'Niech żyje wolność i swoboda!'. Recenzja: Zbuntowane Księżniczki

itomigra.blogspot.com 3 tygodni temu

Ostatnio przybliżyliśmy Wam Czarne Historie- idealną propozycję na Halloween... A iż wraz z nim zbliża się długi weekend i spotkania z familią, postanowiliśmy przyjrzeć się jeszcze jednej karciance. Już możemy zapowiedzieć, iż wejdzie zarówno na nietoperzowej imprezie ze znajomymi, jak i po niedzielnym rodzinnym obiadku. Uwaga! Po rozgrywkach mogą pojawić się upiorne pytania typu: "fajnie, fajnie, ale zaręczyny kiedy?". Zapraszam do lektury.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Zbuntowane Księżniczki
to mała karcianka dla 3-6 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Pudełkowa charakterystyka przewiduje czas rozgrywki na 30-40 minut. Choć gierka niewielka, już wzbudziła spore zainteresowanie i została okrzyknięta hitem. Czy i u nas się sprawdzi? Oczywiście sprawdzimy, bo dzięki wydawnictwu Muduko, mogliśmy uczestniczyć w tym balu!


Komiksowo-kreskówkowe pudełko skrywa w środku talię złożoną z księżniczek (postaci graczy), zasad (twisty obowiązujące w każdej rundzie) oraz kart gry w czterech kolorach (zwierzęta, wróżki, królowe i.... książęta). Dołączono również notatnik i krótką instrukcję.

Zasady:


Zamysłem rozgrywki jest... odrzucanie zaręczyn i zachowanie statusu kobiety niezależnej! Wcielamy się w postaci znane z bajek/baśni i wyprawiamy piękny bal! Zaproszone są nasze koleżanki, inne znane szlachcianki i księżniczki (uczestnicy). Czując jednak wewnętrzny opór przed zamążpójściem, książęta nie są mile widziani. Żadnych mężczyzn! Zero. Znając bajkowe nawyki- natychmiast padaliby na kolana i wręczali pierścionki nieostrożnym przechodniom...


Przygotowanie gry jest proste. Każdy wybiera kartę księżniczki, w którą się wciela (i będzie starał uchować ją przed małżeństwem). Losujemy bądź wybieramy 5 kart rundy (czarne rewersy dobrze się sprawdzają jako ostatnie!) i odkładamy je w zakrytym stosie w zasięgu wzroku graczy. W zależności od uczestników dostosowujemy talię (usuwamy zbędne wartości) i ją przetasowujemy. Rozdajemy po równą ilość kart i jesteśmy gotowi do rozpoczęcia balu!


Główna mechanika Zbuntowanych Księżniczek to zbieranie lew (stosików ze środka). Jest to tak zwana trick-taking game. Na początku każdej z pięciu rund odsłaniana jest zasada, definiująca iloma kartami się wymienimy (i w jakim kierunku) oraz wprowadzająca modyfikacje obowiązujące aktualne rozdanie. Schemat całości jest prosty- pierwszy gracz wykłada na środek kartę ze swojej ręki, rozpoczynając stos. Każdy z uczestników musi coś do niego dorzucić. Staramy się dokładać jedną kartę pod kolor. jeżeli nie mamy takowej na ręku, zagrywamy cokolwiek- licząc się z tym, iż stosu nie zdobędziemy (uwaga! To jedyny sposób, by do gry wszedł "pierwszy" Książę! Szczegóły w instrukcji.). Karty trafią do gracza, który zagrał najmocniejszą kartę w zdefiniowanym na początku kolorze. Zasady rundy i zdolności postaci mogą oczywiście wpływać na przebieg całości i rozliczenie. Clue zabawy polega na tym, iż nie zawsze zależy nam na lewie- zwłaszcza jeśli znajduje się w niej Książe, bądź, co gorsza, Żabi Książe (ukryty w talii zwierząt). Po piątej rundzie zliczamy propozycje małżeństw zgarniętych przez całą grę i obwieszczamy zwycięzcę (oczywiście osobę, która najmniej razy wysłuchała oświadczyn).

