Kampania Call of Duty Black Ops 7 jest tragiczna. Wziąłem urlop na poratowanie zdrowia

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Recenzja kampanii Call of Duty Black Ops 7 to zapis huśtawki nastrojów. Z jednej strony mamy genialne mechaniki strzelania i świetną oprawę, z drugiej – płytką fabułę i zmarnowany potencjał psychologicznego thrillera.

Na starcie nie będę ukrywał tego: kampania Black Ops 7 to gra absolutnych skrajności. Z jednej strony Treyarch dostarczył mechanikę strzelania tak ostrą, precyzyjną i satysfakcjonującą, iż może wyznaczać ona standardy dla gatunku FPP.

Niestety, cała ta genialna rozgrywka została utopiona w fabularnym chaosie. Płytcy bohaterowie, powrót Raula Menendeza, który jest tylko cieniem samego siebie, i psychodeliczne wizje, które nie prowadzą donikąd, sprawiają, iż cała 5-godzinna historia jest jednym wielkim rozczarowaniem.

Kampania Call of Duty Black Ops 7 jest świetna…

Zacznijmy od tego, co Black Ops 7 robi naprawdę dobrze. Rozgrywka – serce każdej strzelanki – jest tutaj dobra. Mechanika strzelania jest ostra, precyzyjna i satysfakcjonująca. Treyarch, jak zwykle, doskonale wyczuł, jak powinien poruszać się celownik, jak powinny brzmieć wybuchy i jakie ma być kopnięcie broni.

Skoro choćby twórcy nagrywający gry śmieją się z kampanii – to jest źle

Nieważne czy strzelasz z SMG, czy z karabinu snajperskiego – każdy strzał daje poczucie obcowania z dziełem sztuki. To jest to, co Call of Duty potrafi robić lepiej niż jakakolwiek inna seria. Chociaż pojawiła się jedna rysa: balans jest żaden, twoim wyborem jest albo karabin automatyczny, albo snajperka, albo jeden z kilku strzelb. Strzelanie seriami nie ma sensu.

Datowo kampania lokuje się w 2035 r., dziesięć lat po zdarzeniach z Black Ops 2, i Treyarch rzeczywiście postanowił dobrze wykorzystać ten scenariusz. Miasta takie jak Avalon na Morzu Śródziemnym, Tokio, Los Angeles i Vorkuta: każda lokacja ma swoją estetykę. Areny są pełne potencjału rozgrywkowego dla ciekawych zagrań, a grafika nie zawodzi. Zwłaszcza w momentach, kiedy gra pozwala ci się rozejrzeć, kiedy nie jesteś duszony skryptami i liniową ścieżką.

Kampania ma być grywalna w trybie solo lub w kooperacji do czterech graczy. To brzmi jak świetny pomysł. Pracować razem, dzielić się rolami – jeden to snajper, drugi rzuca granaty, trzeci idzie do ataku. W teorii to powinno być wspaniałe. I przyznam, iż w momencie, kiedy rzeczywiście wszystko działało i zespół był zsynchronizowany, rozgrywka była naprawdę fajna.

Czuję iż obejrzenie tej gry na YouTube to najlepszy sposób na poznanie BO7.

Artyści z Treyarchu byli również odważni. Całkowicie odmienili podejście do kampanii. Zamiast grać kolejną poważną historię wojskową czy rodem z thrillera, postanowili zanurzyć nas w świat halucynacji, strachu i wojny (w tej kolejności). Antagoniści, The Guild, korporacja technologiczna, i powracający Raul Menendez, przedstawiają scenariusz, w którym strach jest bronią. Halucynacyjne segmenty, gdzie bohaterowie przeżywają fragmenty swojej przeszłości, są dziwne i niezwykłe dla serii. Gra z rzeczywistością, potwory, rośliny rosnące z martwych. Kiedy to działa, kiedy ta dziwność wydaje się świadoma i celowa, kampania jest naprawdę odmienna.

