Dziedzictwo Hogwartu – recenzja. Czy warto wydać trzy stówki na list od sowy?

1 rok temu

Czy warto wydać ponad trzy stówki, żeby dostać list od sowy i poczuć się jak Harry Potter? Co ma do zaoferowania stary zamek pełen duchów i tajemnic, gdy już opadnie kurz? Dziedzictwo Hogwartu – recenzja gry i kilka porad na dobry początek.

Drogi pamiętniczku: zamknąłem się na weekend w pokoju, zasunąłem zasłony i przez bite dwa dni bawiłem się swoją różdżką. Dzięki grze Dziedzictwo Hogwartu, która osadzona jest w uniwersum Harry’ego Pottera, ale na dekady przed wejściem młodego czarodzieja z blizną na czole do pociągu z peronu 9 i 3/4, poczułem się, jakbym wrócił do gimbazy. Z całym jej dobrodziejstwem inwentarza.

Który z Domów wybierzesz w Hogwarts Legacy?

Po krótkim prologu trafia się do szkoły prosto na ceremonię, podczas której trzeba wybrać Dom. Chociaż po połączeniu gry do konta w portalu Wizarding World sławna Tiara Przydziału zaproponowała mi jeden z czterech dostępnych, pomyślałem wtedy „tylko nie do Hufflepuffu!” i zdecydowałem się na Ravenclaw (zaimportowaną różdżkę też można zmienić, na późniejszym etapie).

Po nieco przydługim prologu Dziedzictwo Hogwartu otwiera przed graczem swój otwarty świat

Ten zaś jest naprawdę ogromny: oprócz tytułowego Hogwartu, który sam w sobie jest ogromny i pełen sekretnych korytarzy oraz tajemniczych komnat, mamy do dyspozycji okoliczne miasteczko Hogsmeade. To właśnie w nim można dokonywać zakupów mikstur, receptur, mioteł, szat i magicznych nasion (oraz, co powtarzają bohaterowie na każdym kroku, pić kremowe piwo).

W okolicy Hogsmeade znajdziemy też Zakazany Las pełen pająków i centaurów, a na południe od Hogwartu rozciągają się lasy, góry i jeziora, które możemy zwiedzać samodzielnie lub gdy wymaga tego quest. Przed wyruszeniem w drogę, warto jednak zebrać trochę punktów doświadczenia i nauczyć się paru zaklęć. Walka potrafi dać w kość i to nie tylko ze względu na poziom trudności.

Ekran wyposażenia w Dziedzictwie Hogwartu i sześć różnych elementów stroju

Rozwój postaci w Hogwarts Legacy

Progresja realizowana jest wielotorowo. Główny bohater otrzymuje od wicedyrektorki Weasley magiczny dziennik, który śledzi jego postępy. Za realizowanie stawianych przez graczem celów ten otrzymuje punkty i poziomy doświadczenia. Do tego dochodzą Talenty wraz z drzewkiem umiejętności. Trzeba też stale zbierać i ulepszać ekwipunek, który podnosi siłę ataku i obrony.

Zaklęcia mogą stać się silniejsze dzięki Talentom, ale aby je zdobyć, trzeba najpierw najpierw wpaść na lekcję (i rozegrać minigierkę) lub wykonać dodatkową pracę domową (polegającą np. na użyciu konkretnego przedmiotu). Później czary wykorzystuje się do walki, odkrywania sekretów i rozwiązywania zagadek (dla przykładu wyzwania Merlina pozwalają powiększyć miejsce na ekwipunek).

Mnogość aktywności sprawia, iż od gry nie idzie się oderwać

Zawsze jest co robić, ale gracz nie jest przytłoczony liczbą zadań głównych i pobocznych. Te odblokowywane są miarowo i dzielą się na takie, które da się zrobić od ręki (gra często prowadzi do celu jak po sznurku i dzięki Revelio! podświetla elementy z którymi można wejść w interakcję) i te, które wymagają samodzielnego odszukania lokacji w otwartym świecie (dzięki np. mapom skarbów).

Otwarty świat w Dziedzictwie Hogwartu jest pełen tajemnic

Po przejściu prologu po świecie gry możemy podróżować pieszo lub z użyciem miotły, a także punktów szybkiej podróży. Te rozsiane są bardzo gęsto, a na PlayStation 5 ładowanie odległych krańców mapy trwa maksymalnie kilka sekund. Czasem jednak trzeba chwilę poczekać na… otwarcie drzwi do innej sekcji szkoły (kręcą się wtedy na nich w kółko ikony ładowania).

Hogwart tętni życiem i zamieszkiwany jest przez barwne postaci

To, jak zagospodarowany został drugi plan, zasługuje na uznanie. W okolicy gracza ciągle coś się dzieje. Nie ma poczucia, by to był świat sterylny, który zastyga w miejscu, kiedy tylko odwrócimy wzrok i pójdziemy gdzie indziej. Po korytarzach przechadzają się uczniowie i profesorowie, a niektórych przejść pilnują ruchome zbroje. No i wszędzie latają sowy. Mnóstwo sów.

