Niedawno iFixit obniżyło ocenę naprawialności pierwszego Switcha, tak by dostosować ją do dzisiejszych standardów. Teraz podzieliło się natomiast oceną naprawialności jego następcy, Nintendo Switch 2. No cóż, jest gorzej niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Mnóstwo kleju, lutowanych elementów i brak części zamiennych
Obecnie naprawialność oryginalnego Nintendo Switch jest oceniana przez iFixit na 4 w dziesięciopunktowej skali. Nintendo Switch 2 otrzymało jednak od tego serwisu zaledwie 3 punkty. Dlaczego tak mało? Powód jest prosty – Nintendo po raz kolejny postawiło na tani klej zamiast śrubek czy zatrzasków, co znacznie utrudnia rozłożenie konsoli i wymianę części. Na tym jednak nie koniec.
Niestety choćby te komponenty, które da się od konsoli odłączyć (bo bazują na osobnych płytkach PCB), nie mają oficjalnych zamienników – nie znajdziemy ich w ofercie producenta. Można wątpić, by to się miało zmienić, bo ośmioletni już Switch pierwszej generacji również ich nie otrzymał.
Temat naprawialności boli szczególnie mocno w przypadku nowych Joy-Conów Nintendo Switch 2. Choć są one ponoć bardziej odporne na zużycie i tak zwany „drift”, ich rozebranie to teraz prawdziwa udręka. Raczej mało kto zdecyduje się w przypadku awarii na ich naprawdę. Gracze będą zamiast tego wymieniać je na nowe.
Co iFixit pochwaliło w Nintendo Switch 2?
Chociażby łatwy dostęp do wentylatora. Po otwarciu obudowy można go bez problemu wymienić. Da się też podmienić gniazda USB i czytnik kartridży – ale tylko pod warunkiem, iż ktoś dobrze posługuje się lutownicą. Niestety, bateria jest tak mocno przyklejona do obudowy, iż próba jej wyjęcia może skończyć się uszkodzeniem całej konsoli.

Wygląda więc na to, iż Nintendo woli, by użytkownik w razie awarii… po prostu odesłał sprzęt do serwisu albo kupił nową konsolę. Szkoda, zwłaszcza iż przykład Steam Decka pokazuje, iż da się zrobić konsolę łatwą w naprawie i jednocześnie przystępną cenowo.
Źródło: iFixit, fot. tyt. iFixit