Jesteś zabiegany? Zestresowany? Złościsz się? Dolegają Ci nerki? Wątroba? Niewyspanie? Życie jest szare? Cierpisz na niedobór cukru? Pogłaszcz sobie alpakę. Nie ważne, co Ci dolega. Nie ma zwierzaków w okolicy? Dobrze, iż jest Nasza Księgarnia i ich przesłodki produkt... Zapraszamy do lektury.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Alpaki to zamknięty w niesfornym pudełeczku karciany tytuł dla 2-4 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Przewidziany czas rozgrywki oscyluje w okolicy 30 minut. Autorem tytułu jest Christian Giove, który w Polsce kojarzony może być z Gildii (Galakta), Origami (Rebel), bądź serią komiksów paragrafowych.
Wspomniałem już, iż pudełko Alpak nijak nie pasuje do półki? Mała cegiełka- format, z którym stykam się pierwszy raz- ozdobiona uroczą grafiką gapiącego się zwierzątka, skrywa: alpakę pierwszego gracz, grubą talię kart (wymiar tarotowy), ściągawki oraz tekturowe (solidne!) ogrodzenia. Jakościowo? Pierwsza klasa! Wypraska ładnie mieści wszystkie komponenty, a miejsce przewidziane zostało choćby na karty w koszulkach. Dołączono również krótką instrukcję i (bonusowo!) krótki komiks 🤣.
Zasady:
Alpaki zwycięży osoba, która zdobędzie największą liczbę punktów. Otrzymujemy je za karty zwierząt umieszczone na wybiegach (za ogrodzeniami). Najwięcej przynosi oczywiście rodzina królewska, najmniej Maluszki- ale to już szczegółowe zasady. Te znajdziecie w instrukcji, podobnie jak przygotowanie. Tutaj przytoczymy pobieżny schemat.
Na początku rozgrywki talia gracza składa się z maluszków i placów budowy. Te pierwsze służą do rozwoju, czyli zakupu zwierząt umieszczonych na rynku (skład jest ustalany przed rozgrywką, jak w Dominionie). Te drugie rozbudowują naszą łąkę, dodając ogrodzenie w strefie gry. W swoim ruchu podejmujemy się kilku działać (w dowolnej kolejności). Pierwsza możliwość to wykorzystanie zdolności alpaki. Jasnoniebieskie, aktywowane po zagraniu karty z ręki, oferują pieniążki lub akcję wykonywaną natychmiastowo. Ciemnoniebieskie działają jeżeli alpaka znajduje się na łące (za ogrodzeniem), wprowadzając raczej pasywki i zasady "na koniec gry". Wykorzystanie zdolności nie podlega innym restrykcjom- możemy z nich korzystać, ile razy chcemy, w dowolnej kolejności (póki mamy karty w ręku). Pozostałe akcje- kupienie nowej alpaki (odrzucając wymaganą kwotę) oraz umieszczenie jej na łące (podłożenie pod ogrodzenie)- posiadają ograniczenie: raz na turę.
Rozgrywka trwa do momentu, aż jeden z graczy zapełni ostatnie wolne pole za swoim czwartym ogrodzeniem. Należy wtedy rundę rozegrać do końca (by każdy miał tyle samo tur!) i podliczyć punkty. Uwaga! Wszystkie wartości zliczamy tylko z alpak na łące! Talia i karty na ręku nie dają nic.
Wrażenia:
Zachwycaliśmy się już Lamą, pamiętacie (TUTAJ)? Alpaki również sprawiły nam sporo radości, tym bardziej, iż choć na pozór są słodkie, w rzeczywistości to cwany i wyśrubowany deckbuilding. Wiadomo- takie lubimy najbardziej! Czy pomogą na dolegliwości ze wstępu? Tak jak każda planszówka- czy to słodkie Alpaki, czy kolosalny Cthulhu: Death May Die! Pomagają na każdą dolegliwość (ale dla pewności- przejdźcie się jeszcze z nimi do lekarza 😉).
Jeśli chodzi o wrażenia z rozgrywki, to jest to jedna z ciekawszych odsłon naszej ulubionej mechaniki. Deckbuilding podszyty klasyką, wzmocniony laboratoryjną precyzją, wyciskający z formy ostatnie soki. Jest elegancko, czytelnie, praktycznie, dynamicznie- a z drugiej strony esencjonalnie- na kartach pojawiają się aż trzy możliwości zastosowania (2 kolory zdolności i płatność), każdy ruch jest ważny. Dużo się dzieje. Przyznajemy bez ogródek: mocny tytuł, jak na rodzinne portfolio Naszej Księgarni. Nie jest trudny, cechuje się raczej prostymi zasadami, ale wydaje się być oczko wyżej niż Wyprawa do El Dorado. Podejrzewam więc, iż poziom wymaganego zaangażowania- mimo przesłodkości alpak- może być lekko niestrawny dla familii z młodszymi dziećmi. Trud czytania ze zrozumieniem i wychwytywania zazębień nie znajdzie tutaj odpowiedniego wynagrodzenia dla dzieci (co innego budowanie talii i umieszczanie zwierząt na łące, a co innego "fizyczne" bieganie za skarbem).
Jestem jednak pewien, iż Alpaki to dawka słodyczy dla geeków. Mechanicznie zaoferowano tu kilka niuansów, które wpływając na charakter zabawy i czynią rozgrywkę atrakcyjniejszą dla średniozaawansowanych graczy. Przede wszystkim pobudzają szare komórki już od pierwszych ruchów. Wiadomo- skupienie pozwala sprawnie zbudować silniczek i zyskać przewagę nad przeciwnikami. Nie można sobie pozwolić na puste przebiegi, bo chwila nieuwagi mocno wyhamowuje (zwłaszcza przy losowym zestawie odczuwalna jest ciasnota!) i skutkuje brakami w zasobach- kart jednego typu jest max. 4 (odczuwalne zwłaszcza na pełen skład). Rzutuje to oczywiście na nasze decki- co my odbieramy pozytywnie. Talie porządnie rotują (dużo przetasowań, mocniejsze zwierzęta szybciej wchodzą na rękę) i zachowują rozsądny rozmiar (kupowanie i łąkowanie ograniczone do 1 karty na turę). Ponadto wyłożone za ogrodzenie punkty zwycięstwa, nie tylko nie zaśmiecają ręki, ale wprowadzają kolejną płaszczyznę rozgrywki- wzmacniają naszą turę pasywnymi zdolnościami (mocniejsza ekonomia, dobór czy podmianki). jeżeli jeszcze nie mieliście okazji Alpak sprawdzić, to zachęcam! Piękne i bardzo satysfakcjonujące- idealne jako Mikołajkowy upominek.
Plusy:
+ przeurocza otoczka graficzna
+ interesująca forma deckbuildingu
+ duże karty, czytelne i eleganckie, łatwo się tasuje
+ spora regrywalność
+ proste zasady i przyjemność z rozgrywki
+ wielowarstwowość zabawy (potrójne zdolności)
+ dynamiczny przebieg
+ ciągła rotacja talii
+ dobrze działa w każdym składzie osobowym
+ pudełko mieści karty w koszulkach
+ pudełko mieści karty w koszulkach
Minusy:
- niezgrabna bryła pudełka
- ciut za trudna dla rodzin z młodszymi dziećmi