Może jeszcze tego nie wiecie, ale Apiary, eurosucharek o superinteligentnych pszczołach z kosmosu- jako recenzja- rozpoczęła tematyczną lawinę tekstów. Czego będą dotyczyły? Zwierzęcych nurtów! Wiem, dość popularny temat w planszówkach, ale na urlopie mieliśmy okazję bliżej przyjrzeć się temu, jak różnorodne formy mogą przybierać! Zapraszamy do lektury.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Fruit Cup to zręcznościowa imprezówka dla całej rodziny, do której usiąść może towarzystwo złożone z 1-6 osób. Wymagany wiek to 8 lat. Według pudełkowej statystyki rozgrywka zajmuje około 30 minut. Nad stworzeniem tej specyficznej szalonej przygody w dżungli odpowiada aż trzech panów: Luca Bellini (znany nam ze stworzenia Fun Farm i Hocków Klocków), Luca Borsa (niedawno wydany w Polsce Pakal) oraz Stefano Negro (Pic na Wodę!). Gra ukazała się pod sztandarem Egmontu.
W pękatym pudełku, z przyciągającą wzrok zieloną grafiką, znajdziemy: osprzętowanie dla wszystkich z graczy (na które składa się kubek, łyżeczka, planszetka owocu, żetony punków), płytki zwierząt ucztujących u Króla Małp i talię (podzieloną na zadania łatwe i trudne). Tym, co zachwyca we Fruit Cup są oczywiście same owoce. Cały woreczek strunowy (a choćby kilka!) wypełniony różnokolorowymi i różnokształtnymi plastikowymi miniaturkami. Na pierwszy rzut oka- serio!- jest tego mnóstwo. Po przejrzeniu krótkiej instrukcji okazuje się jednak, iż są one uporządkowane. dla wszystkich z uczestników przypada cukier oraz jedna kostka, cząstka, połówka w trzech kolorach (w sumie 10 elementów).
Zasady:
Małpi Król wydał przyjęcie. My spróbujemy zyskać jego przychylność, spełniając owocowe zachcianki! Każdy z uczestników bierze komponenty w wybranym kolorze (kubeczek, łyżkę, planszetkę i żetony z punktami). Na środku umieszczamy stoliki z gośćmi (duże żetony zwierząt). Wybieramy poziom trudności i przygotowujemy odpowiednią talię. W każdym z kubeczków ląduje 10 unikatowych składników (wymienionych wyżej). Jesteśmy gotowi do zabawy!
Każda runda przebiega w czasie rzeczywistym. Odsłaniamy jedną z kart zadania. Znajduje się na niej logiczna łamigłówka, której rozwiązaniem jest królewska zachcianka, przepis na owocową sałatkę. Zawsze mamy określoną liczbę elementów, opis ich kształtów i dopuszczalne kolory. Całe clue zabawy polega na tym, by rozwiązać zadanie i używając łyżeczki, wyłowić zbędny arsenał (uwaga! jeżeli się pomylimy, musimy wszystko wrzucić z powrotem do kubka, ale możemy próbować kolejny raz!).
Pierwsza osoba, która jest "przekonana" o schematy swojego rozwiązania, umieszcza kubek na stoliku króla. Każdy kolejny gracz stawia swoją odpowiedź na żetonach zwierząt oddalonych o 1 od poprzednika. Ostatnia osoba, której nie udało się rozwiązać zadania (bądź nie zdążyła), lokuje swój kubek na "najbliższym wolnym" (uwaga! Jej odpowiedź nie będzie sprawdzana!). Gdy wszyscy "zrealizują zamówienie", odwracamy kartę zadania (stroną odpowiedzi ku górze) i wysypujemy zawartość kubków, rozpoczynając oczywiście od tego wręczonego władcy. Za każdą poprawną odpowiedź (sałatka przyrządzona jest ze składników wymienionych na karcie) otrzymujemy żeton punktów z naszej planszetki odpowiadający "nakarmionemu zwierzakowi". jeżeli popełniliśmy błąd i receptura nie spełnia wymogów- spadamy w rankingu na stolik za ostatnim graczem! Gra trwa do momentu, aż jeden z uczestników zgarnie swój żeton o wartości "0". Zwycięzcą zostaje osoba, która zebrała najwięcej punktów!
Wrażenia:
Zapytacie- jak to się stało, iż Fruit Cup trafił w nasze ręce? Otóż odpowiedź jest prosta- imprezówek nigdy dość. choćby tych zręcznościowych. Lubimy dobrą zabawę, gramy w planszówki, by poczuć emocje, integrację, bliskość ze znajomymi. Nie boimy się wygłupów, ani wyzwań- stawimy czoło choćby najdziwniejszym tworom. I wiecie co? Bardzo nas cieszy fakt, iż i do nas Małpi Król zawitał!
Fruit Cup spełnia wszystkie wymienione wyżej oczekiwania. Dodatkowo jest niezwykle wręcz prościuteńki (w zasadach!). Dzięki temu zagramy absolutnie z każdym- z rodziną, dziećmi, znajomymi, na imprezie, na przerwie w szkole, czy między większymi tytułami. Nie musimy tracić czasu w tłumaczenia- wyjdzie w praniu. Serio! Już po pierwszej "próbnej" kolejce, każdy łapie, o co chodzi... jeżeli chodzi o zasady. A jak z gamplay'em? Bardzo dobrze! Jest zadziwiająco angażujący. Nas to cieszy- zawsze oczekujemy od gry "czegoś więcej". Fruit Cup nie tylko uczy spostrzegawczości, ćwiczy (bądź na imprezie: ośmiesza) małą motorykę, ale także rozgrzewa szare komórki i sprawdza szybkość reakcji. Nie skupia się na jednym aspekcie- działa wielopłaszczyznowo. Nic Wam nie da natychmiastowe rozwiązanie zagadki, jeżeli nie umiecie sprawnie wiosłować łyżką. Z drugiej strony mistrzowskie dłubanie w kubku nie pomoże, jeżeli nie pogłówkujecie nad zagadką. Równowaga!
Wiem. Podobnych tytułów jest na pęczki- Jengi, jengopodobne twory, jengobliźniaczki i budowanie domków z kart. Jasne. Weźcie jednak pod uwagę, iż choćby przy swoich minusach (a takie też są!), Egmont wie, jak wydawać gry! Fruit Cup jest zbiorem wysokiej jakości komponentów, które możecie wykorzystać do animacji dzieci, młodszych niż 8 lat. Pomijam choćby łatwiejsze karty. Chodzi o to, iż w zestawie dostajecie fajny gadżet, jakim jest zbiór owoców- idealnych do ćwiczenia kategoryzacji, porządkowania, zręczności itp. Same łamigłówki? Aż proszą o wykorzystanie ich na kilka sposobów! Jako animator- uważam, iż egzemplarz takiej gry powinien się znaleźć w każdej świetlicy czy bibliotece (nie tylko rodzinnej!)!
Plusy:
+ prosta i dynamiczna zabawa dla wszystkich
+ ćwiczy spostrzegawczość, małą motorykę i szybkość reakcji
+ logiczne myślenie
+ nauka radzenia sobie ze stresem
+ przyspieszenie rundy (nie czekamy na ostatniego!)
+ poziomy trudności
+ kategoryzacja, animacja dzieci (duży potencjał animacyjny)
+ wysokiej jakości komponenty
+ planszowa ciekawostka
Minusy:
- dziwny system punktujący (niby wiem, iż ma wspierać osoby później łapiące grę, ale jednak)
- 160 zł (SCD) to dużo za grę rodzinną, choćby wykonaną ze złota