Remake Dead Space od studia Motive to nie tylko należyty hołd oddany wspaniałej grze. To również jedna z najstraszniejszych produkcji, z jaką miałem do czynienia. Grając w nowe Dead Space czuć szczerą grozę i jest to uczucie wspaniałe.
Szczere przerażenie. Z całego spektrum możliwych stanów właśnie to uczucie towarzyszyło mi, gdy pozbawiony broni uciekałem przed pierwszymi potworami spotykanymi na kosmicznej fregacie Ishimura.
Remake cudownie odtwarza najlepsze – bo najstraszniejsze – sceny z Dead Space, a gracz już od pierwszych minut czuje: to nie zwykły horror. To groza doprowadzona do perfekcji.
Jestem szczerze zachwycony tym, jak cholernie przerażający jest remake Dead Space
Moją pierwszą grą na PSX było Resident Evil 2. Nie mogłem spać po nocach przez Silent Hilla. Uwielbiałem Fatal Frame i do teraz czekam na powrót serii Clockwork Tower. Horrory straszyły mnie od lat 90, to mój ulubiony gatunek gier i nie potrafię przejść obojętnie obok żadnego z nich. Dlatego, kiedy piszę, iż coś jest cholernie przerażające, to uwierzcie mi: jest cholernie przerażające.
Oryginalny Dead Space był jedną z kilku mocnych zachodnich odpowiedzi na japońskie horrory. Azjaci zdominowali ten gatunek, ale Dead Space zrobił potężną wyrwę w tej dominacji. Gra udowadniała: na Zachodzie też wiedzą, jak straszyć. Głównym cel remake’u jest dokładnie taki sam: siać grozę. Wszystko inne – walka, rozwój postaci, eksploracja – to tylko dodatek. Czuć, iż twórcy remake’u – tak samo jak oryginału – chcą straszyć każdą konfrontacją.
To jest właśnie cudowne: choćby posiadając kilka ulepszonych broni w ekwipunku, wzmocniony pancerz i sporo odłożonej amunicji, Dead Space wciąż straszy. Wciąż zaskakuje. Wciąż sprawia, iż nerwowo wiercisz się w fotelu, niepewny tego, czy aby nie widziałeś czegoś w rogu ekranu. Festiwal rewelacyjnie wyreżyserowanych momentów, każdy inny od poprzedniego i każdy napędzający stracha.
Remake Dead Space dodaje tonę nowości, zachowując wierność oryginałowi tam, gdzie to potrzebne
EA Motive odtworzyło najlepsze sceny grozy w zasadzie jeden do jednego, ale w wielu innych obszarach znacznie unowocześniło tytuł. W praktyce zmiany okazały się niezwykle trafione i cudownie ulepszaną oraz rozwijają rozgrywkę, na rozmaitych frontach.
Podoba mi się, iż lokacje zostały poszerzone o dodatkowe pomieszczenia. Często blokowane poziomami dostępu, które odblokowujemy realizując opcjonalne zadania. Dzięki temu choćby fani, którzy znają układ Ishimury na pamięć, będą zaskoczeni i zetkną się z nowym wyzwaniem.
Jestem także wielkim fanem tego, iż główny bohater zyskał własny głos. Isaac Clarke rozmawia przez interkom z innymi bohaterami, co nadaje narracji dodatkowej głębi. Dialogi wypowiadane przez Isaaca są naprawdę dobre. Nie czuć, iż Motive podmienia bohatera na innego, chociaż studio choćby zmieniło mu twarz. Do tego na taką średnio wzbudzającą sympatię.
W remake’u znalazły się także zupełnie nowe, wielkie obszary w którym będziemy swobodnie unosić się przy pomocy silników skafandra. Taka mechanika dryfu debiutowała dopiero w Dead Space 2, ale twórcy postanowili ją wdrożyć, by jeszcze bardziej urozmaicić eksplorację, co – nie licząc pewnej sekwencji z kalibracją dział na zewnątrz fregaty – świetnie sprawdza się w praktyce.
Zmieniła się również walka. Teraz mechanika rozczłonkowywania nekromorfów jest trudniejsza, ponieważ potwory zyskały dodatkową warstwę tkanki. Trzeba ją najpierw odpowiednio rozszarpać, aby potem odcinać przeciwnikom kończyny. Albo wyrywać je dzięki magnetycznej rękawicy, a następnie dziurawić nekromorfy ich własnymi ostrzami. Bestie bardzo tego nie lubią. Będąc przy walce, część broni otrzymała alternatywne sposoby działania, jak karabin z minami czy miotacz ognia tworzący defensywną ścianę płomieni.
Wszystkie te zmiany sprawiają, iż nowy Dead Space to kapitalna przygoda dla fanów jak i zupełnie nowych graczy
Najlepsza odsłona serii stała się lepsza niż kiedykolwiek: większa, bardziej zróżnicowana, ładniejsza, ciekawsza. Jednocześnie jest świetnym tytułem dla kogoś, kto z Dead Space nie miał nigdy do czynienia. Szczerze, to cząstka mnie mocno zazdrości wszystkim tym, którzy na pokład fregaty Ishimura wejdą po raz pierwszy w życiu. Ile bym dał, by na nowo przeżyć to wszystko.
