Już od ponad trzech lat gry detektywistyczne wydawane przez Microids trafiają na moją listę życzeń. Jak prezentuje się ich najnowsza produkcja Arsene Lupin – Once a Thief?
Przyznam Wam się po cichu, iż Arsene Lupin jakoś zawsze pozostawał poza moim radarem złoczyńców i znanych postaci fikcyjnych. Nie obejrzałam żadnego serialu, ani nie przeczytałam żadnej książki z jego postacią, ale nie oznacza to oczywiście, iż nie wiem, kim on był. Dzięki Arsene Lupin – Once a Thief jednak miałam szansę bliżej się z nim poznać.
Fabuła
„Wcielając się w…”. No nie tym razem. Arsene Lupin – Once a Thief to historia, którą rozgrywać będziemy z kilku perspektyw, skacząc po poplątanych liniach czasowych, kontynuując wydarzenia lub cofając się, by uzupełnić dziury w linii czasowej. Gdybym spróbowała Wam to wyjaśnić, brzmiałoby to bardzo skomplikowanie i może ciut dziwnie. Podczas grania jednak takie skakanie sprawia wrażenie prawie naturalnego i pozwala spojrzeć na wydarzenia z innej perspektywy.
Po pierwszej scence, podczas której Lupin rabuje jajo Fabergé z pilnie strzeżonego sejfu, cofamy się w czasie, eksplorując zupełnie inne wydarzenia, oparte na różnych historiach z książek.
Nad prawidłowym przebiegiem historii czuwać będzie sam Arsene rozmawiający przed kominkiem z autorem, Maurice’em Leblanc. Upewnią się oni, iż najważniejsze wydarzenia rozegrały się tak, jak powinny. Podobnie podczas istotnych fabularnie rozmów – dostaniemy kolejną szansę, jeżeli coś nam pójdzie nie-tak.
Rozgrywka
Izometryczne plansze o dość kreskówkowych i kolorowych postaciach eksplorować będziemy z lekkiego dystansu. Aktualnie kontrolowana postać będzie mogła dowolnie poruszać się po pomieszczeniach, zamiast zmuszać nas do zdecydowania się na interakcję z otoczeniem w pierwszej kolejności.
W większości miejsc będziemy mogli zmieniać kąt kamery o 90 stopni, co da nam dostęp do niewidocznych wcześniej przejść i obiektów.
Nasza rozgrywka polegać będzie na rozmowach, szukaniu przedmiotów i rozwiązywania łamigłówek na mapie myśli.
Mapa myśli to miejsce, które przetestuje naszą dedukcję. Pozwoli połączyć przedmioty i myśli, wyciągnąć wnioski i zrozumieć, co się dzieje. Miejsca, ludzie i obserwacje są oznaczone różnymi ikonkami, a całość jest naprawdę przejrzysta.
Do dyspozycji mamy kilka różnych rozdziałów w ramach kilku historii. Wraz z nimi zmieni się mapa i oczywiście dostępne postacie. Przewiną się jednak też czasem znajome twarze.
Mechaniki
Powiem Wam już teraz, iż w Arsene Lupin – Once a Thief przede wszystkim trzeba słuchać. Podzas rozmów z ludźmi musimy zwracać uwagę na to, co się dzieje. Poźniej, podczas kluczowych rozmów będziemy musieli użyć wiedzy z poprzednich interakcji lub skupić się na konkretnym tonie wypowiedzi. Przez poziomowość takich rozmów, czyli 3 pytania z trzema odpowiedziami do wyboru, trochę ciężko liczyć na szczęście czy próbować każdej opcji!
Bardzo mi się to podobało. Sama fabuła jest na szczęście interesująca i nie mamy zbyt wielu pobocznych i nieistotnych wątków, więc łatwo jest śledzić to, co faktycznie istotne.
Choć mechaniki w grze nie wydają się specjalnie skomplikowane, rozgrywka jest niezwykle przyjemna. Brak systemu podpowiedzi (poza mapą myśli) nie jest tak naprawdę problemem, bo mapy są dość niewielkie, więc choćby przejście się kolejny raz po wszystkich pomieszczeniach, by sprawdzić, czy czegoś nie przegapiliśmy, nie sprawi nam wielkiego problemu ani też nie zniechęci.
Oprawa audiowizualna
W tle przygrywać nam będzie lekka muzyka, a postacie mają pełny dubbing. Część wtrąceń z pisanego dialogu będzie jednak pominięta – ale w żaden sposób to nie przeszkadza i sprawia wrażenia błędu.
Graficznie – jest fajnie. Zarówno postacie, jak i miejsca są kolorowe, łatwo wszystko rozróżnić, a podczas rozmów czasem zobaczymy różne wyrazy twarzy i gesty. Pomogą nam w odczytaniu emocji i „kierunku” wymiany zdań.
Przedmioty, z którymi możemy wejść w interakcje w żaden sposób się nie wyrożniają! Po podejściu wystarczająco blisko pojawi się natomiast odpowiednia ikonka z przyciskiem akcji (zobacz lub ekwipunek).
Pomiędzy rozdziałami zobaczymy też rysowane scenki, które są bardzo urokliwe!
Muszę też zaznaczyć, iż przez izometryczny widok nie wszystkie elementy układanki zobaczymy na pierwszy rzut oka. Niestety, dzięki temu rozwiązaniu wychodzenie z pomieszczeń zajmuje dłużej, niż powinno.
Wrażenia
Bardzo mi się podobało. Arsene Lupin – Once a Thief to solidna klikana przygodówka o dobrym poziomie trudności. Wymaga faktycznie kreatywnego i logicznego myślenia i nie prowadzi nas za rączkę. Protagonista historii, Arsene Lupin, jest zabawny i czarujący. Goniący Arsene’a inspektor nieszczególnie przypadł mi do gustu, ale tak pewnie miało być.
Zamieszana linia czasowa? Całkiem zabawna. Przez rozgrywanie „poprzednich” wydarzeń mamy parę wskazówek, jasne, ale momentami też będziemy się zastanawiać, jak do tego „czegoś” doszło. Poza tym, wspomniane już zakończone porażką dialogi mają sensowny powód do powtórki.
Czas rozgrywki? Ja lubię przechodzić takie gry powoli, zajrzeć w każdy zakamarek i upewnić się, iż zrobiłam wszystko, co się dało. Parę rzeczy jeszcze pominęłam (i przez to mam wymówkę, żeby wrócić), a i tak nabiłam już ponad 10 godzin. Choć same rozdziały nie są specjalnie długie, czasem może się zdarzyć tak, iż utkniecie. Parę rundek wokół dostępnych pomieszczeń, drapiąc się w głowę i na głos pytając, czego tu jeszcze brakuje? Nie ma systemu podpowiedzi, ale… dojdziecie do tego, co trzeba zrobić.
Mam teraz nadzieję, iż Blazing Griffin dopiero się rozkręca i zobaczymy kolejne historie Arsene’a Lupin w wykonaniu ich studia.
Arsene Lupin – Once a Thief pojawił się na konsolach Xbox, PlayStation oraz Nintendo Switch 17 października.
Grę do recenzji udostępnił wydawca – Microids.