Godzina z Ghost of Yotei

1 dzień temu

Wracamy do Kraju Kwitnącej Wiśni, aby dokonać zemsty na zabójcach rodziny naszej protagonistki. Zaraz… już to gdzieś, kiedyś widziałem…

No i mamy Ghost of Yotei. Gra w końcu wylądowała na PS5. Jest dzień premiery to i na gwałtownie podzielę się wrażeniami na gorąco – jak zwykle w tych krótkich artykułach z cyklu „Godzina z…”. Minęło już pięć lat od Ghost of Tsushima*. Grałem w przygody Jina Sakai na PlayStation 4, a potem dokupiłem „upgrade” do wersji na PS5. No i teraz dostaliśmy „sequel” w postaci Yotei.

Nie będę tu pisał ile przelano w Internecie łez, iż bohaterem kontynuacji nie jest pan Sakai, samuraj pełną gębą, tylko jakaś dziewuszka. To nie jest ważne, bo Atsu jest sroga i pała rządzą zemsty! Przepraszam, ale musiałem to napisać ;). Tak, PAŁA RZĄDZĄ ZEMSTY. To kolejna gra w japońskich klimatach, gdzie główną osią fabularną jest zemsta. Jin Sakai mścił się na paskudnych Mongołach, a Naoe z AC: Shadows? No tak… Zemsta, zemsta i zemsta!

Walcz brzydalu…

No, ale nic to! Grunt, iż po pierwszej godzinie zabawy (no dobrze, pograłem nieco dłużej) jest całkiem nieźle. Fabularnie jest to wszystko do przełknięcia, a poza tym widać, iż Sucker Punch sporo się nauczył od czasu GoT. Co mam na myśli? Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, iż Ghost of Yotei subtelnie operuje bardziej wyrafinowanym językiem ekspresji. Co mam na myśli? GoY jest jest bardziej filmowy, epicki. Ma więcej fajerwerków i jakby to ująć… o już wiem! Ma więcej „efektu WOW”. Walka jest bardziej dynamiczna niż w przygodach Jina Sakai – szybsza i bardziej widowiskowa.

Zmieniono też nieco mechanikę rozgrywki. Ot choćby w walce zrezygnowano z postaw** szermierczych znanych z Tsushimy. A naszą biedną Atsu teraz przeciwnik może… rozbroić. Wprowadzono też broń palną – co nie dziwi akcja Yotei dzieje się znacznie później, bo w roku 1603. Datę tę zresztą wybrano nie bez kozery. To właśnie rok 1603 rozpoczął okres (erę) Edo. Mamy więc narodziny Szogunatu Tokugawów zapoczątkowany przez słynnego Ieyasu Tokugawę. Tak więc Ghost of Yotei to „samurajski klimat” pełną gębą.

Widoczki…

Pod względem wizualnym jest naprawdę nieźle. Prezentowane w grze landszafty są przepiękne i klimatyczne. Krajobrazy chwytają za serce, a feeria kolorów cieszy oko. Wszystko to zachęca do eksploracji. Nieco gorzej jest z modelami postaci, szczególnie NPCów, ale nie jest źle. W trybie z włączonym RT i w 60 klatkach na sekundę, dostępnym tylko na PlayStation 5 pro wszystko prezentuje się wyśmienicie. Jak na grę z roku 2025 przystało.

Warto wspomnieć, iż grę wydano w pełnej, polskiej wersji językowej, ale rzecz jasna dla większego klimatu polecam grać z japońskim dubbingiem. No, ale każdy gra jak lubi!

Podsumowując. Jak na razie bawię się wyśmienicie. Ghost of Yotei to solidna kontynuacja. Zaryzykuję choćby stwierdzenie, iż to po prostu Ghost of Tsushima po zrzuceniu krępującego gorsetu poprzedniej generacji konsol plus szczypta nowych mechanik. W tym także „utylizacji” funkcji padów DualSense.

Rybka lubi pływać…

To tyle na dziś! Wracam raczyć się sushi i kroić roninów na plasterki! A grę kupicie sobie w zaprzyjaźnionym z GRAstroskopią sklepie NORBiT.pl.

*Zapraszamy do podcastu w którym gadamy o Ghost of Tsushima.

** Mówiąc bardzo ogólnie – rolę „postaw szermierszych” z GoT zastąpiły w Yotei różne rodzaje broni.

Idź do oryginalnego materiału