Dawno nie miałem tyle radochy z przemieszczania się w futurystycznych tytułach CoD-a co w BO7. Wyższe skoki, strój latającej wiewiórki czy hak z linką pozwalają myśleć o mapie w 3D, a nie tylko przód-tył.

System umiejętności i gadżetów jest tutaj bardzo rozbudowany. Pasywne zdolności, aktywne zdolności, killstreaki przeniesione z multiplayer i trybu Warzone: wszystko to pozwala na dużo większą swobodę w podejściu do misji. Możesz wybierać sobie specjalne umiejętności, możesz mieszać taktyki, możesz eksperymentować. Dla mnie to i plus i minus, bo dostaliśmy wyciosany tryb dla pojedynczego gracza z Warzone.

Bo tutaj zaczyna się problem.

… w pierwszych 15 minutach. Później jest strasznie

Historia kampanii to splot banalności i rozczarowania. David Mason, główny bohater, jest słaby jako postać. Wracamy do niego, bo Treyarch chciał bezpieczeństwa, połączenia z przeszłością, ale jego obecność nie dodaje nic nowego do narracji. Jego dialogi są łatwe do zapomnienia. Jego motywacje są słabe. A reszta zespołu? Ledwo ich poznasz. Michael Rooker (Yondu!) jako Mike Harper powraca z Black Ops 2, ale jego postać jest jak odgrzewany kotlet. I spoiler: będziesz walczył z nim jako… gigantyczny kaiju boss.

Black Ops 7 Campaign pic.twitter.com/rhzvDm2N9t

— ExoGhost (@ExoGhost) November 13, 2025

A sama historia? To koszmar złych decyzji narracyjnych. Menendez, który był głównym antagonistą Black Ops 2, powraca jako echo, jako byt, którego nie ma na ekranie praktycznie do finałowego aktu. The Guild, ta rzekoma zagrażająca korporacja, jest jak tandetna mieszanina złoczyńcy sci-fi i Scarecrowa z serii Batman Arkham – to jest taka wymęczona i znana kalka kalki, iż nie masz żadnego powodu, aby się tym przejmować. Cała dramaturgia miała wyglądać oryginalnie, ale wygląda jak taśmowa produkcja, która udaje zaskoczenie, a nie wpada na nic nowego. Plus powracamy do Black Ops 2 w historii i w mapach, czyli dostajemy odgrzewany kotel sprzed dekady.

Black Ops 7 Campaign is legit comedy pic.twitter.com/fjnRoquxiN

— ModernWarzone (@ModernWarzone) November 14, 2025

Misje, które powinny prowadzić tę historię, zamiast tego są jak worek na wszystko. Liniowe segmenty, gdzie jesteś zmuszony iść jedną ścieżką: zapomnij o skradaniu, zapomnij o eksploracji. Narzucają ci styl gry bez sensu. Potem są otwarte misje, które są po prostu arenami, gdzie strzelasz do wrogów i zaliczasz cele.

Endgame, nowy tryb, robi to samo, tylko w jeszcze bardziej nudny, mniej ustrukturyzowany sposób. Tutaj już nie ma choćby pozorów misji. To jest po prostu „zabij wrogów, zbierz rzeczy, pracuj nad celami” bez żadnego sensu, dramy czy kontekstu. Warzone z większą dawką opowieści.

Played the whole Call of Duty Black Ops 7 campaign in one 4 hour sitting.

As a massive fan of BO and thought last year’s BO6 delivered a FANTASTIC campaign, to see a sequel to BO2 reduced to just shooting galleries on a Warzone map is depressing.

So much wasted potential… https://t.co/Mw1CTMA98X pic.twitter.com/7nxmCIK75X

— Synth Potato🥔 (@SynthPotato) November 16, 2025

Walki z bossami? To jest moment, w którym gra się rzeczywiście rozlatuje. Te walki mają wiele słabych punktów, wiele faz – i są po prostu nudne. Gracie razem z kolegami, wszyscy strzelacie w ten sam świecący punkt, boss przechodzi do kolejnej fazy, i znowu to samo. To nie jest wyzwanie – to jest powtarzalna farsa. Żaden boss nie ma osobowości. Żaden boss nie jest autentycznym zagrożeniem. choćby grając solo, są oni po prostu irytującymi przeszkodami, a nie dramatycznymi momentami.