Wrażenia:


Wcale się nie dziwię, iż tu tylu absztyfikantów. Zbuntowanych Księżniczek nie da się nie pokochać! Gra jest niesamowicie wkręcająca. Babki z pazurem to jednak klasa sama w sobie. choćby jeżeli jesteśmy już przeładowani popkulturalnym motywem silnej kobiety wypychanej na główny plan, to szczerze powiem, iż pomysł na fabularne tło tutaj się udał. Jest śmieszny i w dużej mierze robi robotę jeżeli jednak z założenia się do otoczki przyczepicie- uspokajam! Jako czysta gra karciana, tytuł też jest w stanie się obronić. Po prostu- niech żyje wolność, wolność i swoboda!


Otóż w małym pudełeczku dostajemy Kierki na koksie, które znacząco odmieniają perspektywę klasycznej zabawy. Zachowujemy proste zasady, dzięki czemu intuicyjnie łapiemy zamysł i gwałtownie wprowadzamy do gry zupełnie nieplanszówkowe osoby. Przede wszystkim jednak podoba mi się, iż Zbuntowane Księżniczki, stosując eleganckie rozwiązania, wystrzeliły regrywalność w kosmos. Talia rundy (zmyślnie posortowana od a-prostych, do z-zaawansowanych) znacząco różnicuje zabawę (i może ją wywrócić do góry dnem!), a co za tym idzie- pozwala dostosować poziom trudności do uczestników (nawet młodszych). Po kilkunastu rozgrywkach w najróżniejszym składzie (totalnym miksie- grających i niedoświadczonych osób), nie trafiły nam się identyczne rozdania. Jest to o tyle ważne, iż Kierki były nudnawe i powtarzalne. Dość gwałtownie powszedniały. Księżniczki zyskały unikatowość, a przez to i miano tytułu zaraźliwego. Będziecie w niego grać i grać! Serio- jeżeli chcecie dowiedzieć się, czym jest syndrom kolejnej partyjki, to zapraszamy na bal. Aż szkoda, iż notesik na punkty jest taki cieniutki... Uwaga! Nie zaliczamy tego na minus. Nie oszukujmy się- notes jest tu zwyczajnie niepotrzebny (po pierwszej rozgrywce będziecie w stanie zanotować wszystko na czystej kartce).


Czym Zbuntowane zdobyły nasze serducha? Nie ukrywajmy- drugą cwaną nowością. Specjalne zdolności Księżniczek są jedną ze składowych, które zaostrzają nieprzerwaną interakcję. Tu ciągle się coś dzieje! Pamiętajmy- poruszamy się w małej przestrzeni (mniej więcej 48 kart gry), co podobnie jak w Tysiącu i Kierkach, pozwala liczyć karty, szacować i oceniać ryzyko, często biorąc w karby losowość. Przy zdolnościach otrzymujemy możliwość zadeklarowania jawnej wojny współgraczom (np. Mała Syrenka narzuca kolor rozpoczęcia lewy, a Księżniczka Lodu może zdecydować, którą kartę ktoś wyłoży!), co tylko miesza z błotem klasyczne opanowanie. Prawda, iż uroczo? Ale rozumiemy- o własną wolność trzeba zawalczyć. Polecamy! jeżeli szukacie kompaktowej gierki, zapewniającej wesołą, zażartą i zakręconą zabawę, która uzależnia- unikanie oświadczyn jest dla Was!

Plusy:

+ bardzo duża regrywalność
+ odświeżenie klasyka w ciekawej formie
+ przyjemna i złośliwa interakcja
+ proste i intuicyjne zasady
+ syndrom kolejnej partyjki
+ możliwość dostosowania rozgrywki do swoich potrzeb
+ różnorodne zasady
+ kompaktowe pudełko (pomieści karty w koszulkach!)
+ niska cena
+ po prostu świetna zabawa!

Minusy:

- brak wariantu dla dwóch graczy (choć rozumiem dlaczego pojedynek nie odda fenomenu)

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do naszego Facebooka
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału