Nie będę ukrywał, iż do najnowszej odsłony Call of Duty, jaką jest Black Ops 7, podchodzę z dużym dystansem. Wynika to głównie z faktu, iż wydawało się, iż tym razem to Battlefield 6 robi wszystko lepiej — a przynajmniej spójniej. Mimo to, jeżeli chodzi o multiplayera w BO7, muszę przyznać, iż grało mi się naprawdę dobrze.
Movement, gunplay i fajerwerki
Zacznijmy od movementu. Nie odczułem tutaj żadnych drastycznych zmian względem poprzedniej odsłony Black Ops. Raczej nazwałbym to dalszym szlifowaniem diamentu. Bo choć w serii nie brakuje elementów, które potrafią wybić z immersji — jak choćby mil-sim skiny w stylu Silent Boba czy Snoop Doga — tak w kwestii samego poruszania się postaci trudno się do czegokolwiek przyczepić. No, chyba iż ktoś po prostu nie lubi dynamicznej, arcade’owej rozgrywki, z której Black Ops słynie. Dla takich graczy tempo może okazać się zbyt intensywne, choć tym razem wydaje się nieco spokojniejsze i bardziej stonowane, co może pozytywnie zaskoczyć.
Battlefield 6 – wrażenia z otwartej bety
Gunplay wykonano wręcz mistrzowsko. Czuć różnicę między karabinami szturmowymi a pistoletami maszynowymi. Jedynie snajperki wypadają słabiej — głównie ze względu na niewielkie mapy i ograniczoną liczbę trybów. Duże znaczenie mają modyfikacje broni, które (choć nie zawsze) faktycznie wpływają na jej zachowanie. Myślę, iż balans zostanie jeszcze dopracowany wraz z kolejnymi patchami.

„Fajerwerki”, o których wspominam, odnoszą się do killstreaków — dobrze znanego już systemu nagród. Zawsze miałem do niego mieszane uczucia, bo premiował lepszych graczy, wzmacniając efekt „kuli śnieżnej”. Tym razem mam wrażenie, iż ich odblokowanie jest łatwiejsze, zwłaszcza poprzez wykonywanie zadań typu objective, a nie wyłącznie polowanie na fragi. W poprzednich odsłonach istniały co prawda odpowiednie perki, jednak finalnie trudniej było zdobyć wszystkie trzy efekty killstreaków. Nie potrafię jednoznacznie ocenić, czy to efekt zmian w balansie, czy w sposobie naliczania punktów — może po prostu miałem „dobre dni” podczas bety, bo strzały siadły aż za dobrze.
Oprawa wizualna, optymalizacja, bugfest
Pod względem oprawy wizualnej jest… bez zaskoczeń. Odnoszę wrażenie, iż twórcy osiągnęli już tak wysoki poziom graficzny, iż trudno będzie im przeskoczyć samych siebie. Owszem, modele postaci i broni są nieco dopracowane, ale nie jest to coś, co powoduje efekt „WOW”. Animacje ruchów również uległy poprawie, choć różnica nie jest znacząca.
Jeżeli chodzi o optymalizację — problemów nie zauważyłem. Przez całą rozgrywkę miałem stabilne 165 FPS (limitowane z racji matrycy 165 Hz). Trudno mi jednak ocenić, jak tytuł radzi sobie na słabszym sprzęcie, bo w tej chwili dysponuję dość mocnym pecetem. Szkoda tylko, iż w becie zabrakło trybu w stylu Ground War, który pozwoliłby sprawdzić silnik w bardziej wymagającym scenariuszu.
Niestety, tu kończą się pochwały. jeżeli chodzi o HUB Call of Duty oraz związane z nim błędy, gra wypada słabo. System logowania wygląda następująco: uruchamiamy grę (hub) z aplikacji (Steam/Battle.net) → przechodzimy pierwszy proces weryfikacji → wybieramy tryb → następuje zamknięcie huba → uruchamia się tryb jako nowa aplikacja → ponowna weryfikacja. I tu zaczyna się problem — na około 15 uruchomień bety aż 8 razy dostałem komunikat o braku połączenia z internetem, mimo iż chwilę wcześniej weryfikacja w hubie przebiegła pomyślnie. Wiem, iż tak bywało „od zawsze”, ale ciężko to uznać za akceptowalne rozwiązanie.
Zdarzały się też inne błędy: gracze potrafili dostawać się w niedostępne miejsca (niczym w starych Battlefieldach po „skakaniu po pikselach”). Najbardziej jednak rozbawiła mnie kwestia związana z anty-cheatem. Okazało się, iż aby w ogóle zagrać, trzeba włączyć w BIOS-ie TPM oraz Secure Boot. Problem w tym, iż Call of Duty często błędnie rozpoznaje te ustawienia — mimo iż wszystko jest aktywne, gra potrafi twierdzić inaczej. A jakby tego było mało, nowy Ricochet już teraz wydaje się dziurawy jak sito. Społeczność donosi, iż cheaterzy mają się świetnie, co można zresztą zobaczyć na przykładzie klipu poniżej.
CHEATER ON DAY 1 OF BLACK OPS 7 BETA LMFAO!!! pic.twitter.com/KkkW55vZaO
— Nicari (@Nicari) October 2, 2025
Podsumowanie – czy warto zainteresować się Black Ops 7?
Na ten moment najlepiej po prostu sprawdzić tytuł samemu podczas otwartych testów beta (5–8 października). Wtedy każdy przekona się, czy ten styl rozgrywki mu odpowiada. Jedno jest pewne — o ile poprzednie części Call of Duty niemal nie miały konkurencji w segmencie militarnych shooterów, o tyle Battlefield 6 stanowi dziś realne wyzwanie. Wiele też zależy od tego, jak wypadnie kampania dla jednego gracza i finalny balans trybów online.
Cieszy mnie jednak, iż mimo początkowego sceptycyzmu moje nastawienie do tej odsłony zaczyna się zmieniać. Na koniec nie pozostaje nic innego, jak życzyć udanych fragów na polu bitwy — bo przecież nic nie daje takiej satysfakcji, niezależnie od tego, po której stronie się walczy.
Gameplay (PC)

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.
Za dostarczenie kodu do bety dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.