Pomimo urlopu starałem się codziennie odwiedzać swojego Strażnika chociaż na chwilę. Niestety podczas wizyty w Czechach nie miałem zbyt wiele czasu. Skupiałem się raczej na Portalu i szybkim wbijaniu poziomu Mocy. Na szczęście tygodniowy pobyt na Mazurach pozwolił mi doładować baterie i w końcu sprawdzić co fabuła Destiny 2: Na Krawędzi ma do zaoferowania. Naprawdę byłem ciekaw czy nowy wątek przyciągnie mnie na dłużej i czy pozwoli świeżym graczom zagłębić się w głęboki świat kosmicznej sagi Bungie.
Spis Treści
- Który to już sezon?
- Wezwanie od Dziewiątki
- Teleport, przekształcenie i iskierka
- Kulką przez Keplera
- Czas na end game
- Podsumowanie

Który to już sezon?
Moja ciekawość gwałtownie została rozwiana szczególnie w tym drugim przypadku. Wątek główny jest pełen odniesień do dawno już przedstawionych postaci. Echa z epizodów poprzedzających dodatek również się przewijają. Oznacza to, iż po raz kolejny trzeba nadrobić zaległości. Niestety znaczna część zawartości, która pojawiła się po Ostatecznym Kształcie, została usunięta, więc jednym sposobem na uzupełnienie brakujących wiadomości jest przeczesanie internetu lub obejrzenie skrótów wydarzeń na platformie YouTube. Według mnie jest to stracona szansa na pozyskanie większego grona odbiorców. Nikt nie lubi rozpoczynać oglądania nowego serialu od środka, a tak najprawdopodobniej czuje się osoba, która dopiero zaczyna przygodę z Destiny 2.
Wezwanie od Dziewiątki
Zaprawieni w bojach Strażnicy i Strażniczki natomiast gwałtownie wpadną w wir intrygi rozpoczętej przez Dziewiątkę. Nie ukrywam, iż dość gwałtownie wkręciłem się w historię tego DLC. Po wylądowaniu na Keplerze i ukończeniu misji wprowadzającej z zainteresowaniem śledziłem dalsze losy głównych postaci. Oczywiście wszystko kręci się wokół kolejnej katastrofy zagrażającej całemu Układowi Słonecznemu, ale dla mnie nie to było najważniejsze. Z wypiekami na twarzy poznawałem przeszłość Ikory Ray, a Lodi gwałtownie dołączył do grona moich ulubionych bohaterów tego uniwersum. Z Orin natomiast spędziłem jeszcze zbyt mało czasu, ale powoli zaczynam się do niej przekonywać.
Nie będę tu za bardzo opisywał fabuły, bo nie chcę niechcący zdradzić czegoś, czego nie powinienem. Powiem tylko, iż ukończenie kampanii zajęło mi około 9 godzin. Całość jak zwykle polegała na strzelaniu, gadaniu oraz zdobyciu konkretnych przedmiotów potrzebnych do zasilenia jakiegoś wihajstra. Szkoda, iż ekipa z Waszyngtonu nie spróbowała czegoś nowego. Nie zrozumcie mnie źle. Ja lubię taki format, ale po ponad 10 latach deweloperzy mogliby wprowadzić jakieś dodatkowe zadania urozmaicające rozgrywkę. Podobało mi się natomiast, iż praktycznie każda walka z większym przeciwnikiem wymagał wykorzystania wprowadzonych wraz z Destiny 2: Na Krawędzi zdolności.

Teleport, przekształcenie i iskierka
Oprócz zapoznania gracza z wątkiem głównym fabuła Destiny 2: Na Krawędzi służy też jako lekki samouczek nowych umiejętności. Do naszej dyspozycji został oddany relokator, za pomocą którego aktywujemy specjalne teleporty. Uczymy się również modyfikować materię, co pozwala przestawiać konkretne elementy otoczenia. Oprócz tego dostajemy także opcję przemiany w iskry materii, czyli małą prądową kulkę. Te trzy moce służą jako narzędzia do otwierania wcześniej niedostępnych przejść, pomagają nam w walce oraz pozwalają gwałtownie przenosić się z miejsca na miejsce.
Zdolność iskry materii z początku bardzo mnie irytowała, ale teraz nie wyobrażam sobie poruszania po planetoidzie bez niej. Przydaje się także na wyższych stopniach trudności, ponieważ pozwala ukryć się przed ogniem przeciwników i spokojnie odzyskać zdrowie. Najgorzej sprawdza się w ciasnych korytarzach, gdyż kamera zaczyna wariować, ale nauczyłem się nie zwracać na to za bardzo uwagi. Relokator sprawia wrażenie dodanego na siłę. Wkurzało mnie jego wykorzystanie w niektórych misjach fabularnych. Szukanie przekaźników uruchamiających teleporty niepotrzebnie wydłużało niektóre z nich. Doceniam natomiast jego zdolności bojowe. Władowanie wielkiej fioletowej kuli w hordę przeciwników daje sporo frajdy.
O możliwości modyfikowania materii nie napiszę zbyt wiele, albowiem nie ma dodatkowego zastosowania. Koniec końców wszystkie trzy moce przekonały mnie do siebie. Poza tym są one potrzebne, aby dostać się do poukrywanych tu i ówdzie skrzyń. Czasami trzeba się nieźle nagłowić, aby dostać się w jakieś sekretne miejsce. Być może znajdująca się po drugiej stronie nagroda nie zawsze jest warta świeczki, ale mnie wystarczy sama satysfakcja z rozwiązania przygotowanej przez Bungie zagadki.

