Moja prawie już sześcioletnia córka od dłuższego czasu tkwi w fazie uwielbienia Pokémonów. Przerobiliśmy już Binga, Peppę, Psi Patrol, a choćby My Little Pony. Wszystkie te dobrze znane rodzicom bajki miały swój czas, ale ostatecznie się znudziły i zaczynało się poszukiwanie czegoś nowego. Z Pokémonami jest trochę inaczej. No i z Bluey, ale to wyjątek, bo tutaj to my nie pozwalamy jej o niej zapomnieć. Wygląda na to, iż małej nie śpieszno do nowego, kolorowego świata. Wszystko to doprowadziło do tego, iż gdy tylko zobaczyłem Pokémon Friends na ostatnim Pokémon Presents, to wiedziałem, iż to coś, co muszę jej pokazać.
Tym razem coś dla młodszego fana
Pokémon Friends to prosta i kolorowa gra logiczna, która zadebiutowała w lipcu tego roku. Po spędzeniu z nią już kilku, a może choćby kilkunastu godzin, zaryzykuję (ryzykując niewiele), iż to tytuł skierowany do młodszych fanów kieszonkowych stworów. Produkcja ta jest przez PEGI oznaczona jako gra od 3 lat, ale według mnie brakuje tu oznaczenia, iż nie zaleca się grać w nią, gdy ma się więcej niż 7 lat. Nie jest to oczywiście żadna wada, ale jestem w stanie zrozumieć, iż gdy sięgnie po nią ktoś dorosły, to zwyczajnie się znudzi. Sytuacja zmienia się jednak, gdy razem z nami będzie grał ktoś, kto łapie się mniej więcej w nakreślony przeze mnie przedział wiekowy tak jak moja córeczka.
Rozgrywka w tej produkcji opiera się przede wszystkim na rozwiązywaniu wielu różnych zagadek logicznych. My gramy na Nintendo Switch 2, ale Pokémon Friends dostępne jest również na telefony — zarówno te z Androidem, jak i z systemem iOS. Wydanie jej także na telefony to jak najbardziej trafna decyzja. Osobiście uważam, iż granie dotykowe sprawdza się tu dużo lepiej niż to dzięki przycisków, przynajmniej w większości przypadków. Pozwala ono na szybsze reagowanie oraz — naturalne dla wielu wymagających tego wyzwań — przeciąganie czy też nakreślanie pewnej linii po ekranie.
Sprawdź, zastanów się, spróbuj. Udało się!
Jakie zagadki spotkaliśmy w Pokémon Friends? Czasami musimy przeprowadzić Scorbunny’ego przez różne pomieszczenia, używając rozstawionych w nich trampolin. W innych łamigłówkach musimy użyć elektryczności Pikachu, aby jednym ciągiem połączyć ze sobą wszystkie żarówki na ekranie. Córka najbardziej lubi zadanie, w którym musimy wydostać Pokémona (nie pamiętam nazwy, wstawię później) z lodowego labiryntu. Możemy do tego użyć przycisków lub obracać Switcha w odpowiedni sposób, wykorzystując jego żyroskop. W podstawowej wersji gry mamy do czynienia z kilkudziesięcioma różnymi od siebie zagadkami, więc każdej nie opiszę. Jedne są ciekawsze, inne trochę mniej, ale we wszystkich spotkamy jakieś Pokemony. Jest Bulbasaur, Pidgey, Squirtle i wielu innych. Fani serii nie powinni narzekać na mało Pokemonów w Pokemonach.
Jednak nie sama rozgrywka jest tym, co najbardziej podoba mi się w tym tytule. choćby nie to, iż mogę oglądać, jak moja pociecha świetnie bawi się, grając w coś z jednego z jej ulubionych uniwersów. Najbardziej podoba mi się fakt, iż Pokémon Friends może bawić, ucząc. Śmiało zaliczyłbym ją do pozycji edukacyjnych — takich, które mogą rozwinąć u dziecka logiczne myślenie i szukanie najlepszych możliwych rozwiązań, również pod presją czasu. Gdybym miał to jakoś opisać, to pierwszą rzeczą, która mi się tutaj skojarzyła, były testy IQ, które, gdy zaczynałem korzystać z internetu, były reklamowane w stylu: „Doda ma 170 IQ, a Ty?”, tyle iż w wersji dla dzieciaków.
Gry uczą i bawią, ale przede wszystkim jednak bawią
Nie samymi zagadkami ten tytuł stoi. Co to by była za gratka dla dzieci, gdyby ostatecznie sprowadzał się on tylko do wytężania umysłu? W końcu to Pokémony, więc oprócz łamigłówek mamy też sporo czystej zabawy. Cała historia w Pokémon Friends opiera się na tworzeniu pokemonowych pluszaków. Jak je tworzymy? Za ukończenie danej sekwencji zagadek otrzymujemy kawałek nitki, z której nasza supermaszyna szyje kolorowe maskotki. Co ciekawe, nie służą one tylko do dekorowania naszych pokoi — tak, mamy tu pokoje do dekorowania — ale też do wykonywania zadań otrzymywanych od mieszkańców miasteczka. Nic ambitnego, prawda, ale przynajmniej dzięki temu czuć jakąś szczątkową fabułę.
Oprócz maskotek, dekorowania pokoju czy wspomnianego już gameplayu, twórcy przygotowali dla graczy jeszcze kilka mniejszych atrakcji. Dla nas szczególnie ważna okazała się możliwość powtarzania wykonanych wcześniej ćwiczeń. Gdy robimy je, aby pozyskać włóczkę, goni nas czas. Nie zawsze jednak córka mieściła się w wyznaczonym limicie. Niektóre zadania sprawiały jej większy problem, więc z wielką chęcią powtarzała je „na sucho”, bez presji odmierzającego czas zegara. Do tego możemy przeglądać swoje wyniki, wybierać pieczątki w kalendarzu i śledzić postępy. Można też podejrzeć procentową szansę na otrzymanie danego Pokémona z konkretnej włóczki. Tutaj płynnie przechodzimy do problemów tej produkcji, ponieważ… jest ich kilka. Niestety.
Gdzie kupić karty Pokemon? – moje ulubione sklepy [Opinia]
Nigdy nie może być za różowo
No i właśnie – włóczki. Może to tylko nasz problem, może da się tego dowiedzieć, ale nie udało nam się jeszcze zorientować, czy istnieje jakiś sposób na otrzymanie konkretnego rodzaju nitki do tworzenia pluszowych Pokémonów. Jest ich całkiem sporo, a z każdej może losowo powstać jeden z pięciu stworków. Niektóre zadania do ukończenia wymagają wręczenia danemu mieszkańcowi na przykład ognistego llub dużego Pokémona. Nie jest to wtedy problemem. Kłopoty zaczynają się, gdy ktoś chce od nas jedną konkretną zabawkę. Wtedy musimy liczyć na to, iż za nasze starania otrzymamy odpowiedni rodzaj materiału, a następnie maszyna „wypluje” nam wyczekiwanego Pokémona. Z doświadczenia wiem, iż może to przerodzić się w żmudny grind. Od prawie tygodnia próbujemy zaliczyć jedną z początkowych misji, w której zleceniodawca czeka i czeka na swoją wymarzoną Poochyenę. Nie jestem pewien, czy to odpowiednia konstrukcja gry dla dzieci.
Na tym niestety nie koniec. Czego jeszcze można się spodziewać po produkcji od Nintendo z Pokémon w tytule, zwłaszcza jeżeli to gra wydana również na telefony? Oczywiście – dodatków, które, jak się złożyło, są dwa razy droższe niż podstawowa wersja gry. Kupując Pokémon Friends na konsolę Nintendo, trzeba zapłacić 40 złotych z małym hakiem. Dodatki, które gwarantują więcej zawartości (głównie nowe zagadki i pluszaki), kosztują około 80 złotych, więc jeżeli wasza pociecha – tak jak moja – zakocha się w tym tytule, to najpewniej czekają nas wszystkich kolejne wydatki. Chociaż nie ukrywam, iż sam raczej poczekam na jakieś przeceny.
Podsumowanie
Starając się spiąć moje wrażenia w zgrabne podsumowanie, mogę z czystym sumieniem polecić Pokémon Friendsprzede wszystkim, jak pewnie łatwo wywnioskować z tekstu, młodszym odbiorcom, najlepiej w duecie rodzic plus dziecko. jeżeli lubicie Pokemony, myślę, iż taka forma wspólnego spędzania czasu może wam się spodobać. Łatwo też będzie odeprzeć ten dziwny argument, iż „gry niczego nie uczą”, którym lubią posługiwać się osoby niezaznajomione z naszym hobby. choćby moja mama – która i tak jest dość wyrozumiałą i wyluzowaną babcią – stwierdziła, iż to świetny sposób na grę dla dzieciaków. jeżeli nie zraziły was przeciętne oceny i raczej chłodne przyjęcie wśród krytyków, to ode mnie ten tytuł dostaje pełną „polecajkę”.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.