Dziwi mnie jak niekonsekwentnie Legendary Pictures i Warner Bros. rozwijają uniwersum Godzilli i King Konga nazywane MonsterVerse. Dzisiaj jednak nie o filmach, a o próbie przeniesienia tego świata na growe medium. Krakowskie studio 7Levels zaproponowało nam bowiem coś, co mogłoby w tej chwili uchodzić za produkcję indie, gdyby nie właśnie znana marka. Nie znaczy to, iż omawiamy Kong: Survivor Instinct to zły tytuł. Jest wręcz przeciwnie.
Spis Treści
- Another World
- Biegnij David
- Graficzna bieda
- Podsumowanie
Kup Kong: Survivor Instinct (GOG)
Another World
Kong: Survivor Instinct należy do zapomnianego już dzisiaj gatunku – cinematic platformer. To nic innego jak połączenie platformówki 2D z realistyczną grafiką i zagadkami środowiskowymi. Całość dzieje się po wydarzeniach z filmu “Godzilla vs. Kong”. Wcielamy się Davida Martina, który chce uratować swoją córkę Stacy z ruin miasta, które stało się polem bitwy dla tytanów. Z biegiem czasu nasz bohater wejdzie w posiadaniu tajemniczego urządzenia, przez co organizacja Monarch weźmie go na swój celownik. Będziemy więc musieli walczyć o przetrwanie w zniszczonym mieście nie tylko z ogromnymi potworami, ale także żołnierzami ze złej korporacji.
O ile motywacja głównego bohatera jest szlachetna, o tyle sama historia jest raczej przewidywalna i gwałtownie domyślimy się, o co tutaj biega. Szkoda, bo był tutaj potencjał na więcej. Poza głównym wątkiem w lokacjach będziemy znajdować dokumenty i zapiski od Monarch, które rozwiną nam nieco świat przedstawiony. Stanowi to świetny dodatek, zwłaszcza dla tych, którzy lubią to uniwersum i też trochę wydłuży nam zabawę.
Biegnij David
Schemat rozgrywki jest tutaj bardzo prosty. To platformówka z elementami metroidvanii. Docieramy do nowej lokacji i mamy za zadanie zebrać kilka próbek dźwiękowych dla urządzenia. Gdy już nam się to uda, z pomocą tytana zostanie odblokowane przejście, a my będziemy mogli przejść dalej. Prosta i bardzo przyjemna rozgrywka, wzbogacona o eksplorację oraz walkę. Na swojej drodze napotkamy żołnierzy wrogiej organizacji. Na szczęście David uzbrojony w gaz rurkę i broń palną jest w stanie ich pokonać. Niestety potyczki to jeden ze słabszych elementów rozgrywki. Pojedynki są przewidywalne, szczególnie kiedy zrozumiemy jak, działa system walki.
Zwykle opiera się na kontrowaniu ataków, unikaniu strzałów, a następnie szybkim podejściu do przeciwnika i zwyczajnym skatowaniu go gazrurką albo zastrzeleniu z pistoletu. Po czasie niestety stają się bardzo nużące i są przykrym obowiązkiem, nie przyjemnością.
Ucieczka to jedyne wyjście
Na szczęście eksploracja i zagadki stoją tutaj na bardzo wysokim poziomie i nieraz spędziłem chwilę, aby zastanowić się, jak przejść dalej lub co mam zrobić, aby odblokować przejście czy uruchomić windę. Przydatna tutaj okazuje się mapa, która pokaże nam gdzie, mamy się udać, a choćby jaką ścianę rozbić, więc nadmierna frustracja tym elementem nam nie grozi.
Podczas rozgrywki nieraz przyjdzie nam również uciekać przed wielkimi bestiami. Są to jedne z najbardziej intensywnych i widowiskowych scen z całej gry. Niestety to również sekwencje, które są najbardziej irytujące. Próg błędu jest tutaj niezwykle mały, a czas na reakcje niewielki, przez co najlepiej całą ucieczkę wykuć na pamięć. Szkoda, iż tych sekwencji w samej grze jest tak niewiele. Nie wiem, czy zabrakło budżetu albo pomysłu, ale chciałoby się więcej interakcji z tytanami.
Zwłaszcza iż Konga jest tutaj niewiele. Pamiętacie pierwszy film z uniwersum MonsterVerse – “Godzilla”? Zarzucano mu, iż tytułowy tytan jest tam gościnnie i tak samo jest tutaj. Oczywiście, jak już go spotykamy na kilka sekund, to dzieje się coś epickiego, ale zdecydowanie inne potwory dostają więcej czasu w ekranie. Szczególnie iż produkcja bardzo dobrze sobie radzi poszerzająca naszą wiedzę o tym uniwersum.
Graficzna bieda
Oprawa jest bardzo czytelna i samo zniszczone miasto robi ogromne wrażenie. Animacja postaci również jest w porządku. Modele potworów też starano oddać się jak najbardziej starannie. To, co tutaj utyka, to sceny na silniku gry. Czujemy się, jakbyśmy oglądali pokaz kukiełek, które kłapią swoimi paszczami bez absolutnie żadnej mimiki.
Wielka szkoda, bo gra stara się poruszać tematy straty, śmierci w rodzinie i przy tym wszystkim tworzy to bardzo karykaturalny obraz, który zwyczajnie nie wybrzmiewa. Wystarczyłby pewnie większy budżet, aby to odpowiednio dostosować, a tak dostajemy takie trochę The Last of Us po miesiącu w Sosnowcu.
Za to muzyka stoi na wysokim poziomie, jest doskonale dopasowana: miejscami przerażająca, budująca napięcie i kojarząca się z filmami o gigantycznych potworach. Szczególnie podczas ucieczek tworzy świetny klimat, kiedy staje się dynamiczna z ogromną ilością uderzeń, wręcz czujemy, iż zaraz możemy zostać zmiażdżeni przez olbrzymią istotę. Odgłosy wielkich bestii również zostały oddane poprawnie. Niestety bardzo słabo wypadają tutaj głosy postaci. David jeszcze się broni, ale reszta wymawia swoje kwestie sztucznie i bez życia, jakby im się nie chciało.
Podsumowanie
Kong mimo kilku niedoróbek to bardzo udana produkcja i pozycja obowiązkowa, jeżeli jesteście fanami MonsterVerse oraz gigantycznych potworów. Powiedziałbym, iż to pewnego rodzaju hołd dla gatunku cinematic platformer. Osobiście byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tej produkcji, ale twórcy z 7Levels pokazali mi, iż można zrobić coś interesującego mając licencję i niekoniecznie musi być to produkcja AAA.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!