Za darmo to i ocet słodki. Z takim właśnie podejściem zainstalowałem Hellblade II na moim Xboksie.
Oczywiście z tą „darmowością” to przesada, bo przecież płacimy za subskrypcję usługi Game Pass. No i właśnie w GP kilka dni temu pojawiła się druga odsłona przygód Senui. Oryginalną odsłonę Hellblade przyjąłem z otwartymi ramionami. Pierwsza część gry od Ninja Theory była bardzo ciekawym doświadczeniem. Ten miks celtyckich wierzeń i nordyckiej mitologii poprzetykany psychozą jakiej doświadcza nasza bohaterka stworzyła interesujący amalgamat. Sęk w tym, iż Hellblade nie był dobrą grą. Był interesujący pod względem artystycznym i wizualnym. Także historia naszej bohaterki i zagłębianie się w jej psychikę była czymś w branży elektronicznej rozrywki dość wyjątkowym. Niestety sama esencja „gry” była dość marna.
Nie inaczej jest w przypadku części drugiej. Tak naprawdę dostajemy „więcej tego samego”. Nie zamierzam zagłębiać się w meandry fabularne dwójki. Dość powiedzieć, iż podobnie jak w jedynce oniryczne wizje nawiedzające naszą protagonistkę mieszają się z rzeczywistością i często wprowadzają gracza, a może raczej obserwatora w konfuzję. Na początku sądziłem, iż jest efekt zamierzony przez twórców, ale z czasem, kiedy zagłębiłem się w historię Senui i spędziłem z nią więcej czasu muszę z przykrością stwierdzić, iż mówiąc oględnie „twórcy nie dowieźli” Hellblade II nie tylko pod względem rozgrywki (o czym później), ale też narracyjnym. Mówiąc krótko – opowiedziana w grze historia jest ciekawa, ekhem… „artystycznie”, ale niekonsekwentna i NIE tak dobrze przedstawiona jak w pierwowzorze.
Ogromnym grzechem Senua’a Saga: Hellblade II jest, o czym już wyżej wspomniałem, sama rozgrywka. Nie będę owijał w bawełnę: prostacki gameplay absolutnie nie nadąża za „wizją artystyczną”. Przykłady? Kiedy n-ty raz z rzędu szukałem kamiennej kuli, aby ukończyć idiotyczne „puzzle” biegając po lokacji niczym paralityk powiedziałem DOŚĆ! Dlaczego? Aby ukończyć zagadkę musiałem włożyć za przeproszeniem kulkę-w-dziurkę. Okay, pomyślałem sobie, iż dam radę. No i dałem. Włożyłem cholerną kulkę w dziurkę. A potem? Potem przeszedłem do kolejnej miejscówki, gdzie… znowu – tak zgadliście – musiałem włożyć kulkę w dziurkę! A czasem choćby dwie kulki, albo trzy. Następnie znowu szukałem kulek, albo dla odmiany zapalałem pochodnią jakieś cholerne znicze. Naprawdę rozsierdziłem się nie na żarty.
Tak jest! Sfera gameplayowa, jeżeli mogę to tak określić to prawdziwym dysonans poznawczy na tle rozwijanej przed naszymi oczami opowieści. Podobnie jest z walką. Choć same starcia wyglądają bardzo filmowo to są niestety zwykłą wydmuszką. Cios lekki, mocny, turlanko, to znaczy się unik, blok, a później także dzięki magicznemu lustereczku coś w stylu spowolnienia czasu i potężny CIOS. Brzmi nieźle? Niestety tak nie jest. Walka w Hellblade II jest nudna, powtarzalna niczym starcie z kukiełką animowaną przez niezbyt profesjonalnego lalkarza. Powiem to choćby brutalniej – walka z przeciwnikami w przygodach Senui prezentują się niczym słynne starcie z Czarnym Rycerzem w kultowym filmie Monty Python i Święty Graal. Takie było moje pierwsze wrażenie podczas pierwszego, ciągnącego się jak guma od majtek starcia z „Bossem”, czyli wikińskim łowcą niewolników. Nie wierzcie mi jednak na słowo i rzućcie okiem na ten pojedynek – wideo macie na samym dole (czas – około 29 minuty nagrania).
Muszę natomiast pochwalić oprawę wizualną. Hellblade II to prawdziwa uczta dla oczu, choć uczciwie trzeba powiedzieć, iż tylko miejscami gra wywoływała u mnie efekt „wow”. Ot choćby poziom w tajemniczym lesie, który prezentuje się naprawdę niesamowicie. Unreal Engine 5 po prostu robi robotę!
Reasumując: Hellblade II to interesujące doświadczenie, ale dość marna gra wideo. Czy to wada? o ile chcesz sobie za przeproszeniem pograć to kupcie sobie Stellar Blade. Przygody Senui to zagłębianie się w psychikę zwichrowanego umysłu i niezła uczta dla osób lubiących wizualne opowieści. Hellblade II się ogląda i smakuje, a nie „gra”. Warto o tym pamiętać zanim sięgniecie po ten tytuł.
Czy po sesji z drugą odsłoną przygód panny S byłem rozczarowany? Tak i nie. Tak, ponieważ dwójka, jak już wcześniej wspominałem nie jest tak dobra jak jedynka – także pod względem narracyjnym/prowadzeniem fabuły. Bardzo zawodzi szeroko pojeta mechanika rozgrywki, czyli zagadki oraz walka. Z drugiej strony Hellblade II zachwyca grafiką, ale wizualia to przecież nie wszystko.
Senua’s Saga: Hellblade II dostępna jest na komputery PC oraz konsolę Xbox Series X/S.