Jeżeli zapytam Cię jakie jest najbardziej nieprofesjonalne zachowanie jakie znasz, to być może wskażesz na tzw. “fałszywą dostawę”? Jest to zachowanie, w którym osoba twierdzi, iż praca/zadanie/projekt jest zakończony, a jednocześnie ma pełną świadomość, iż tak naprawdę nie jest.
Niech pierwszy rzuci kamień…
A teraz pierwszy rzuć kamieniem, o ile nigdy nie dostarczyłeś swojej pracy fałszywie! Możesz celować we mnie! Przyznaję, iż zrobiłem to nie raz i nie dwa. Ba! Powiem Ci więcej. W pewnym momencie doszedłem choćby do wniosku, którego dziś się wstydzę. Lepiej zrobić coś gwałtownie (=kiepskiej jakości) niż solidnie. Docenią Cię wtedy dwa razy – raz, iż gwałtownie zrobiłeś, a dwa, iż gwałtownie poprawiłeś. Takie czasy. Po co się starać?
Mam jednak dziwne wrażenie, iż żaden kamień we mnie nie trafi. Poczynając od siebie, przez kolegów po fachu, po managerów i dyrektorów, których poznałem, a skończywszy na globalnych korporacjach, z których produktów korzystam, spotkałem się z jednym i tym samym zjawiskiem. Wszyscy kłamią! Wszyscy dostarczają fałszywie i wszyscy dziwią się i są wściekli, kiedy taką fałszywą dostawę dostarcza się im. Mentalność Kalego.
Karma
Programista jest wściekły, kiedy dostaje lichą dokumentację tego, co ma zrobić, ale następnego dnia raportuje szefowi, iż jego funkcjonalność: “w sumie to…jest już gotowa”, kiedy tak naprawdę jest w lesie. Manager odkrywając niedziałające prawidłowo funkcje jest wkurzony na programistę, ale i tak prezentuje aplikację klientowi, licząc na cud: “a może tym razem się nie wywali”. Klient oczywiście trochę pomarudzi i zaakceptuje. Jego w końcu też gonią termin, a premię za “dostarczenie” w terminie trzeba (sobie) wypłacić. Koniec końców to ja piszę ten tekst i boję się, czy za chwilę mój komputer nie eksploduje, tak jak było to nie raz. Karma wróciła.
Niestety, to nie jest problem tylko software’u. Z tego samego powodu jeździmy samochodami, które sypią się zaraz po zakończeniu gwarancji. A sprzęt elektroniczny odmawia posłuszeństwa szybciej niż się spodziewaliśmy. Tymczasem dobrej jakości alternatywy znajdują się poza zasięgiem szarego Kowalskiego (i jego portfela). Panie Kowalski, Pan żeś jest sam sobie winien!
Jak to zmienić?
Nie wiem. Ale jedyne co mi przychodzi do głowy to zacząć od siebie. Mam wrażenie, iż kiepska jakość bierze się z tego, że…NIE MAMY JAJ. Dużo łatwiej jest dostarczyć, z myślą: “jakoś to będzie” niż powiedzieć: “będziemy mieli tydzień/miesiąc/rok opóźnienia” swojemu przełożonemu. Zwłaszcza, iż w odpowiedzi często usłyszymy błagania żebyśmy stanęli na głowie, bo ten z kolei, boi się powiedzieć o opóźnieniu prezesowi, a prezes klientowi. Życie jest jednak brutalne. Tylko Ci z jajami wygrywają.
Kiedy swoją premierę miała mieć gra Wiedźmin 3 to zdecydowano o tym, żeby przełożyć ją o kolejne trzy miesiące. Domyślam się, iż decyzja firmy CD Projekt nie była łatwa. Dostarczyć w terminie, ale fałszywie, czy opóźnić premierę i zachwiać wyceną spółki na giełdzie. Firma wybrała jakość, a nagroda przyszła bardzo szybko, bo koszt gry zwrócił się w pierwszym dniu sprzedaży.
Odnieśli sukces, dlatego iż ktoś miał odwagę powiedzieć: “STOP! Wiem, iż wszyscy kłamią, ale ktoś musi to przerwać. My zadbamy o jakość.” Życzę Ci (i sobie), żebyś następnym razem to Ty był tym kimś kto powie: “STOP!” zamiast niepewnego: “w sumie to…działa”. Wtedy na pewno projekt zakończy się sukcesem*, a Ty będziesz mógł spojrzeć w lustro. 🙂