The Elder Scrolls Online: Murkmire – recenzja (PS5). W błotku z jaszczurkami

2 tygodni temu

Jeżeli jest jedna rasa, za którą nie przepadam w świecie The Elder Scrolls, to są nią bez dwóch zdań Argonianie. Motyw humanoidalnych jaszczurek jakoś nigdy mnie nie pociągał, toteż moją wyprawę do – tytułowego dla tego dodatku do The Elder Scrolls Online – Murkmire traktowałem raczej jako przykrą konieczność i coś do odhaczenia. W końcu cóż interesującego można znaleźć na bagnach, gdzie wioski zbudowane są w zasadzie z kijków i patyków? Okazuje się, iż całkiem sporo!

Jaszczurka Jones

Wprawdzie Murkmire nie odczarowało w moich oczach Argonian, ale pozwoliło mi nieco bardziej poznać ich kulturę i zwyczaje. Okazja ku temu pojawiła się w zasadzie przypadkiem, kiedy to jedna z archeolożek stowarzyszenia Cyrodillic Collections poprosiła mnie o pomoc w odnalezieniu pewnego artefaktu. To właśnie wokół niego zbudowano całkiem interesujący i zaskakująco awanturniczy wątek, który swoim klimatem przypomina niekiedy eskapady Indiany Jonesa. Ruiny starożytnych świątyń z masą pułapek, zdrady i drepczący nam po piętach złoczyńcy, pradawne artefakty o niesamowitej i nieprzewidywalnej mocy, a choćby ucieczki z walących się lochów – wszystkie te rzeczy zawarto w Murkmire.

Murkmire, choć w dużej mierze płaskie, potrafi zachwycić.

Brak tu wprawdzie znaczących nowości, a i bohaterowie raczej w sobie nie rozkochują, ale przygoda ta ma pewną iskrę, która sprawia, iż czas spędzony na archeologicznych grabieżach mija naprawdę szybko. Spora w tym zasługa ślicznych lokacji. Nie mówię tutaj choćby o samych świątyniach, w których pełno jest kapitalnych widoków, ale także – ku mojemu zaskoczeniu – o rozległej mapie Murkmire. Bagna wykonane tu zostały niespodziewanie ślicznie i to pomimo tego, iż architektura jest mocno plemienna i w zasadzie prymitywna. Zamiast wielkich miast i pałaców mamy drobne osady i szałasy, pomiędzy którymi poruszamy się przy pomocy drewnianych kładek. Ma to swój urok, a przy okazji prezentuje się kapitalnie i z pewnością odświeżająco.

Kraina gadów

Pośród ścieżek znajdziemy oczywiście garść zadań pobocznych, które jeszcze mocniej pogłębiają wiedzę gracza o wierzeniach Argonian oraz ich kulturze, czego świetnym przykładem jest wątek znikających jaj podczas jednej z uroczystości. Ponadto dorzucono dwa zestawy nowych i całkiem niezłych powtarzalnych misji powiązanych tematycznie z „zawodem” archeologa-zawadiaki, a i nowej areny oraz dwóch world bossów również należy się spodziewać. Żal jedynie, iż Murkmire nie oferuje nowych kooperacyjnych lochów. Na otarcie łez klasycznie dostajemy natomiast nową chatynkę i kilka zestawów pancerzy do skompletowania.


W błotku z jaszczurkami

Wprawdzie Murkmire nie będzie jednym z moich ulubionych dodatków do TESO, ale ma ono w sobie autentyczny czar. choćby jeżeli, tak jak ja, nie przepadacie za jaszczurczymi humanoidami, warto je sprawdzić, bo istnieje szansa, iż spojrzycie na Argonian nieco przychylniejszym okiem. Piękny świat i przyjemnie zaprojektowane, a ponadto długie zadania stanowią niezłą odskocznię od ratowania wszechświata. Zresztą ostatnią do tej pory, bo Murkmire stanowi ostatnie rozszerzenie, będące poboczną, niezależną opowieścią, niepowiązaną z głównym wątkiem. Szkoda, bo już Thieves Guild chociażby udowodniło, iż w Tamriel nie wszystko musi kręcić się wokół Daedr i bogów, a Murkmire tylko tę tezę potwierdza.

Przeczytaj również: The Elder Scrolls Online: Wolfhunter – recenzja (PS5). Wilk w owczej skórze

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału