Corsair K65 Plus Wireless CoD Black Ops 6 Edition – recenzja. Klawiatura nie tylko dla fanów strzelanek

2 dni temu

Corsair na rynku peryferiów gamingowych obecny jest od dawna. Z klawiaturą K65 Plus Wireless zagorzali fani tej marki mieli już okazję się zapoznać. W nasze ręce trafiła jednak specjalna wersja przygotowana z myślą o premierze Call of Duty Black Ops 6. Względem oryginału różni się wyłącznie „kamuflażem” i cyfrowymi dodatkami do gry, ale to dobra okazja, by bliżej przyjrzeć się tej konstrukcji.

Specjalna edycja dla fanów Call of Duty

Corsair K65 Plus Wireless Call of Duty Black Ops 6 Edition względem „zwykłej” edycji różni się wyłącznie kolorystyką. Producent postawił tu na ciemną podstawę fajnie współgrająca z ciemnoszarymi klawiszami. Dodatkowym walorem estetycznym są pomarańczowe wstawki nawiązujące do motywu z gry – z lewej strony widoczny jest smok (mam nadzieję, iż fani gry nie obrażą się na mnie, jeżeli to zupełnie inne zwierzę), a klawisz Escape otrzymał całkowicie pomarańczowy (i przez swoją błyszczącą fakturę nieco tandetny) wygląd, podobnie zresztą jak Enter.

W podobnej barwie utrzymane jest metalowe pokrętło wielofunkcyjne, ale ono ze względu na swoją fakturę, nieco bardziej wpada w kolor miedziany i wygląda całkiem nieźle.

Dodatkowym smaczkiem są pomarańczowe literki na wybranych klawiszach. Początkowo zastanawiałem się, dlaczego właśnie te przyciski postanowiono wyróżnić inną barwą, w pierwszej kolejności wskazując na funkcje w grze, ale po chwili zmóżdżenia doszedłem do wniosku, iż z pomarańczowych klawiszy można ułożyć napis „Black Ops”. Czy to fajne nawiązanie do gry? Być może. Czy początkowo wprowadza w błąd? Owszem.

Dla osób, które zdecydują się zakupić wersję Black Ops klawiatury, przygotowano też cyfrowe dodatki do gry. Czy warto więc zdecydować się właśnie na nią? Cóż, klasyczna wersja to w tej chwili koszt niespełna 600 zł, natomiast edycja Call of Duty kosztuje 730 zł. Dopłacanie niemal 150 zł za inne malowanie jest dla mnie grubą przesadą, ale domyślam się, iż dla fanów gry to żadna przeszkoda. Tym bardziej iż Corsair ma w swojej ofercie również inne peryferia w podobnym malowaniu, więc finalnie można skompletować sobie fajny zestaw.

Klawiatura z konstrukcją 75%

Wróćmy jednak na ziemię i od dzisiaj zajmijmy się tym, co w obu wersjach jest niezmienne. Klawiatura utrzymana jest w konstrukcji 75%. Pozbawiona jest więc klawiszy numerycznych, a rozmiarowo jest mniejsza od TKL. To bardzo fajna opcja dla osób, którym zależy na minimalistycznej, ale wciąż praktycznej klawiaturze.

Z taką bryłą idą jednak pewne ograniczenia. O braku klawiszy numerycznych już wspominałem, więc absolutnie nie jest to klawiatura do pracy biurowej. Diody sygnalizujące działanie klawiszy specjalnych (np. Caps Locka) przeniesiono nad strzałkę kierunkową. To dość dziwne miejsce i trzeba się do niego przyzwyczaić.

Poza tym rozkład klawiszy jest jednak bardzo fajny i gwałtownie można się do niego przyzwyczaić. Na klawiaturze gra i pisze się przyjemnie. Nie widziałbym przeszkód, by była ona moim głównym wyborem, choć brak sekcji numerycznej początkowo nieco by bolał.

Cieszy natomiast przywiązanie do szczegółów. Sprzęt można przełączyć dzięki specjalnego przycisku w tryb Mac, by działał na komputerach Apple. Producent zadbał choćby o dodatkowe oznaczenia na klawiszach dla tego systemu, by praca była w pełni komfortowa.

Solidna podstawa

Corsair porządnie przyłożył się do konstrukcji. Postawa wykonana jest z metalu. O podłoże opiera się na czterech gumowych podstawkach. Dostępne są też dwie podpórki, dzięki których można regulować kąt nachylenia.

Całość jest wyjątkowo sztywna i stabilna. Nic tu się nie gnie ani nie skrzypi. Dodatkowo producent zastosował specjalne maty wygłuszające, dzięki czemu sprzęt jest stosunkowo cichy, jak na klawiaturę mechaniczną. Przełączniki są oczywiście słyszalne, ale w ten przyjemny i nieirytujący sposób. Dodatkowo można je zmienić na zupełnie inne bez wyłączania klawiatury. W zestawie znajduje się specjalny kluczyk do wymiany przełączników. Kompatybilne będą wszystkie standardowe przełączniki 3- i 5-pinowe.

Na uwagę zasługuje pokrętło w prawym górnym rogu klawiatury. Standardowo służy ono do regulacji głośności i wyciszania dźwięku, ale za pomocą klawiszy funkcyjnych można zmienić tryb pracy np. na sterowanie oświetleniem czy choćby scrollowanie stron internetowych. To bardzo fajna opcja. W dodatku jest ona dość logicznie oznaczona na klawiszach, więc można to rozgryźć bez konieczności sięgania po instrukcję.

