Królowe Przetrwania i inne potworki... Recenzja: Survive the Island

itomigra.blogspot.com 1 tydzień temu

Najlepszy okres planszówkowy- rozpoczęty targami w Essen (a w Polsce Spodkiem)- trwa w najlepsze! Jak człowiek cieszył się na nadchodzące premiery, tak teraz zawalony robotą nie wie, w co ręce włożyć. Wszystko jest świeże, gorące, nowe, hitowe... i szczerze kusi, by zagrać! A przecież doba ma tylko 24h... Czy ja narzekam? A w życiu! Chociaż gdyby tak to wszystko rzucić i przenieść się na odległą wyspę...

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Survive the Island
to implementacja starszego tytułu (Survive: Escape from Atlantis z 1982). Przeznaczona jest dla 2 do 5 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Czas rozgrywki przewidziano na 45 minut. Za reanimację klasyka wziął się specjalista od rodzinnych rozgrywek na polskim rynku- Rebel. Trzeba przyznać, iż na pierwszy rzut oka zrobił to bardzo dobrze! Świetna grafika, krzykliwe hasła zapewniające o emocjonujących doświadczeniach... Przyznajemy- to właśnie one nas skusiły!

Pudełko jest ciut mniejsze od standardowego, ale wciąż zaklepuje miejsce na półce wśród pełnoprawnych planszówek. Pod wieczkiem znajdziemy planszę, drewniane pionki w kolorach graczy (co ważne, na podstawce mają wartość punktową!), figurki potworów, tratwy, specjalną kostkę i pomoce zawierające szczegółowe zasady dla wszystkich z uczestników. Choć drewienka zawsze zachwycają i wykonane są ładnie, największą euforia sprawiły nam kafelki mapy. Możecie uważać to za dziwne, ale bardzo nas podjarało spostrzeżenie, iż są różnej grubości. Ma to swoje odwzorowanie w rozgrywce- niżej położone tereny szybciej pokrywa woda. Prawda, iż piękne? Proste i eleganckie! Do zabawy wprowadza nas krótka instrukcja, która teoretycznie zawiera poprawione zasady... a w praktyce pojawił się błąd (erratę znajdziecie TUTAJ 😉).

Zasady:


Survive the Island
to gra o przetrwaniu. Celem będzie zapewnienie przeżycia mepelkom w naszym kolorze. Każdy z nich posiada (na spodzie) inną wartość punktową. Po całkowitym zniszczeniu wyspy (odkryciu trzeciego wulkanu), to właśnie ona, zsumowana, wyznaczy zwycięzcę.

Przygotowanie jest proste: losowo tworzymy wyspę z dostępnych kafelków. Następnie w wyznaczonych miejscach pojawiają się węże morskie (inne potwory wejdą we właściwym momencie). Gracze rozlokowują swoje mepelki na wyspie- i tylko w momencie ustawiania mogą podejrzeć ich wartość. Tratwy pojawiają się na plażach i.... akcja!

Tury podlegają powtarzalnemu schematowi- wykonujesz "ruch" i zatapiasz wyspę. Szumie nazwana faza "akcji" sprowadza się tutaj do wydania trzech punków na przemieszczenie naszych mepelków. Po lądzie możemy to zrobić dowolnie nimi dysponując: ruszyć trzy pionki o jedno pole, jednego o dwa i drugiego o jedno, bądź jednego uciekiniera o trzy. Punkty można przeznaczyć także na dryf tratwą (wspomniany błąd polskiej wersji), jeżeli na niej dominujesz lub remisujesz pod względem liczby pasażerów. W razie, gdy niestraszne Wam rekiny, możecie też płynąć (max. 1 pole do przodu). Po "fazie akcji" następuje zatapianie. Wybieramy dowolny kafelek wyspy i zabieramy go z mapy. Zatapianie rozpoczynamy od plaż (położonych najniżej), przez lasy (średnie), po góry (najgrubsze kafelki). Każdy usunięty kafelek może pod sobą skrywać niespodziankę- wiosła, pomoc delfinów... ale i aktywację złych potworów (szczegóły w instrukcji)! Gdy odkryty zostanie trzeci wulkan, liczymy punkty z ocalałych i ogłaszamy zwycięzcę.