Kulką przez Keplera
W swoich pierwszych wrażeniach z Na Krawędzi napisałem, iż nowa lokacja niespecjalnie przypadła mi do gustu. Nie dość, iż zauważyłem lekkie pogorszenie grafiki, to jeszcze sam teren wydawał mi się za bardzo kolorowy. Od tamtej pory spędziłem na powierzchni planetoidy kilkadziesiąt godzin i przyznam, iż moje zdanie uległo zmianie. Kepler jest pełen pięknych widoków, do których niestety trzeba się dokopać. Ostateczna bitwa w ostatnim zadaniu fabularnym to istna uczta dla oczu. Podczas wędrówki trafimy zarówno do ciasnych korytarzy pełnych zmutowanych Upadłych jak i rozległych jaskiń, po których grasują Vexy. W związku z tym nie rozumiem, dlaczego sam początek przygody wypadł tak słabo. Według mnie pierwsze wrażenie jest najważniejsze, bo to ono ma zachęcić gracza do kontynuowania doświadczenia. Cieszę się natomiast, iż przebrnąłem przez ten początkowy niesmak.
Czas na end game
W związku z tym, iż tytuł jest grą usługą fabuła Destiny 2: Na Krawędzi to dopiero początek. Po jej ukończeniu Strażnicy i Strażniczki otrzymują dostęp do całkiem sporej liczby misji pobocznych, które pozwalają poznać pobocznych bohaterów nieco lepiej. Oprócz tego odblokowują się także wyższe poziomy trudności poszczególnych misji, jak i samego Keplera oraz zadanie egzotyczne. Wszytko po to, aby gracz mógł kontynuować pogoń za sprzętem z coraz lepszymi statystykami. Tutaj muszę się zatrzymać, ponieważ dopiero co liznąłem ten temat. Mogę tylko powiedzieć, iż znaczników na mapie mam tyle, iż nie wiem, kiedy będę miał czas to wszystko ogarnąć.
Nie wiem kiedy znajdę czas na te wszystkie zadania poboczne.
Fabuła Destiny 2: Na Krawędzi — podsumowanie
Przyszedł czas na najbardziej znienawidzony przeze mnie segment. Jako fan sagi Bungie mogę powiedzieć, iż spędziłem z nowym dodatkiem wiele godzin i bawiłem się przy tym świetnie. Strzelanie jest jak zwykle na najwyższym poziomie. Wymiana ognia, szczególnie podczas starć z bossami, pompowała mnie adrenaliną. Szperanie w zakamarkach Keplera w poszukiwaniu ukrytych pokojów i skrzyń również dostarczało mi sporo satysfakcji. jeżeli ktoś aktywnie gra w serię Destiny od ponad dziesięciu lat, pewnie przez cały czas spędza w tym świecie mnóstwo czasu i każde nowe DLC chłonie z entuzjazmem. Co więc mogę napisać tym, którzy po Ostatecznym Kształcie skończyli swoją przygodę z tą pozycją, albo po raz pierwszy chcieliby spróbować swoich sił w kosmicznych podbojach? Pobierzecie darmową wersję gry i sprawdźcie, czy ten wyjątkowy dla mnie tytuł rozbudzi w Was pozytywne emocje.
Pierwsze wrażenia z Destiny 2: Na Krawędzi – lądowanie na Keplerze, Portal i pogoń za nowym sprzętem
Opinia naczelnego
Przepadłem na poważnie. Myślałem, iż włączę Destiny, pogram chwilę ze znajomymi i nie będzie większego przywiązania. Chociaż markę uwielbiam, czasami ciężko mi przy niej wytrwać, mimo szczerych starań. Jednak dodatek Na Krawędzi sprawił, iż coś we mnie odżyło. Sprawdzam buildy, grinduję pancerze i bronie, a choćby uczęszczam w trybie PvP, który, choć nie jest idealny, wciągnął mnie na dobre. Złapałem bakcyla i prawie codziennie, chociaż na chwilę, odpalam tytuł, by zrobić krótką operację Solo lub inną aktywność. Złożyło się na to wiele czynników, ale głównym winowajcą jest kampania. Od strony mechanicznej nie jest idealna, bo poziomy trudności i modyfikatory pozostawiają wiele do życzenia, ale Kepler, fabuła, zmiana w „kulkę” i sama rozgrywka sprawiły mi mnóstwo przyjemności. Widać, iż Bungie postarało się z postaciami takimi jak Lodi, Dziewiątka i Ikora.
Zgadzam się z Pawłem, iż aby w pełni zrozumieć fabułę, trzeba znać zawartość sezonów i Echa lub nadrobić na YouTube. jeżeli to nowe rozdanie, początek nowej sagi, gra powinna pokrywać te wydarzenia, a nie tylko o nich wspominać, by przekonać zupełnie nowych graczy. Liczę, iż coś się w tej kwestii zmieni, bo inaczej marka nigdy nie pójdzie naprzód w tym aspekcie. Sam interfejs (Portal) wymaga lekkich poprawek, ale u podstaw szalenie mi się podoba. Wszystko, co potrzebne, mam pod ręką i nie muszę niczego szukać. Trochę gorzej wypada, gdy mamy jakieś wydarzenie, ale liczę na pewne poprawki QoL, które sprawią, iż będzie idealnie. przez cały czas przede mną rajd i najtrudniejsza wersja kampanii, ale nie śpieszę się. Dobrze się bawię i chłonę grę w swoim tempie. Oby jak najdłużej.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie WarningUp.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.