Recenzja: Garden Life: A Cozy Simulator (Xbox Series X)

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Garden Life: A Cozy Simulator (Xbox Series X)


Po cichu Wam powiem, iż trochę tęsknię za Farmville i już po pierwszych sekundach zwiastuna do Garden Life: A Cozy Simulator, wiedziałam, iż muszę tę grę sprawdzić.

Gdzieś pomiędzy intensywnymi rundami Apexa, głośnym strzelaniem w Battlefieldzie i potyczkami z zombie w DayZ, czasem mam ochotę na coś… łagodnego. Garden Life: A Cozy Simulator od pierwszych chwil zapowiadało się ciekawie.

Fabuła

W grze wcielamy się w osobę, która zajmować się będzie osiedlowym ogrodem. Rolę tę dostaliśmy po Robin, które niedawno zmarło.

Naszą przewodniczką po pierwszych zadaniach będzie Jasmine, a głównym celem będzie dostarczanie kwiatów i bukietów okolicznym mieszkańcom, a także rozbudowa ogrodu według życzeń… ducha Robin. Bo z jakiegoś względu twórcy postanowili umieścić w grze lekkie paranormalne elementy.

Rozgrywka

Po ogrodzie poruszamy się z wizokiem z pierwszej osoby, jest więc… miło i przyjemnie. Trochę inaczej niż w większości popularnych grach skupionych na ogrodnictwie czy uprawianiu ogródka.

Do naszej dyspozycji jest ogród, w którym możemy dowolnie przestawiać istniejące instalacje, ustawiać kupione lub wytworzone, a także oczywiście siać kwiatki. Oprócz tego jest też centrum miasteczka, w którym znajdziemy sklep z nasionami i dekoracjami oraz Pawilon, w którym stać będą kwiatowe rzeźby. Na głównej ulicy, po przekroczeniu bramy ogrodu, znajdziemy przystanek autobusowy, który pozwoli nam wrócić do domu i jednocześnie zakończy dzień prac.

Skrzynka na listy służyć będzie za system dostarczania nam zleceń, a tablica z ogłoszeniami pomoże nam w renowacji ogrodu.

Sadzonki!

W osiedlowym sklepiku znajdziemy zaledwie część nasion. Jak więc znaleźć kolejne? A no właśnie!

Sadząc nasze kwiatki, co jakiś czas znajdziemy w nich nasiona. Blada wstęga światła oznaczać będzie dokładnie to samo nasiono, z którego zasadziliśmy kwiat, fioletowa z kolei zwiastuje nam nowy wariant! zwykle będzie to po prostu inny kolor. Tak więc, z czerwonych maków może nam wypaść nasionko na pomarańczowe, a sadzenie białych lilii z czasem pozwoli nam na znalezienie pozostałych kolorów.

Szczegóły dotyczące kwiatów, wskazówki o ich kwitnięciu i ilość dostępnych wariantów znajdziemy w specjalnej książce, czekającej na nas w zgrabnej szopce.

Narzędzia

W pracy w ogrodzie oczywiście potrzebne będą narzędzia. Większość potrzebnych nam akcesoriów znajdziemy w sklepie za darmo, choć te znacznie ułatwiające pracę będą kosztować. Często będą też warte swojej ceny, więc postarajcie się zdobyć je jak najszybciej.

Mamy więc mały sekator, którym ścinać będziemy rosnące kwiaty – gra pozwala na dość precyzyjne przycinanie, więc możemy złapać jedynie kwiat, bez otaczających go liści (które później trafią na kompost). Będzie też duża łopata, która pomoże nam wykopać obumarłe rośliny lub przyda się przy przesadzaniu ich, zanim odblokujemy kielnię, służącą dokładnie do tego celu. Nie zabraknie też konewki, a później węża ogrodowego do podlewania, czy spryskiwacza ze sprayem przeciwko insektom.

Dzięki sensownemu systemowi ekwipunku, większość narzędzi możemy mieć na „szybkim wybieraniu”, sporadycznie zaglądając do szafki z narzędziami czy plecaka.

Ekwipunek

To bardzo miłe zaskoczenie w Garden Life. Wyobraźcie sobie, iż o ile nasz podręczny ekwipunek i miejsce w plecaku są limitowane, o tyle szafka z nasionami i roślinami, stoisko do sprzedawania kwiatów i bukietów czy kompostownik…. mają nieskończoną ilość slotów! A przynajmniej, jeszcze nie udało mi się dotrzeć do ich końca.

Jest to o tyle ważne, że… gramy tyle ile chcemy. To właśnie coś, co irytowało mnie mocno (pomiędzy dziesiątkami innych rzeczy) w Coral Island. Nie ma tu poziomu energii (choć jak zbliża się noc, to gra zacznie nam przypominać, iż czas wrócic do domu), ograniczonego limitu interakcji z otoczeniem czy właśnie choćby miejsca na stoisku do sprzedaży. Ile przyniesiemy, tyle sprzedamy, ha! Cudne, serio.

Jeśli zainteresujecie się grą (a już teraz Wam powiem, iż totalnie warto) to dam Wam protip: w szafce z nasionami i ściętymi kwiatami posortujcie je albo po kolorze, albo po odmianie kwiatów. Znacznie ułatwi to późniejsze zarządzanie zasobami i realizowanie zleceń. Łatwiej też sprawdzicie, które warianty kwiatów już posiadacie! Wiem, jak mocno przyspieszyło to rozgrywkę w moim przypadku.

Sterowanie

Na kontrolerze gra się bardzo przyjemnie. Poruszanie się postacią z perspektywy pierwszej osoby jest naturalne, a domyślne wartości czułości nie wymagały u mnie zmian.

Na początku czasem możecie się gubić w interakcji z przedmiotami, ale dość gwałtownie się to opanowuje. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, jak wciągającym tytułem jest Garden Life i jak długo można spędzić w grze podczas jednej sesji. Osiem godzin minęło mi tu choćby nie wiem kiedy! I gdyby nie to, iż zostało mi pięć godzin snu przed kolejnym dniem pracy, pewnie grałabym jeszcze dłużej.

Budowanie, interakcje z otoczeniem i poruszanie się po ekwipunku są dobrze przemyślane i nie spowalniają rozgrywki. Zadbano choćby o dedykowane przyciski do szybkiego przerzucania pomiędzy plecakiem a otwartą szafką, zarówno całego stosu, jak i zaledwie jednej sztuki.

Kampania

Garden Life oferuje nam dwa tryby gry – kampanię oraz wariant kreatywny. W pierwszym skupimy się na historii Jasmine i Robin, poznamy mieszkańców i operować będziemy pomiędzy listą zadań od Robin umieszczoną na ścianie naszego składziku, a pocztówkami z zamówieniami od „sąsiadów”.

Nie spodziewajcie się jednak, iż ukończenie kampanii to kwestia kilku godzin. To ciężka (choć przyjemna) praca, w której sporo zależeć będzie od szczęścia. Jednym z potrzebnych mi do otworzenia cieplarni kwiatów były różowe maki, które wcale nie chciały się pojawić! Miałam czerwone (oczywiście), pomarańczowe, białe… ale właśnie nie różowe. A to właśnie cieplarnia pozwala na chowanie kwiatów w lepszych warunkach, które dają większą szansę na fioletowe nasionka. Impas!

W międzyczasie na szczęście sąsiedzi wcale nie przestają przysyłać kolejnych zamówień, a my staramy się zapanować nad chaosem, zebrać fundusze na kolejne spryskiwacze i od czasu do czasu postawić kolejną rzeźbę żaby, którą dzięki magicznego pędzla możemy przemalować na niebieski czy różowy. Widzicie? Nie ma nudy!

Tryb kreatywny, odblokowany od samego początku, pozwoli nam po prostu budować śliczny ogród z dowolnych kwiatów dostępnych w grze. Z oczywistego powodu, nie odblokujemy w nim osiągnięć! Totalnie widzę ludzi, którzy spędzą tam naprawdę dużo czasu, tworząc naprawdę piękne ogrody.

Oprawa wizualna

Gra wygląda całkiem ładnie. Modele kwiatów są zróżnicowane i bardzo podoba mi się, iż choćby w obrębie jednego konkretnego kwiatu znajdziemy dziesiątki wizualnych wariantów. Niektóre słoneczniki będą taaaaaaaaaaaakie długie! A niektóre ciut mniejsze. Hortensje będą gęstsze i rzadsze, a rosnące przy ogrodzeniu róże czy peonie mogą skończyć ze złamanymi gałązkami. Detale, które jednak sprawiają, iż przyjemnie się na to wszystko patrzy.

W sklepie oraz na stole do tworzenia znajdziemy sporo elementów dekoracyjnych. Od drabin w motylki, przez łuki i ławki. Kilka różnych żab, ślimaków i innych ceramicznych zwierzątek. Macie ochotę posadzić kwiaty w ceramicznych doniczkach? Albo drewnianych na podwyższeniu? Jasne, gra ma coś dla Was! Spokojnie jednak kwiaty sadzić można prosto w ziemi, dla tych którzy bardziej cenią sobie wygodę.

Garden Life ma też pory roku! I każda z nich charakteryzować się będzie trochę inną pogodą i inaczej wpływać na kwiaty. Bardzo pomocne będzie odblokowanie cieplarni przed zimą, w czym na szczęście pomaga fakt, iż gra rozpoczyna się na wiosnę. Każda pora roku trwa aż 30 dni, więc mamy całkiem sporo czasu w uzbieranie potrzebnych nam kwiatów, bukietów i elementów dekoracyjnych.

Wrażenia

Powiem Wam, iż choć spodziewałam się, iż Garden Life będzie fajne, zaskoczona jestem, jak bardzo mi się podobało. Spędziłam w tej grze już wiele godzin i z chęcią spędzę jeszcze trochę. Wiecie, żeby odblokować wszystkie kwiaty (i osiągnięcia!). Wątpię, iż włączę tryb kreatywny, bo i w kampanii można się dobrze bawić, ale i tak. Świetna zabawa!

Nie wiem, czy było cokolwiek, co mnie wkurzało. Niektóre zadania były trudne, ale to dobrze – przynajmniej człowiek wiedział, nad czym musi popracować. Ciężko też narzekać na brak funduszy w grze, które „farmić” można na kilka sposobów. Polecam tworzenie papieru do pakowania oraz bukiety hortensji.

To świetny tytuł na powolne popołudnie. Taki, który Was nie wkurzy, tylko zrelaksuje. Odstresowujący? Na pewno. Całkiem ładny też!

Grę do recenzji udostępnił wydawca, Nacon.

Garden Life: A Cozy Simulator jest już dostępne na konsolach PlayStation i Xbox, a także na PC. Na Nintendo Switch pojawi się już 14 marca.

Idź do oryginalnego materiału