Wrażenia:


Reaktywacje/powroty do znanych i często zapomnianych klasyków, wypadają różnie. Podobnie zresztą, jak wydawanie po latach na polskim rynku mocnych tytułów światowych. Czasem jest to niewielki, kolekcjonerski druk, znikający w przedsprzedaży, czasem wychodzi z tego kolosalny klops. Nie brak też większych i długotrwałych sukcesów. Jednym z takich bardzo udanych projektów była Wielka Ucieczka. Fantastyczny fun i prostota, mnóstwo emocji i cwana mechanika. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ Survive the Island z nią nam się kojarzy- z dobrym, starym, klimatycznym planszowaniem, prostymi i eleganckimi zasadami, wspólnym siedzeniem przy stole i złośliwostkami, które często wypacane są ponad stołem (choć wiadomo- to Survive było pierwsze).

Nas skusił slogan z pudełka- "Napięcie! Przygoda! Emocje!". Do tego lore zbudowany na mixie filmu katastroficznego i survivalowego show telewizyjnego (trochę Lost, a trochę Królowe Przetrwania). Temat uniwersalny- odpowiedni i dla młodzieży, i starszych, zwłaszcza podczas listopadowej pluchy. Po obejrzeniu zajawki, zachwyceni polskim wydaniem, prześlicznymi grafikami (których notabene jest niewiele), musieliśmy ulec. To się nie mogło nie udać! I wiecie co? Udało się. Jak dla nas, Survive the Island to pięknie wpisujący się w klasyki tytuł, wręcz obowiązkowy w domowej kolekcji. Dlaczego? Grę rozłożycie szybko (angażując w to wszystkich członków rodziny), zasady są proste i intuicyjne, a do stołu może zasiąść każdy. Nie ma znaczenia, jak wielkie masz doświadczenie ze współczesnymi planszówkami- Survive the Island pochłonie i wielopokoleniową familię (nawet 7+!), i imprezowe towarzystwo. Tury przebiegają dynamicznie, a sama gra- serwująca mieszankę emocji, strategii, interakcji i losowości- zamknie się w przewidzianym na pudełku czasie (ograniczenie kafelków!).

Majstersztyk? Nie do końca. Gra jest dobra, czuć nawet, iż posiada potencjał, by ugruntować się na rynku (prawdopodobnie zadecyduje pierwszy punch, konkurencja i przemiał, bo cena- około 100 zł- wydaje się być adekwatną, idealną na prezent!). Ma jednak swoje wady. jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to uprzedzę, iż tytuł przeznaczony jest raczej pod większe grono. Przetrwanie na wyspie mocno podszyte jest interakcją, która sprawia frajdę, ale jeżeli przeciwnicy zachowują się spokojnie (powściągliwość to cecha parowych pojedynków), to i ucieczka sprowadza się jedynie do przesuwania pionkami... Zero emocji. jeżeli mam być szczery, to cały pierwiastek "starego stylu" rozgrywki Survive the Island dzieli nasze odczucia. Z jednej strony mamy super koncepcję i piękne wykonanie, z drugiej ciut rozlazłą konstrukcję. Odnosi się to do akcentu, który gra kładzie bardziej na to, byśmy spędzili ze sobą czas, nakręcali się na siebie, bali, złościli i powątpiewali (w sojusze, bądź swoją pamięć, jeżeli chodzi o wartości pionków), niż matematyczną doskonałość zabawy (duże różnice w punktach: 14:0:5 itp.). Pierwowzór nie był "wyliczony na emocje". Survive the Island też nie jest. W starych planszówkach to my byliśmy odpowiedzialni za "nastrój" i dyktowaliśmy, czy zabawa będzie iskrzyć, czy rozciągnie się w nudnawą tragedię (patrz: Talisman i Catana). W tym przypadku też spora część frajdy będzie zależeć od towarzystwa... No ale nie ukrywajmy, kto nie chciałby napuścić stada rekinów na gracza po prawej? 😉
Plusy:

+ proste i intuicyjne zasady
+ piękne wydanie
+ uniwersalny temat
+ solidny produkt dla całej rodziny
+ pełnia interakcji
+ świetny pomysł na prezent do 100 zł
+ emocje! przygoda!

Minusy:

- nudnawa na dwie osoby
- nastrój zależny od towarzystwa
T.
Przydatne linki:
znajdziesz nas na Instagramie
TUTAJ dołączysz do nas na Facebooku
TUTAJ poczytasz o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału