Recenzja: Arizona Sunshine 2 [PS VR2]

9 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Arizona Sunshine 2 [PS VR2]


Już pojutrze na gogle wirtualnej rzeczywistości od Sony, PlayStation VR2, trafi nowa gra. Czy Arizona Sunshine 2 jest dobrą produkcją? Dowiecie się tego po przeczytaniu niniejszej recenzji.

Nie ukrywam, iż Arizona Sunshine zainteresowało mnie jeszcze na poprzedniej generacji gogli japońskiego giganta. Nie miałem jednak okazji sprawdzić tego tytułu, a po ogłoszeniu PS VR2 zakupiłem właśnie te gogle i sprzedałem pierwsze PlayStation VR. Możecie się więc domyślać, jak bardzo ucieszyło mnie ogłoszenie „dwójki’. Pierwszy zwiastun natychmiast przekonał mnie do tego tytułu i czekałem na jego premierę. Dzięki polskiemu wydawcy, firmie Plaion, mogłem sprawdzić dla Was tę produkcję zanim trafi ona na PS VR2. Właśnie minęło embargo, wobec czego mogę Wam przedstawić moją opinię na temat dzieła studia Vertigo Games. Najpierw skupię się oczywiście, jak to bywa u mnie w standardzie, na opowieści.

Fabuła

Jeżeli miałbym opierać ocenę końcową mojej recenzji Arizona Sunshine 2 wyłącznie na prezentowanej fabule, to na pewno nie byłoby za wesoło. Historia jest bowiem niezwykle sztampowa i oklepana. Budzimy się bowiem w świecie opanowanym przez nieumarłych (określanych tutaj jako Fred) i staramy się przeżyć. Nie minie wiele czasu, a dołączy do nas pewien kompan, z którym to będziemy szukać Pacjenta Zero. Nie chcę psuć nikomu poznawania opowieści, toteż pozwolę sobie skorzystać z oficjalnego opisu gry. Oto on:

Naostrz maczetę i załaduj strzelbę: czas przywitać się ze starym kumplem, Fredem. Arizona Sunshine® 2, next-genowa kontynuacja uwielbianej przez fanów apokalipsy VR, zawiera jeszcze więcej krwawej akcji z zombie!

Witamy z powrotem w skąpanej słońcem i tonącej w zombie Arizonie. Arizona Sunshine 2 ze znaną narracją i czarnym humorem naszego bohatera wysyła was na zupełnie nową, pełną odciętych kończyn przygodę w poszukiwaniu odpowiedzi. Przeżyj dreszczyk emocji realistycznej walki w postapokaliptycznym świecie, w którym liczy się każda kula, dzierżąc zarówno znane, jak i nowe bronie – od strzelb przez maczety aż po miotacze ognia.

A czy jest coś lepszego niż naparzanie w upadającym świecie? Przetrwanie w nim z nowym kumplem – Buddy’m. Buddy to czworonożny towarzysz, który będzie z tobą na dobre i na złe. Jest najlepszym pieskiem na świecie i pomoże ci pokonać tych nieznośnych fredów.

W tym opuszczonym świecie nagle nie musisz już czuć się samotnie. Taki uśmiech losu.

– Zawrzyj nieoczekiwaną przyjaźń, wyruszając w filmową podróż w VR pełną intensywnego surwiwalu.
– Poczuj dreszczyk emocji podczas walki, dzierżąc broń: od strzelb przez maczety aż po miotacze ognia.
– Eksploruj zapierające dech w piersiach środowiska VR nowej generacji i dotrzyj na sam cholerny koniec świata.
– Odkryj wszystkie sposoby na zabijanie fredów dzięki nowemu, next-genowemu systemowi rzezi i okaleczeń.

Źródło: PS Store

Historia niestety nie jest wybitna i na pewno gwałtownie o niej zapomnicie po przejściu gry. Powinno to zająć około 7 godzin, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem jak na produkcję dedykowaną goglom VR. Czas ten można oczywiście wydłużyć, doprowadzając kampanię do końca na wyższym poziomie trudności (dostępne są trzy). Niewykluczone, iż kiedyś jeszcze wrócę do Arizona Sunshine 2 i spróbuję ukończyć na najwyższym poziomie (oraz zdobyć za to trofeum). Fabuła nie jest mocnym punktem, ale na szczęście nieporównywalnie lepiej jest z innymi elementami.

Rozgrywka w Arizona Sunshine 2

Jak możecie wywnioskować po zrzutach ekranu, które zamieściłem w tym artykule, Arizona Sunshine 2 to pierwszoosobowa gra akcji. Nie jest to bynajmniej błędna konkluzja. Zdecydowaną większość naszego czasu poświęconego na granie w ten tytuł spędzimy bowiem na wyżynaniu zombiaków (przepraszam, Fredów). Rozgrywka nie ogranicza się bynajmniej do samej tylko walki. Nie brakuje tu też czegoś, co bardzo lubię w grach korzystających z wirtualnej rzeczywistości. Chodzi mi mianowicie o sekwencje wspinaczkowe. Czy to z pewnego wraku, czy to w zdemolowanym budynku, czeka nas sporo wspinania. Oczywiście nie tyle, co w (świetnym, nawiasem mówiąc) Horizon: Call of the Mountain. Moją recenzję tej gry znajdziecie pod tym adresem. Wróćmy jednak teraz do Arizony. Niekiedy będziemy musieli wyciągać ręce, by sięgnąć wystających elementów i pokonywać w zwisie kolejne metry. Bardzo spodobało mi się to, iż nie zawsze elementy podparcia są oznaczane na inny kolor. Często musimy sami znaleźć coś, co wygląda na odpowiedni element – bardzo korzystnie wpływa to na immersję. Należy też oddać, iż można w opcjach wyłączyć konieczność wspinania się. Ja się na to nie zdecydowałem, ale podejrzewam, iż niejeden gracz doceni tę możliwość.

Surowce

Jako iż działamy w świecie opanowanym przez nieumarłych, nie może zabraknąć gromadzenia surowców. o ile nie lubicie gier survivalowych, to mogę Was uspokoić. Arizona Sunshine 2 nie wymaga od nas dbania o pragnienie, głód czy ciepłotę naszej postaci. Nie oznacza to bynajmniej, iż nie warto zaglądać do szafek i innych zakamarków. Możemy w ten sposób znaleźć nie tylko amunicję, ale i klej, alkohol czy metal. Następnie, po dotarciu do odpowiedniej skrzynki, możemy ją otworzyć i stworzyć przedmiot. Dostępne są 4:

  • mina lądowa
  • granat odłamkowy
  • koktajl Mołotowa
  • granat długi

Naturalnie do tworzenia każdego z przedmiotów wymagane są inne materiały i ich ilości. Zachęcam więc gorąco do odważnej eksploracji. Im bardziej przygotowani do starć będziecie, tym bardziej pewne będzie Wasze przetrwanie. Odnajdywane i wytwarzane przedmioty (poza amunicją) możemy też wkładać do pewnego rodzaju kieszeni. Odpowiadają za nie… rękawy dłonie naszej postaci. Podnosimy przedmiot i wsuwamy go w dłoń, od strony nasady. Co prawda wkładanie do dłoni miny lądowej wygląda dość dziwnie. Nie sposób jednak odmówić takiemu rozwiązaniu ekwipunku wygodnego zarządzania przedmiotami. W takich „kieszeniach” możemy nosić po jednym przedmiocie. Należy jeszcze wspomnieć, iż na lewym nadgarstku znajdziemy zegarek. Jego tarcza informuje nas o stanie naszego zdrowia. Jego poziom odnawiamy, jedząc znajdowane w świecie gry przysmaki, takie jak stara pizza, ciastko czy kiełbasa. Jemy je, oczywiście, przykładając jedzenie do naszych ust. Można choćby zapalić papierosa.