Co prawda bohaterowie bywają stereotypowi, a przez grę przewijają się dobrze znane nazwiska i motywy, ale nie mamy tutaj kalki jeden do jednego z postaci wymyślonych przez twórczynię uniwersum Harry’ego Pottera. Dzięki temu fani będą czuć się jakby wrócili do rodzinnego domu po latach nieobecności i doświadczą nie raz (przyjemnego!) uczucia deja vu.

W tle zawsze coś się dzieje, a tutaj np. wypraszani są goście z lokalu

A co się nie udało w Dziedzictwie Hogwartu?

Jeśli chodzi o klimat, to Portkey Games trafiło w samo samo sedno. Hogwart w Dziedzictwie jest dokładnie taki, o jakim marzyłem w dzieciństwie. Niestety gra pozostawia sporo do życzenia pod względem technicznym i… graficznym. Niezależnie od trybu (jest ich pięć, z czego „Fidelity z raytracingiem” nie działało na moim PS5), wygląda przeciętnie; swoje zrzuty wykonałem w trybie Zrównoważony.

Oprócz tego podczas rozgrywki trafiłem na masę bugów: postać gracza potrafi zapaść się w teksturę, podczas cutscenek NPC-e przenikali przez siebie (i nie mówię tu o duchach!), czasem walka się zawieszała, a po pojedynku pad nie przestawał wibrować i kończyło się to restartem gry. Mam nadzieję, iż gwałtownie pojawią się łatki, które tego typu problemy wyeliminują.

Jeśli zaś przy walce jesteśmy, ta jest taka… bez polotu

Nie jest to poziom, do którego przyzwyczaiły nas gry typu AAA. Magiczne starcia przywodzą na myśl raczej te średniobudżetowe produkcje z kategorii AA. Sprowadzają się tu do spamowania R2 z podstawowym czarem oraz aktywowania co jakiś czas wybranych zdolności takich jak np. Accio (poprzez wciśnięcie triggera w połączeniu z wybranym z guzików: kwadrat, trójkąt, krzyżyk, kółko).

Szkoda, iż do uczenia się czarów nie wykorzystano płytki dotykowej Dual Sense, tylko przechylanie analoga i wciskanie guzików

Oprócz tego można niby wykonywać uniki, blokować ataki przez Protego oraz ładować pasek Pradawnej Magii do rzucania przedmiotami (R1) i zadawania dużej ilości obrażeń (L1+R1); mamy też mikstury i pułapki, ale korzystanie z tego wszystkiego nie jest ani intuicyjne (z koła przedmiotów nie można od razu aktywować mikstury), ani wygodne (nawet jeżeli włączy się namierzanie via R3).

Do tego dochodzą też inne prozaiczne problemy z interfejsem Dziedzictwa Hogwartu

Wkurzają mnie niedoróbki, jak np. konieczność scrollowania dokumentów, chociaż treść zmieściłaby się na jednym ekranie lub konieczność korzystania z kursora na konsoli. Dostaliśmy tu też jedną z najmniej użytecznych map w historii gier wideo. Gryfa z rzędem temu, kto nauczy się sprawnie nawigować z jej pomocą po różnych piętrach (tyle dobrego, iż magiczny GPS działa akurat świetnie).

Do tego interfejs, chociaż w niektórych miejscach jest ślicznie animowany, ślamazarnie się ładuje i przeskakiwanie z jednej sekcji do drugiej trwa całe wieki. Nie da się też pauzować filmików przerywnikowych, a w trakcie dialogów ekran potrafi na chwilę zrobić się czarny, gdy przechodzimy z jednej sekwencji do drugiej. Kamera obraca się też ciut za wolno, a poruszanie się jest jakieś takie koślawe.

Postać w Hogwarts Legacy potrafi zapaść się w teksturę i to nie jest efekt czaru

Te drobne potknięcia nie zmieniają jednak faktu, iż Hogowarts Legacy sprawia, tak po prostu, masę frajdy

Jeśli tylko potraktować walkę jako kolejny obowiązek ucznia, a nie clou programu, to można przy Dziedzictwie Hogwartu bawić się naprawdę świetnie. Gros zadań pobocznych to takie typowe przynieś, podaj, pozamiataj, a zagadki logiczne często rozwiązują się same, ale naprawdę jest coś magicznego w odkrywaniu tajemnic Hogwartu, zwłaszcza gdy przypadkiem trafimy na jakieś ukryte drzwi.

Na każdym kroku na drugim planie coś potrafi zachwycić: czy to poruszający się portret, czy to duch wychodzący z toalety, czy to konewka sama podlewająca kwiatki – świat przedstawiony w Hogwarts Legacy pełen jest elementów żywcem wyjętych z książek J.K. Rowling i filmów na jej podstawie. Wszyscy fani Harry’ego Pottera powinni być tym w pełni ukontentowani.

A do jakich gier podobne jest Hogwarts Legacy?