Bardzo dobrą decyzją jest dodanie do gry trybu New Game+. W nim nie tylko przenosimy poprzednie zdobycze do nowej rozgrywki, ale zyskujemy dostęp do nowego poziomu skafandra, a na pokładzie grasuje zmodyfikowany typ przeciwników. Takie elementy sprawiają, iż Dead Space okazuje się bardzo satysfakcjonującym produktem, z którym można spędzić sporo czasu. Na każdym kroku czuć, iż Motive przyłożyło się do remake’u.
Audio, audio i jeszcze raz audio. W Dead Space albo grasz na słuchawkach, albo nie grasz wcale
Dead Space wygląda okazale. Klimatycznie, ostro, brudno, autentycznie. Jednak do oprawa dźwiękowa zrobiła na mnie największe wrażenie. Dziwne szepty podżegające do robienia strasznych rzeczy. Zawodzenie mutantów. Łkanie dzieci. Krzyki. Wszystko to kapitalnie rozkłada się na wirtualnej scenie przestrzennej. Nie tylko w pierścieniu 360 stopni, ale również na linii odległości od odbiorcy. Jakość audio jest rewelacyjna, a efekt przestrzenny znakomity.
Co do samej grafiki, tutaj rekomenduję rozgrywkę w trybie wydajności. Wtedy zyskujemy 60 klatek na sekundę. Uzysk z alternatywnego trybu 4K jest zbyt mały, by stanowił wyraźną różnicę. Natomiast płynniejsza rozgrywka znacząco przekłada się na pozytywny odbiór tej świetnej gry.
Remake Dead Space nie jest jednak idealny, mam kilka zastrzeżeń
Jedno z nich dotyczy odświeżonej grafiki. Chociaż remake jest niezwykle klimatyczny, oprawa potrafi być momentami nierówna. Szczegółowe, pełne światłocieni wnętrza Ishimury potrafią silnie kontrastować z bohaterem w skafandrze o nieostrych teksturach. Zwłaszcza na hełmie. Byłem szczerze zdumiony tym dysonansem.
Innym mankamentem Dead Space jest zachowanie ciał poległych przeciwników. Nekromorfy uwielbiają wpadać w ściany i sufity, albo dostawać niezamierzonych pośmiertnych spazmów. Na skutek błędnego zachowania obiektu miałem serce w przełyku, bo cielsko świeżo ubitej bestii zaczęło sunąć po ziemi w moim kierunku. Niezamierzony błąd, ale zdumiewająco przerażający.
Do tego podczas ogrywania wersji dla PS5 zdarzyło mi się, iż nie zaskoczył najważniejszy skrypt scenariusza fabularnego. Postaci pobocznej nie było tam, gdzie powinna być, przez co cała Ishimura zastygła w dziwnym transie. Drzwi przestały działać. Potwory zaczęły chować się w ciemnych zakamarkach. Nawigacja w skafandrze wariowała. Osobliwe doświadczenie. Na szczęście wczytanie stanu gry rozwiązało problem.
Nowy Dead Space to cudowny horror, bardzo dobry remake, niezwykle udana gra
Produkcja Motive broni się jako dobra gra, która wciąga i nie pozwala odejść od monitora. Zmienność eksploracji, mechanika walki z dodatkowym stopniem skomplikowania czy New Game+ – wszystko to pracuje na bardzo pozytywny odbiór. Dead Space broni się także jako remake. Z jednej strony wierny oryginałowi tam, gdzie to ważne i potrzebne, ale z drugiej pełen niespodzianek oraz dodatkowych elementów, przez co zaskoczy największych fanów serii.
Największe zalety:
- Dead Space jest cholernie straszny
- Remake wierny oryginałowi tam gdzie to potrzebne…
- …ale z wieloma niespodziankami
- New Game+
- Kapitalne audio na słuchawkach
- Nowe elementy i mechaniki: walka, dryfowanie, zasilanie
Największe wady:
- Nierówna oprawa graficzna
- Zachowanie ciał pokonanych przeciwników
- Za mało automatycznych punktów zapisu
Najważniejsze jest jednak to, iż mamy do czynienia z bardzo, bardzo, bardzo przerażającą produkcją. Od lat tak się nie bałem przed konsolą. Dead Space trzyma gracza za gardło od pierwszej do ostatniej minuty. Kilkadziesiąt świetnie wyreżyserowanych, unikalnych konfrontacji sprawia, iż rutyna nie pojawia się choćby na moment. Do samego końca nie mogłem czuć się pewnie i do samego końca nerwowo oglądałem się za siebie. Wspaniała, wspaniała przygoda.
Dead Space to najlepszy zachodni horror w jaki grałem od wielu, wielu lat.