1 hour into this game… wtf am i playing man??? seriously?!?!? Im fighting the main villain from black ops 2 in an acid trip fantasy world?!?!? Call Of Duty lost the fucking plot! https://t.co/w7bqp9Yufe pic.twitter.com/AP5JvVcRJ6

— ⁺₊✩☽⋆𝖗𝖎𝖑𝖊𝖞⋆☾✩⁺₊ (@rileyjamjam) November 14, 2025

A ta psychologiczna niezwykłość, którą miała być kampania? Zdecydowanie nie trafia w cel. Halucynacyjne segmenty, których jest wiele, są wizualnie interesujące, ale narracyjnie puste. Widzisz dziwne rzeczy, rośliny, zombie, ale to wszystko jest niedokończone. Wygląda to tak, jakby Treyarch miał te pomysły, ale nigdy naprawdę nie wiedział, co z nimi zrobić. Albo nad tym trybem pracowało pi razy drzwi sześć osób.

Welcome to Black ops 7 campaign… This is NOT call of duty anymore.. pic.twitter.com/UBazHO84Nu

— AV8 Mattify (@oMattify) November 14, 2025

W połowie kampanii zdajesz sobie sprawę, iż nic już tego nie uratuje. Niezależnie od tego, ile dobrych momentów strzelania będzie, niezależnie od tego, jak dobrze będzie działać kooperacja – ta kampania jest jałowa pod względem znaczenia. 4-6 godzin gry w kooperacji, a wychodzisz z poczuciem, iż zmarnowałeś czas. Ta ostatnia misja? Jest wzniosła, ale to za mało, aby uratować wszystko, co było przed nią.

Co jeszcze o trybie fabularnym?

  • Nie możesz zatrzymać gry. Zapauzujesz, ale gra będzie się toczyła w tle.
  • Tryb offline? Nigdy. Bądź zawsze online, a jeżeli stracisz internet choćby na sekundę, powtarzasz poziom.
  • Masz uczulenie na flashbacki/odniesienia do najlepszej gry w serii? To zarżyj leki przeciwalergiczne przed kampanią.
  • Życzysz sobie lepiej ułożonej strukturalnie gry? Zagraj w MWIII z 2024 r.
  • Tryb solo jest tak monotonny, iż aż dziwie się iż Activision nie dodaje kodu do kampanii dla znajomego_ej, aby móc zagrać w kilka osób.

Dajcie to za darmo

W obecnej formie jedyną opcją na naprawienie tego bałaganu jest rozdanie kampanii za darmo. Zgadza się – kompletnie za darmo. Niech każdy będzie mógł zagrać w tę strzelankę i doświadczyć tej liniowej opowieści, nie płacąc nic. Ale, i to jest wielkie „ale”, multiplayer i Zombies muszą zostać za paywallem.

To są te dobre tryby. Multiplayer w Black Ops 7 jest czysty, ma jakieś mapy i powiedzmy iż też balans – jest wart swojej ceny dla fanów. Co do trybu Zombies – przyznam, iż nigdy nie byłem jego wielkim fanem. Jednak osoby, które lubują się w tej formule, twierdzą, iż jest „okej” i dostarcza dokładnie tego, czego oczekiwali.

Ale kampania – w takim stanie powinna być darmowa. Powinna być tym, co przyciąga ludzi do gry, co pokazuje im, iż Call of Duty to więcej niż strzelanka. A kiedy już zagrają w kampanię i stwierdzą, iż multiplayer lub Zombies im się podoba, wtedy zapłacą. To jest model, który ratuje tę grę z zapaści. Black Ops 7 ma potencjał – jego strzelanie, czyli podstawa, jest solidne, Zombies fantastyczne dla niektórych, a multiplayer przyjemny. Ale kampania? Ta powinna być przynętą, a nie produktem, za który żąda się pełnej ceny.

Ale w 2025 r. mamy też dobre gry:

Idź do oryginalnego materiału