Sunderfolk to gra, której premiera 23 kwietnia 2025 roku przeszła bez echa, mimo iż odpowiadają za nią byli pracownicy Blizzarda, w tym choćby założyciel „Zamieci”, a w tej chwili Secret Door i Dreamheaven – Mike Morhaime. O jej premierze dowiedziałem się całkowicie przypadkiem od znajomego i, szczerze powiedziawszy, nie żałuję czasu przy niej spędzonego, choć oczywiście są elementy, które można byłoby zrobić lepiej.
Spis Treści
- Fabuła
- Gameplay
- Oprawa audiowizualna
- Podsumowanie
Kłopoty w Sunderlands
Jeśli miałbym wskazać jeden ze słabszych elementów Sunderfolk, byłaby to fabuła i nie zrozumcie mnie źle, nie oznacza to jednoznacznie, iż jest ona słaba, a jedynie, iż wypada gorzej na tle innych elementów gry. Być może wynika to z tego, iż momentami bywa infantylna, ponieważ została niejako skrojona pod każdą grupę wiekową. Dla mnie ostatecznie nie było to większym problemem, jednak dla mojego brata, z którym miałem okazję pograć przez parę godzin, wspomniana infantylność już takowy stanowiła, co ostatecznie doprowadziło do sytuacji, iż tytuł ten zakończyłem sam.
Sama akcja gry została osadzona w krainie Sunderlands, gdzie siły ciemności z okolicznych jaskiń ruszyły na podbój miasta Arden, w którym to znajdowały się pozostałości magicznego kamienia światła, zapewniającego spokojne życie jego mieszkańcom. Naszym głównym celem jest obrona miasta przed czyhającym złem.
Jeśli chodzi natomiast o sposób prowadzenia wątku fabularnego, to tutaj gra prezentuje się bardzo dobrze. Możemy poczuć się jak podczas prawdziwej sesji RPG, gdy mistrz gry opowiada nam, co dzieje się wokół nas. Jako graczowi papierowych erpegów, w Sunderfolk bardzo mi się to podobało. Dlatego też ubolewam nad tym, iż wątek fabularny jest nierówny – przynajmniej takie mam odczucie po własnym doświadczeniu i rozmowie z bratem po rozgrywce. Coś, co mi osobiście nie przeszkadzało, przynajmniej nie w takim stopniu, może wpływać negatywnie na innych.
Planszówka w Nowym Wydaniu – telefon jako Kontroler
Na początku warto wspomnieć, iż twórcy od samego początku powstania gry inspirowali się grami planszowymi – i to widać. Konstrukcja gry opiera się w dużej mierze na walkach rozgrywanych na heksagonalnych planszach, a pomiędzy nimi prowadzimy dialogi i rozwijamy relacje z mieszkańcami Arden.
Wszystko to wykonujemy w dość nietypowy sposób – nie dzięki gamepada, klawiatury czy myszki, ale naszego telefona, na którym pojawiają się elementy interfejsu gry. Muszę przyznać, iż początkowo ciężko było się przyzwyczaić do tego typu rozgrywki. Zdarzało się choćby pominąć część informacji wyświetlanych na ekranie telefonu. Jednak gdy po kilkunastu minutach oswoiłem się z tym rozwiązaniem, rozgrywka stała się jeszcze bardziej immersyjna, a przynajmniej poczucie wspomnianej wcześniej sesji RPG było jeszcze wyraźniejsze.
Głównym problemem, z jakim miałem do czynienia na początku, był fakt, iż aplikacja wymaga ciągle włączonego ekranu, aby poprawnie działała. W efekcie trzeba było albo mieć telefon podłączony do ładowania, albo zwyczajnie ściemnić ekran, aby bateria starczała na dłużej. Jest to jednak coś, co może być znaczącym problemem dla graczy, których telefony mają już mocno zużyte baterie.
Jako bohaterowie Arden będziemy mogli wcielać się w Arkanistę, Barda, Łotra, Berserkera, Piromanta oraz Łowcę. Każda z tych klas jest unikatowa pod względem mechanik – posiadają dedykowane karty, z których tworzymy swego rodzaju decki, a także mają określone zadania na polu bitwy. Warto wspomnieć, iż w drużynie może znajdować się jedynie cztery z wymienionych klas postaci, dlatego już na starcie warto pomyśleć o tym, jak najlepiej ją zbalansować – potem odwrotu już nie będzie.
Ostatnim elementem, o którym chciałbym wspomnieć, jest responsywność działania aplikacji w porównaniu do samej gry. Tutaj nie miałem żadnych problemów, jeżeli chodzi o mój telefon, jedynie przydałoby się przenieść podczas walki hexy na ekran telefonu. Niestety, początkowo sprawiało to problemy ze sterowaniem. Dotykowy ekran nie jest tak dokładny jak standardowa myszka czy choćby analog w gamepadzie. Być może da się to poprawić łatką do aplikacji na telefona lub w samej grze. Zdarzało się bowiem, iż coś „misclickowałem”, a bratu, który ma nieco starszy model telefonu, aplikacja się zlagowała, co skutkowało pominięciem ruchu albo choćby całej tury.
Oprawa audiowizualna
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to jest ona wykonana bardzo dobrze. Oczywiście, jest to specyficzna stylistyka – dość cukierkowa, jeżeli spojrzeć przez pryzmat palety barw. Ten element może przypominać również produkcje „mobilne”, ale Sunderfolk moim zdaniem ma w sobie to coś, co przykuwa uwagę. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim czytelność podczas samej rozgrywki – oczywiście, jeżeli już przyzwyczaimy się do nietypowego kontrolera, jakim jest telefon.
Jeśli chodzi natomiast o audio, to tutaj jestem pozytywnie zaskoczony. Po pierwsze, gra jest w pełni zlokalizowana. Po drugie, widać tutaj rękę pana Ryszarda Chojnowskiego, znanego w internecie jako Rysław. Od razu pierwsze skojarzenie, jakie miałem po uruchomieniu gry, to WarCraft III właśnie za sprawą oprawy audiowizualnej. Jakby nie patrzeć, za grę odpowiadają twórcy wojennego rzemiosła, jak również za lokalizację wspomniany wcześniej Rysław.
Słowem podsumowania, czy warto sięgać po Sunderolk?
Tutaj odpowiedź będzie niejednoznaczna, ponieważ wszystko zależy od tego, jakie stawiacie oczekiwania względem tej gry. jeżeli liczycie na przyjemną rozgrywkę w towarzystwie znajomych w klimacie RPG, a jednocześnie nie macie czasu w 5-godzinne sesje, to moim zdaniem warto dać tej grze szansę. Jednak mimo wszystko poczekałbym na jakąś promocję, ponieważ przy obecnej cenie ciężko mi ten tytuł polecić – choć sam dobrze się przy nim bawiłem i nie przeszkadzała mi wspomniana infantylność.
Z drugiej strony, jeżeli wasz próg tolerancji na infantylność jest nisko osadzony, możecie się od tej gry zwyczajnie odbić, choćby jeżeli pozostałe elementy rozgrywki przypadną Wam do gustu. Dlatego też trudno postawić tutaj jednoznaczną „ocenę sytuacji”. Zawsze możecie dodać ten tytuł do listy życzeń i próbować wyłapać go w niższej cenie, aby spróbować i samemu ocenić, czy ostatecznie przypadnie Wam do gustu – do czego serdecznie zachęcam.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Dreamhaven.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.