Gramy w Cronos: The New Dawn

1 dzień temu

Za oknem jesienna szaruga i to najlepszy moment aby zagłębić się w uniwersum Cronosa. Tylko zabierzcie kartki na mięso, bo wracamy w lata 80!

Dobrych horrorów nigdy za wiele, a takich w klimatach bliskich naszemu serduszku to już w ogóle! Nie żeby ktoś tęsknił za PRL, ale fajnie jest zobaczyć swojskie krajobrazy przywołujące dzieciństwo. Nostalgia pełną gębą. Taka właśnie jest nowa gra od Bloober Team.

No właśnie Bloobery… Mam ambiwalentne odczucia związane z ich grami. Bardzo podobało mi się The Medium oraz – moim zdaniem – bardzo niedoceniony Blair Witch. Paradoksalnie, seria Layers of Fear zupełnie nie przypadłą mi do gusty. A co z ich ostatnim dziełem, czyli Silent Hill*? Grało mi się świetnie więc od Cronosa oczekiwałem sporo. Nie zawiodłem się.

Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu gry to wspomniany już, wszechogarniający klimat Polski Ludowej. W końcu gra dzieje się w latach 80 ubiegłego wieku w Nowej Hucie… pardon! W dzielnicy Nowy Świt, mocno inspirowanej właśnie Nową Hutą. Fabuła? Na początku nie wiemy absolutnie NIC – wcielamy się w Podróżniczkę, a nasz świat opanowała tajemnicza zaraza. Mozolnie odkrywamy – całkiem interesujące – wątki fabularne. Nie będę za bardzo wdawał się w szczegóły. Dość powiedzieć, iż generalnie, opowiedziana w grze historia jest całkiem przyjemna.

Wróćmy jednak do klimatu. Już od pierwszych chwil, kiedy biegałem po postapokaliptycznej „Nowej Hucie” nuciłem sobie pod nosem piosenkę „Jaruzelu, Jaruzelu! Wyp***alaj z PRLu!”. W pewnym momencie przypomniał mi się też kawał o towarzyszu Albinie Siwaku. Ot taki jak ten:

Z działu socjalnego KC PZPR jest telefon do Siwaka, iż w nagrodę dostał
sanatorium w BADEN-BADEN.Siwak wściekły: proszę mi dwa razy nie powtarzać.

Czasem miałem też wrażenie, iż oprócz potworów – swoją drogą Bloobersi mocno się postarali i bestyje wyglądają fenomenalnie – za chwilę zza rogu wyskoczy na mnie oddział zmutowanego ZOMO i mnie po prostu spałują!

Cronos: The New Dawn to trzecioosobowy survival-horror. Na pierwszy rzut oka przypomina takie tytuły jak Dead Space i The Callisto Protocol. Jednakże Cronos jest grą bardziej kameralną. W dodatku musimy dość mocno interesować się naszymi zasobami, a konkretnie amunicją, której w grze jest na lekarstwo. Tu nie ma miejsca na błędy i marnowanie kul! Oczywiście jest też walka wręcz, ale sugeruję, aby nie polegać na sile mięśni Podróżniczki. Ja postanowiłem zaszarżować na pierwszego potwora, jakiego spotkałem w grze i poniosłem sromotną klęskę. Broń palna (kilka do wyboru) to w grze twój najlepszy przyjaciel.

Pod względem wizualnym Cronos: The New Dawn prezentuje się wyśmienicie. Ja grałem na PlayStation 5 pro i gra działała bardzo zacnie.

Niestety muszę też trochę pomarudzić na brak polskiego dubbingu. Niestety gra ma tylko polskie napisy. Wielka szkoda.

Podsumowując. Mamy całkiem udany survival-horror w retrofuturystycznym klimacie PRLu. Grę raczej trudną, wymagającą strategicznego myślenia, ale dającą sporo przyjemności.

No dobra ja już kończę, bo dotarłem do szpitala. A tam zrobiło się już naprawdę srogo i dość trudno. Na szczęście ukręciłem sobie kogla-mogla z dwóch jajek i cukru. Podjem sobie ten przysmak z dzieciństwa – ukoi moje nerwy podczas rozgrywki.

* I tak moja ulubioną grą od Blooberów jest Music Master: Chopin! ;)

Idź do oryginalnego materiału