Rip off mythosu Skyrim
Najsilniejszym aspektem tej produkcji na pewno nie jest fabuła. Ogólnie rzecz biorąc jest to jest jej najsłabsza strona. Język jest wirusem jak to mawia Noam Chomsky, ale nie dajcie sobie wmówić, iż jak coś w popkulturze gada do was głosem lektora w staroangielskim dialekcie to znaczy, iż jest dobre, wykwintne czy tam classy. Mnóstwo produkcji z Netflixa albo fatalny serial Picard gada do odbiorcy kierując się maksymą, iż sam brytyjski akcent może dowieźć. Do brzegu jednak. Dragon’s Dogma 2 gada bardzo mocno najbardziej ekspansywnym językiem popkultury. Smok, czy raczej lektor go odkrywający nawija frazami, które brzmią jakbyście czytali archaiczną, brytyjską prozę w oryginale. Dialogi te mają służyć jako ornamenty koronujące ostatnie starcie z głównym bossem. Dawno nie słyszałem takiego cienkiego steku napisanych bez przekonania frazesów. Monolog smoka pomimo pięknej formy zalega treścią na mieliźnie płycizny. Kiedy dodamy fakt iż cały mythos Dragon’s Dogma to hijack kosmologii Skyrima (Elder Scrolls) podany w bardziej lakonicznej formie to ręce opadają. Dragon’s Dogma 2 ma choćby swój ekwiwalent Khajiitów.
Mechaniki
Trzeba przyznać, iż kreator postaci oferuje całkiem spore możliwości. To zdecydowanie jeden z najbardziej udanych aspektów tej produkcji. Co do reszty to nie ma tu wielkiego zaskoczenia. Gameplay oferuje brak quest marków, który znacie z gier From Software. NPC prowadzą za rękę co faktycznie daje nieco inny rodzaj immersji.
Mechanika ogłuszającej szarży wojownika bardzo przypadła mi do gust (tzw. Cios z bara). Doskonały jest też motyw action adventure znany z przygód Kratosa. Tyle tylko, iż w przypadku God of War zdarzało się to tylko w miejscach, które były do tego predestynowane. W Dragon’s Dogma 2 możemy wleźć na adekwatnie każdą dużą istotę, która się nawinie podczas chaotycznych random encounters czy też pojedynków zaplanowanych w ramach osi fabularnej. Nie ma jednak tego dobrego co na złe by nie wyszło. Wspinanie się na kreatury jest drewniane. Wspomniałbym o tym przy okazji akapitów o animacji, ale w tym miejscu zwyczajnie należy o tym napomknąć. Co do samej walki to czuć echa Monster Huntera.
Minionki, przepraszam pionki. To jest aspekt, który podobnie jak w pierwszej części jest najbardziej rozpoznawalnym znakiem wodnym serii. Podoba mi się fakt, iż nieco podobnie jak w serii o upiorze z Mordoru (Shadow of Mordor) pawns migrują do kont innych graczy. W serii o Śródziemiu mogliśmy pomścić ubitego przez orczego wodza gracza. Z kolei w Dragon’s Dogma 2 możemy skorzystać z pionków stworzonych przez innych graczy. Tworzy to sieć gotowych pawns dla osób, które nie mają ochoty tworzyć swoich własnych postaci. Zasadniczo cały motyw z pionkami złośliwa osoba mogłaby sprowadzić do tego, iż Dragon’s Dogma 2 to gra dla ludzi, którzy nie mają znajomych. Oczywiście to nie jest clue założeń programistów. Bolączka gier multiplayer jest właśnie brak zgranej ekipy, która dysponuje wolnym czasem. Czasem natrafiamy na innych graczy i sprzymierzamy się z nimi na kilka sesji, ale to tyle. Dragon’s Dogma wychodzi z założenia, iż nie potrzebujemy tych dodatkowych graczy ponieważ dysponujemy botami (pawns). Jesteśmy samowystarczalni, bo umówmy się – gry open world – chociażby te z From Software są piekielnie trudne i samotna wędrówka to totalna sromota. Ponadto czasem natrafiamy na kapryśnych lub aspołecznych graczy lub w ogóle nastawionych antagonistycznie jedynie na PvP. W Dragon’s Dogma można grać w trybie multiplayer, ale jej prawdziwa siłą jest rozgrywka single player wraz z botami. To największy plus tej produkcji.
Grafika, animacja, dźwięk
Piękne landszafty. Serio, rzadko się zdarza, iż grafika jest tak malownicza. Dragon’s Dogma 2 wygląda jak Red Dead Redemption w anturażu fantasy. Broń wygląda świetnie. Niestety nie można tego powiedzieć o pancerzach, które tkwią gdzieś między Greedfall, a Elden Ringiem. Niby nic złego, ale skórki kompletnie nie powalają.
Animacja to rzecz, która sprawia, iż o ile kiedykolwiek wrócę do tej gry to dopiero wtedy kiedy będzie bardzo mocno połatana. FPS – y klekoczą w niektórych momentach tak, iż robi się totalne drewno. Bardzo słabo jak na produkcję z takim budżetem.
Wspominałem o ambicjach dokonania immersji w podobie Red Dead Redemption. Również ambient zarejestrowany na potrzeby produkcji zasługuje na wyróżnienie. Kawał niezłej roboty. Oczywiście mamy do czynienia również z epickimi fantasy potupajkami podczas chyżych momentów walki, ale ambience sprawia, iż naprawdę można dojść do wniosku, iż scenarzystom o coś chodziło. Smok ukradł protagoniście serce, ale przy całej sympatii do tej produkcji z piękną grafą i ambicjami to fabularnie nie czuję i nie dane było wyczuć tego niby egzystecjalnego dramatu protagonisty. Fabuła jest płaska i pomimo pięknych krajobrazów czy towarzyszącego im ambientu całościowo gra sprawia wrażenie wydmuszki.
Dragon’s Dogma 2 – Pożar czy New Low dla branży gamingowej?
Po kontrowersyjnych wypowiedziach prezesa Capcom, który twierdzi, iż gry powinny być o wiele droższe niż są (https://gamerant.com/capcom-video-game-prices-too-low/) dostajemy płatną grę z płatnym contentem, który zwykle traktowany jest jako bazowa część gry . Ciężko ten fakt przeoczyć i nie skrzywić się z grymasem niechęci do old timera jakim jest studio.
Dragon’s Dogma 2 to klinicznie czysty case tego jak łopatologicznie działa branża na pułapie większości majorsów. Generyczne fantasy ze zgapioną kosmologią, które przy wysiłku dużych pokładów dobrej woli można uznać za fan service? To jest najwięcej przychylnego co można napisać o Dragon’s Dogma 2. Co z tego, iż gra ma przepiękną grafikę kiedy zionie pustostanem. Random encounters sprawiają, iż faktycznie skacze ciśnienie i pulsuje adrenalina, ale to przecież nie jest nic szczególnie nowego, bo w produkcjach z nieco innego gatunku jak Vermintide czy Dark Tide takie zdarzenia są standardem. Animacja jest drewniana, ale to nie w technikaliach tkwi problem. Gry tworzone na pułapie majorsów są lapidarnymi projektami, które po odpakowaniu folii okazują się być zwykłym skokiem na hajs. Gra jest droga sama w sobie (nawet wersja na pieca, które przecież zawsze są najtańsze), ale to nie koniec, bo masa contentu, który zdaje się być zawartością podstawową jest do kupienia poprzez mikrotransakcje. Na tym etapie kiedy obserwuje się animację Dragon’s Dogma 2 można stwierdzić, iż to nie jest gotowa gra. To nie jest moja opinia, a raczej obiegowa teza w środowisku graczy. Gra zbiera tęgie baty w recenzjach na Steamie. IGN czy Metacritic rozpływają się w zachwytach. Dysonans poznawczy to pierwsze co kojarzy się z Dragon’s Dogma 2. Może nie wypada mówić źle o Capcom, ale przymykanie oczu na wyraźne błędy to zwyczajny brak obiektywizmu.
Pomińmy jednak kontrowersje. Dragon’s Dogma 2 można spłaszczyć (albo skomplementować jak kto woli) do nowego Skyrima. Fabularnie to rip off hitu Bethesdy. DD 2 ma jednak lepszy system walki i random encounters. Przepiękną grafikę, która zostawia konkurencję w tyle. To jest aktualny hit o ile chodzi o open worldy fantasy. Dla niektórych będzie to pozycja, która jeszcze piękniej przenosi użytkowników do settingu fantasy niż Elden Ring. Do tego stopnia, iż zbroje są tak samo nudne i niewyszukane w swoim designie jak w przypadku najnowszej gry From Software. Kiedy pomyślę o Skyrimie, Witcher 3 albo Baldur’s Gate 3 zaczynam dostrzegać jak mało interesujące są zbroje w japońskich produkcjach action adventure cRPG. To jednak tylko detal i niedosyt jaki pozostaje po świetnych projektach konkurencji (Larian).
Cena odstrasza, ale nie da się tego odebrać Dragon’s Dogma 2. Kurz opadnie. Kiedy gra zostanie połatana, a drewniane ruchy zostaną wypucowane tak jak należy gra będzie obok Skyrima, Witcher 3: Wild Hunt i Elden Ring kolejnym milestone z parafii open world fantasy. O tym powinni pamiętać choćby najsurowsi krytycy polityki Capcom.