczęście przejść prawie iż suchą stopą przez całość. Zdarzył mi się jeden błąd, w którym musiałem wyjść do głównego menu i wczytać zapis. Doszło do tego w dziwnej sytuacji. Gdy poszedłem porozmawiać z jedną z postaci, pojawiła się opcja dialogowa, która jeszcze nie powinna się tam zjawić. Gra zgłupiała, bo wymagała, aby wcześniej przeprowadzona była inna rozmowa – z inną postacią – która skutkowałaby tym, iż również pojawiłaby się ona w tym miejscu. Aplikacja się zacięła, nie dało się ruszyć dalej. Szczęśliwie autozapis działa tutaj bardzo dobrze i nie straciłem wiele postępu.

Pisząc ten tekst, czytałem w spływające na Steam recenzje od graczy. Póki co Snowfall uzyskało około 75% pozytywnych opinii. Skąd te negatywne? Otóż wiele osób niestety narzeka na psujące zabawę bugi – takie, które nie pozwalają na kontynuowanie tej pięknej podróży. Ja się z tym nie spotkałem, ale warto z pewnością dać o tym tutaj znać. Możliwe, iż twórcy trochę za gwałtownie zdecydowali się na wypuszczenie swojego dzieła. Cieszy jednak, iż już zapowiadają poprawki.

Moje oczekiwania są spełnione. Jestem szczęśliwym fanem.

Jeśli przeczytałeś wszystko, co napisałem, to możliwe, iż wydaje Ci się, iż cokolwiek bym tutaj nie dostał, to jako fan i tak będę zadowolony. Otóż miałem sporo obaw co do tej kontynuacji. Nie ma przypadku w tym, iż wiele indyków nie dostaje drugiej części. Nie jest łatwo sprostać oczekiwaniom, jeżeli są one wysokie, a moje były naprawdę olbrzymie. Niezmiernie cieszę się, iż pomimo kilku problemów, Yes, Your Grace: Snowfall jest tym, czym chciałem, by było. Tytułem, który zachował to, za co pokochałem jego poprzednika, oraz grą, która wprowadza wystarczająco dużo atrakcyjnych zmian, aby być świeżym doświadczeniem.

Jeśli nie straszne wam błędy, na które możecie trafić, oraz jesteście entuzjastami produkcji w takiej stylistyce, to z czystym sercem i sumieniem mogę go wam polecić. Zwłaszcza iż cechuje się on ogromną regrywalnością i pozwala nam na obranie zupełnie różnych ścieżek. Cieszę się, iż dane było mi zagrać. Wiem, iż wrócę do tej gry wiele razy. Podobnie jak poprzednio — najpewniej na więcej niż jednej platformie.

Przeczytaj także

Yes, Your Grace – recenzja (PC). Połączenie przygodówki i gry ekonomicznej


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Brave at Night.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału