
To miał być rutynowy lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną. I w pewnym sensie był, bo załoga bezpiecznie dotarła do celu. Jednak to, co stało się na ziemi chwilę po starcie rakiety Sojuz to katastrofa.
Główna platforma startowa została uszkodzona i choć Roskosmos uspokaja, niezależni obserwatorzy ostrzegają: to może uziemić rosyjskie misje załogowe na lata. Rosja po raz pierwszy od 64 lat utraciła zdolność do wykonywania załogowych lotów kosmicznych.
Wydaje się, iż w kosmicznym wyścigu Rosja od lat jedzie na oparach dawnej, radzieckiej chwały, ale wciąż pozostaje ważnym graczem w transporcie ludzi na orbitę. Czwartkowy start misji Sojuz MS-28 miał być kolejnym dowodem na niezawodność tej technologii.
Na pokładzie znaleźli się dwaj rosyjscy kosmonauci oraz astronauta NASA. Rakieta wystrzeliła, kapsuła oddzieliła się idealnie, a dokowanie do ISS przebiegło podręcznikowo. Sukces? Na orbicie tak. Ale na kazachskim stepie sytuacja wygląda znacznie gorzej.
Słodko-gorzki start z Bajkonuru
Kiedy opadł pył i dym po potężnym ryku silników rakietowych, technicy na kosmodromie Bajkonur w Kazachstanie ruszyli do standardowej inspekcji platformy startowej. To, co zobaczyli, dalekie było od normy. Wideo przedstawiające zniszczenia zobaczycie niżej.
Russia lost human spaceflight capability for the first time since 1961 after Baikonur launch pad damage, with Soyuz MS-28 missions postponed indefinitely, Roscosmos confirms. pic.twitter.com/9uDhodX5ac
— WarTranslated (@wartranslated) November 28, 2025Roskosmos oficjalnie przyznał w komunikacie, iż wykryto uszkodzenia kilku kluczowych elementów kompleksu startowego. Warto pamiętać, iż wyrzutnia to nie tylko kawałek betonu. To skomplikowana maszyneria, która musi wytrzymać piekielne temperatury, gigantyczne ciśnienie i wibracje, o jakich nam się nie śniło.
Do zdarzenia doszło prawdopodobnie z powodu rozerwania części kompleksu startowego przez silnik spalinowy pierwszego stopnia rakiety Uszkodzeniu uległy najważniejsze systemy – wsparcia rakiety oraz struktura, która umożliwia kosmonautom wejście do kapsuły na szczycie rakiety Sojuz. To newralgiczne elementy.
Rosyjska agencja kosmiczna próbuje robić dobrą minę do złej gry. W oficjalnym oświadczeniu czytamy, iż trwa ocena stanu technicznego, a wszystkie części niezbędne do naprawy są dostępne na miejscu. Jednak w rosyjskim świecie oficjalne komunikaty zawsze rozmijają się z rzeczywistością, co natychmiast wychwycili tamtejsi blogerzy i analitycy sektora kosmicznego.
Choć oficjalnie mówi się, iż prace naprawcze mogą potrwać tydzień, to takie oświadczenie można śmiało skwitować głośnym śmiechem. Obiekt wymaga w tej chwili remontu, który może potrwać choćby dwa lata.
Problem jest poważniejszy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Uszkodzona platforma na Bajkonurze to w tej chwili jedyne miejsce, z którego Rosja realizuje misje załogowe. Nie ma planu B, nie ma zapasowej wyrzutni. Wypadek na kosmodromie Bajkonur wstrzymała rosyjskie misje załogowe po raz pierwszy od 1961 r. To pokazuję skalę katastrofy.
Więcej na Spider’s Web:
Kosmiczna polityka ponad podziałami
W cieniu technicznych problemów na Ziemi, na orbicie trwa rzadki w dzisiejszych czasach spektakl współpracy. Mimo napiętych relacji między Waszyngtonem a Moskwą z powodu bandyckiej agresji Rosji na Ukrainę kosmos pozostaje jedną z ostatnich enklaw, gdzie polityka schodzi na drugi plan.
Na pokładzie Sojuza MS-28, który właśnie zacumował do ISS, znaleźli się Rosjanie Siergiej Kud-Swierczkow i Siergiej Mikajew oraz Amerykanin Chris Williams. Ta trójka spędzi na orbicie najbliższe osiem miesięcy, żyjąc i pracując ramię w ramię w ciasnych modułach stacji.
Tłok na ISS robi się zresztą spory. Nowo przybyli dołączyli do stacjonującej już tam ekipy: astronautów NASA Mike’a Fincke’a, Zeny Cardman i Jonny’ego Kima, japońskiego astronauty Kimiyi Yui oraz rosyjskich kosmonautów Siergieja Ryżykowa, Aleksieja Zubrickiego i Olega Płatonowa.
To międzynarodowe towarzystwo jest dowodem na to, iż nauka wciąż potrafi budować mosty tam, gdzie polityka je pali. Paradoksem jest jednak to, iż przyszłość tej współpracy zależy teraz od spawaczy i inżynierów, którzy w pocie czoła będą musieli łatać dziury w betonie i stali na kazachskim stepie. jeżeli Rosjanie nie naprawią wyrzutni na czas, kolejna wymiana załogi może stanąć pod znakiem zapytania, co byłoby potężnym ciosem wizerunkowym dla i tak już nadwyrężonej reputacji Roskosmosu.