Nie sposób też pominąć podświetlenia, które w przypadku K65 Plus Wireless jest zjawiskowe. Niektórzy być może będą narzekać na fakt, iż klawisze w ogóle nie są przezroczyste. Osobiście taki efekt mi się podoba znacznie bardziej, a jakość kolorów i nasycenia jest więcej niż zadowalająca. Oczywiście w dedykowanym oprogramowaniu można sterować oświetleniem na milion sposobów. Z kolei dioda przy klawiszu Escape dzięki swojej barwy informuje nas o stanie naładowania baterii.

Przełączniki coś mi przypominają

K65 Plus Wireless bazuje na przełącznikach Corsair MLX Red, które na papierze prezentują się świetnie. To liniowa opcja, a więc bez wyczuwalnego punktu aktywacji. Reagują mniej więcej w połowie skoku (1,9 mm)., a ich całkowity zakres to 4 mm. Do tego dochodzi niska siła potrzebna do aktywacji – 45 gramów oraz wytrzymałość na poziomie 70 mln kliknięć.

Nie wiem, jak innym, ale mi specyfikacja bardzo mocno przypomina klasyczne Cherry MX Red. Różnią się wyłącznie większą żywotnością, co może wskazywać, iż Corsair wszedł w kooperatywę właśnie z tym producentem. Co oczywiście jest wyłącznie zaletą.

Nie ukrywam, iż jestem dużym fanem czerwonych przełączników. Specyfikację mają doskonale skrojoną pod intensywne gry i gwałtownie reagują na polecenia. Także podczas pisania sprawują się świetnie. Kolejne literki są wklikiwane błyskawicznie – aż chce się na tym sprzęcie pisać.

Niestety już podczas pisania tej recenzji zauważyłem duży mankament. Bateria po kilkudziesięciu godzinach zaczęła wołać o prąd, więc podłączyłem dołączony do zestawu kabel i zaczęły dziać się cuda.

Nagle nie wszystkie klawisze zaczęły rejestrować akcję. Niektóre cyfrowo zacinały się aż do ich odkliknięcia. Generalnie klawiatura stała się bardzo irytująca. Problem zniknął po odłączeniu kabla. To prawdopodobnie problem z firmware, ale warto to mieć na uwadze.

Wiele opcji łączności i przyzwoita bateria

Corsair K65 Plus Wireless zaskakuje opcjami łączności. Sprzęt można używać przewodowo, ale warto to robić tylko podczas ładowania. Oprócz tego można go połączyć z komputerem lub konsolą dzięki adaptera 2,4 GHz. Do tego dochodzi też moduł Bluetooth, na którym można sparować i gwałtownie przełączać się pomiędzy choćby 3 urządzeniami.

Według zapewnień producenta bateria wytrzymuje choćby 260 godzin. Do tego wyniku choćby się nie zbliżyłem. Z włączonym podświetleniem i w trybie 2,4 GHz pozwala na pracę przez maksymalnie kilkadziesiąt godzin, co wciąż jest niezłym wynikiem. W praktyce trzeba ją ładować raz na około 2 tygodnie przy w miarę intensywnym użytkowaniu.

Software z gatunku tych, których się nie lubi

Klawiatura z powodzeniem działa bez konieczności instalacji dodatkowego oprogramowania, ale oczywiście software daje kolejne możliwości, jak choćby tworzenie makr, modyfikacja podświetlenia czy przypisywanie specjalnych funkcji do każdego przycisku.

Niestety oprogramowanie Corsair iCUE chce być czymś więcej. To potężny i zamulający kombajn, który oferuje wiele nieprzydatnych funkcji i… reklam. Dodatkowo zużywa nieco zasobów systemowych (jak na tego typu aplikację), więc posiadacze słabszych komputerów mogą odczuć negatywne skutki działania.

W dodatku software jest dość problematyczny. Znikające w nim sprzęty to normalka, a próba wykonania aktualizacji firmware pomimo szczerych chęci kilkukrotnie spaliła na panewce. Na szczęście klawiatura ma 1 MB wbudowanej pamięci, do której można wgrać choćby 4 profile. Z systemu można więc skorzystać jeden raz, wszystko poustawiać pod siebie i pożegnać na zawsze, by więcej się nim nie irytować.

Świetna klawiatura z drobnymi wadami

Corsair K65 Plus Wireless to naprawdę dobra klawiatura mechaniczna. Jej wykonanie nie pozostawia wiele do życzenia, a zastosowane przełączniki świetnie sprawdzają się do grania i pisania. Dodatkowym atutem jest możliwość ich zmiany w locie, jeżeli zajdzie taka potrzeba.

Pokrętło jest przemyślane i wyjątkowo przydatne. Imponuje też dopracowane podświetlenie. Niestety nieco do życzenia pozostawia kwestia firmware’u. Po podłączeniu kabla do ładowania zaczęły dziać się „cuda”, a klawiatura straciła swój pazur. Dodatkowo w oprogramowaniu nie można było wykonać aktualizacji, a sam software sprawia wrażenie niepotrzebnego i zamulającego kombajnu.

Osobną kwestią pozostaje cena. O ile standardowa edycja jest wyceniona rozsądnie, tak wersja Call of Duty wydaje mi się już nieco przesadzona względem tego, co otrzymujemy. Mimo wszystko Corsair K65 Plus Wireless to jedna z lepszych klawiatur w standardzie 75%.

Mocne strony:

  • solidna budowa i stabilna podstawa
  • bardzo dobre przełączniki
  • responsywna choćby w trybie bezprzewodowym
  • wiele opcji łączności
  • efektowne podświetlenie
  • przełączniki hot swap
  • ciekawa kolorystyka wersji Call of Duty
  • w pełni kompatybilna z macOS

Słabe strony:

  • wygórowana cena wersji Call of Duty
  • problemy z klawiaturą po podłączeniu kabla
  • komplikacje z oprogramowaniem
corsairgamingklawiatury
Idź do oryginalnego materiału