Buddy

Jak wcześniej wspomniałem – co nie jest spoilerem; wiadomo o tym od pierwszych zapowiedzi gry – nie zrobimy wielu kroków, a natkniemy się na naszego kompana. Jest nim sympatyczny pies o imieniu Buddy. Każdy, kto mnie zna wie, iż jestem miłośnikiem psów i na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć sytuacje, w których mogę przejść obojętnie obok takiego czworonoga. Obecność Buddy’ego była zresztą jednym z powodów, które sprawiły, iż czekałem na premierę Arizona Sunshine 2. Moja pierwsza styczność z tym psem polegała swoją drogą na tym, iż podniosłem piłkę i rzucałem mu ją przez kilka minut. Gdybyście się zastanawiali – tak, aportuje ją. Podobnie zresztą jak odcięte Fredom nogi. Wróćmy jednak do Buddy’ego. Możemy również wysunąć do niego rękę i pogłaskać go po głowie i przy uszach. Nie zrobimy niestety tego samego pod jego pyskiem – szkoda. Więź naszego bohatera z Buddym rozwija się dość gwałtownie i podoba mi się to, iż ewidentnie przejmuje się on losem psa i nie waha się go często nagradzać dobrym słowem. Sam bym tak zresztą robił

Buddy przydaje się nie tylko do przenoszenia dwóch broni krótkich (które wkładamy do kabur na jego kamizelce). Nierzadko przyniesie nam klucz z miejsca, do którego nie mamy miejsca. Odsuniemy też czasem deskę, by otworzyć drogę naszemu zwierzakowi czy też skorzystamy z jego pomocy w odsunięciu Freda blokującego drzwi z drugiej strony. Buddy będzie też atakował Fredów. Możemy również polecić mu zaatakowanie konkretnego oponenta, a tym samym ułatwić sobie wycelowanie w odsłoniętą część cięższego, opancerzowanego, zombiaka. kooperacja z psiakiem jest bardzo fajnie i sensownie zrealizowana.

Uzbrojenie

Osobny akapit należy się uzbrojeniu, z którego korzystamy w Arizona Sunshine 2. Możemy nosić ze sobą do 3 broni palnych (plus dwie na kamizelce Buddy’ego). Czego tu nie znajdziemy… Pistolety, rewolwery, pistolety automatyczne, karabiny maszynowe, strzelby, dubeltówki, granatniki – do wyboru, do koloru. Do tego dochodzą bronie białe. Topory, siekiery, maczety, a choćby łom. Nic nie stoi oczywiście na przeszkodzie, aby w jednej ręce dzierżyć pistolet, a w drugiej maczetę, czy korzystać z dwóch broni palnych lub dwóch białych. Ogranicza nas tu jedynie nasza wyobraźnia. Ja jednak zawsze starałem się korzystać z jednej broni palnej lub jednej, maksymalnie dwóch, białych. Powody ku temu są trzy:

  • broń biała dość gwałtownie się niszczy
  • nie można przenosić broni białej na naszej kamizelce, ani przechowywać jej u Buddy’ego
  • druga dłoń pozwala stabilizować broń oraz sprawniej ją przeładować

O ile samo stabilizowanie broni wydaje się oczywiste, o tyle warto rozwinąć kwestię przeładowywania. Nie jest zaskoczeniem, iż inaczej wygląda zmiana magazynka w pistolecie, a inaczej na przykład wymiana butli w miotaczu ognia. Zadbano o to na szczęście w Arizona Sunshine 2. Wyżej możecie zobaczyć moją małą kompilację kilku przeładowań w grze. Dubeltówkę musimy otworzyć w połowie i włożyć do niej nowe naboje. W przypadku pistoletu (i to zależnie od rodzaju) wypuszczamy magazynek, po czym montujemy nowy i potwierdzamy pozycję. Otwieramy bęben rewolweru, odwracamy broń lufą do góry i do opróżnionego w ten sposób bębna ładujemy nowy zestaw nabojów. Całość kończymy, wykonując odpowiedni ruch ręką i wsuwając bęben na miejsce. Każda nowa broń wymaga nauczenia się sposobu przeładowania. Kiedy już mamy kilka spluw i wiemy, jak je przeładowywać, to efekty są niesamowicie immersyjne i widowiskowe. Coś wspaniałego.

Wirtualna rzeczywistość w kontekście Arizona Sunshine 2

Nie samym rzucaniem piłek, głaskaniem Buddy’ego, przeładowywaniem giwer i machaniem bronią białą stoi Arizona Sunshine 2. Jest to oczywiście gra wykorzystująca wirtualną rzeczywistość, więc dobrze byłoby rozwinąć nieco tę kwestię. Odwzorowanie ruchów naszych dłoni jest bardzo dobre i nie mam co do tego żadnych zastrzeżeń. Podoba mi się też możliwość dostosowania sterowania według naszych preferencji. Możemy bowiem wybrać teleportowanie się bądź płynny ruch. Ja bez wahania postawiłem właśnie na ten drugi wariant. Dzięki temu gałka analogowa lewego kontrolera Sense służyła mi do poruszania się, natomiast prawego (oraz głowa) do rozglądania się. Pod tym względem nie mam więc żadnych zastrzeżeń. Podoba mi się także zaimplementowanie obsługi efektów dotykowych oraz adaptacyjnych spustów. Brakuje mi też natomiast wsparcia dla śledzenia ruchu oczu. Plusem jest natomiast bardzo wyraźny obraz. Nie mogę też nie docenić dobrego brzmienia broni i Fredów, jak również mnogości opcji interakcji. Możemy szukać znajdziek, zdradzających nieco na temat przeszłości, a zarówno Buddy jak i my możemy nosić różnego rodzaju czapki i okulary odnajdywane w Arizonie.

Tryb współpracy i Hordy

Całą kampanię fabularną można przejść zarówno w pojedynkę, jak i z kompanem w trybie współpracy. Nie ukrywam, iż nie jestem zwolennikiem grania razem z kimś, kogo nie znam. Przed premierą gry nie udało mi się też do nikogo dołączyć. Z tego powodu nie mogę Wam potwierdzić, jak działa ten tryb. Warto jednak zaznaczyć, iż mamy móc skorzystać z rozgrywki międzyplatformowej. Dzięki temu szukanie nowej sesji nie powinno być zbyt trudne, ale to tylko mój domysł. Jasny obraz sytuacji powinien się wyłonić dopiero po premierze, którą zaplanowano na 7 grudnia. Wtedy to po grę z pewnością sięgnie więcej osób niż tylko recenzenci.

Natomiast jeżeli zależy Wam tylko na eksterminowaniu hord nieumarłych, to w menu głównym znajdziecie, nomen omen, Tryb Hordy. Tu również można grać zarówno w pojedynkę, jak i z innym graczem. Uważam dodanie tego trybu za bardzo dobry pomysł – zwłaszcza jeżeli ukończycie kampanię i nie będzie Wam zależało na powtórnym śledzeniu wydarzeń. Tryb Hordy ładuje się bardzo gwałtownie i wystawia na próbę nasze opanowanie broni, wysyłając przeciw nam coraz trudniejsze i liczniejsze fale przeciwników.

Podsumowanie

Arizona Sunshine 2 to tytuł, który bardzo mi się spodobał. Uzbrojenie jest bardzo zróżnicowane i odznacza się wieloma sposobami przeładowywania broni. Dodatkowym, niesamowicie mocnym, plusem jest nasz wierny kompan, Buddy. kooperacja między nami, a psiakiem (i budowanie więzi ze zwierzęciem) są świetnie przedstawione. Nie jest to bynajmniej gra bez wad. Niekiedy twórcy wysyłali na mnie zdecydowanie zbyt wielu Fredów, i to z dwóch stron (kto zagra, na pewno będzie wiedział o co chodzi). Innym razem nie należało z nimi walczyć, tylko uciekać przed zombiakami. Nie zawsze było wiadomo, które podejście mamy teraz zastosować. Wykorzystanie możliwości gogli też mogłoby być lepsze. To jednak zaledwie drobne wady, które nie wpływają znacząco na ogólną ocenę. jeżeli marzyliście kiedyś o Dead Island VR, to nie musicie już liczyć na taką grę. Wystarczą gogle PS VR2, konsola PS5 i Arizona Sunshine 2, a otrzymacie najlepszą grę akcji z nieumarłymi wykorzystującą gogle wirtualnej rzeczywistości. o ile tematyka Wam odpowiada, sięgajcie po tę produkcję bez wahania. To bardzo dobry tytuł. Brawo, Vertigo Games.

Kod recenzencki zapewnił polski wydawca, firma Plaion.
Idź do oryginalnego materiału