Przyznam, iż próba znalezienia odpowiedzi akurat na to pytanie, zabiła mi ćwieka. Zwykle po chwili z grą wideo od razu widać, skąd twórcy czerpali inspiracje. Hogwarts Legacy w prologu zgrabnie to maskuje i jawi się jako generyczny RPG, w którym biegamy po otwartym świecie, wykonujemy generyczne zadania, przerywane od czasu do czasu jakimś większym questem fabularnym.

Znajdźki, craftowanie, rozdzielanie punktów i zakupy – to jedne z głównych filarów Dziedzictwa Hogwartu

Po kilku godzinach bym powiedział, iż twórcy chcieli zrobić coś na kształt Wiedźmina 3 połączonego z Zeldą. Po weekendzie spędzonym z Hogwarts Legacy, jeżeli miałbym wskazać tytuły, którymi Portkey Games mogło się inspirować, to wskazałbym ostatnie odsłony serii Assassin’s Creed. Podobnie jak w Origins, Odyssey i Valhalli dostajemy ogromny świat zapełniony, niestety, powtarzalnymi zadaniami.

Jeśli po Hogwarts Legacy oczekujecie przede wszystkim filmowej przygody dla jednego gracza, to będziecie rozczarowani

Fabuła nie jest zła, ale nie jest to żaden oskarowy scenariusz. nowa produkcja z uniwersum Harry’ego Pottera przypomina bardziej grę MMO silnie inspirowaną klasycznymi jRPG-ami, tyle iż w wersji singleplayer, gdzie wiele mechanizmów uproszczono do tego stopnia, iż równie dobrze mogłoby ich nie być. Tyczy się zarówno wspomnianej walki, jak i rozwoju postaci oraz, niestety, dialogów.

Wybory podczas rozmów zwykle sprowadzają się do bycia uprzejmym aż do bólu lub bycia dupkiem; nie ma tutaj miejsca na niuanse. Nastawcie się też lepiej od razu na grindowanie w poszukiwaniu składników receptur alchemicznych, ubijanie raz po raz tych samych potworów i zaglądanie pod każdy kamień w poszukiwanie znajdziek. Tak jak mówiłem na wstępie: jest to niczym powrót do szkoły.

Co warto wiedzieć o Dziedzictwie Hogwartu przed rozpoczęciem gry?

Hogwarts Legacy: porady na start

Gra prowadzi gracza za rączkę, zwłaszcza w pierwszych kilku godzinach, a rozgrywka sprowadza się do przeklikiwania przez kolejne samouczki. W pewnej chwili czarodziej lub wiedźma zostają spuszczeni ze smyczy. W tym momencie warto pamiętać o kilku podstawowych zasadach, które uczynią rozgrywkę przyjemniejszą i łatwiejszą:

  • załóż konto Warner Bros. i Wizarding World, połącz je i wypełnij profil w tym ostatnim jeszcze przed kupnem gry, bo trochę to trwa;
  • nie musisz siedzieć w kreatorze postaci godzinami, bo wygląd bohatera potem możesz dowolnie zmienić dzięki magii;
  • nie bierz się za zwiedzanie otwartego świata, póki nie zdobędziesz dostępu do Talentów, pokoju tajemnic oraz miotły;
  • Hogwart i okolice pełne są też kłódek, których z początku nie da się otworzyć, więc i tak będziesz wracać do tych lokacji później;
  • zawsze sprzedawaj nieużywany sprzęt, gdy tylko masz ku temu okazję, bo miejsca na niego jest niewiele
  • wykonuj zadania Merlina, by powiększyć liczbę możliwych do noszenia przy sobie przedmiotów;
  • nie przywiązuj się do wyglądu ubioru, bo możesz go potem zmienić jednym kliknięciem na dowolny wcześniej odblokowany;
  • ostrożnie wydawaj talenty i przemyśl, których zaklęć faktycznie chcesz używać oraz czy wolisz robić przewroty, czy blokady;
  • część zaklęć nie bez powodu oznaczona jest jako Niewybaczalne i dobrze się zastanów, czy chcesz ich używać;
  • dialogi pomija się poprzez wciśnięcie trójkąta, a cutscenki można pominąć przytrzymując trójkąt;
  • trofea i osiągnięcia powiązane są z wyborem domu, więc jeżeli chcesz wbić platynę lub calaka, to i tak będziesz musiał stworzyć kilka postaci.

Gra jest przy tym ogromna i to od gracza zależy, na czym się skupi, a aktywności poboczne, pomijając questy fabularne, są opcjonalne.

Nie chcesz craftować? Możesz kupić składniki i gotowe mikstury. Masz w nosie zagadki zamku i szukanie stron dziennika? Punkty doświadczenia można nabić w walce. Ogromną siłą Hogwarts Legacy jest to, iż pozwala być takim czarodziejem lub wiedźmą, jakim chcesz.

Zrzuty ekranowe do recenzji Hogwarts Legacy wykonałem na PlayStation 5 w trybie Zrównoważony; zostały pomniejszone do 1280 pikseli na dłuższym boku

Idź do oryginalnego materiału