Do naszej redakcji trafiły akcesoria gamingowe firmy Turtle Beach w postaci zestawu słuchawkowego Stealth 700 i pada Rematch. Czy sprzęty dają radę?
Turtle Beach to firma od dwóch dekad specjalizująca się w tworzeniu sprzętów dedykowanych graczom. Wraz z ewolucją technologii, nowe modele urządzeń muszą oferować coraz więcej funkcjonalności, aby zachęcić konsumentów. Czy można jednak przesadzić i sprawić, iż możliwości będzie aż za dużo? Idealne do odpowiedzi na to pytanie okazują się słuchawki Stealth 700 Gen. 3 oraz kontroler Rematch, które trafiły niedawno do naszej redakcji.
Zestaw słuchawkowy Turtle Beach Stealth 700 Gen. 3
Zawartość pudełka


Firma postarała się, by słuchawki już na etapie odpakowania prezentowały się jako produkt premium. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się bowiem ładnie zapakowany headset wraz z dwoma odbiornikami oraz przewodem do ładowania USB-A do USB-C. Zestaw jest kompletny, a co ważniejsze, gotowy do grania.
Jakość wykonania i komfort użytku

Również w tym aspekcie Stealth 700 3. generacji nie pozostawiają wiele do życzenia. Urządzenie wykonane jest z grubego i twardego plastiku, który jest idealnie spasowany. Nic tu nie trzeszczy ani nie skrzypi. Nie mamy tu też zbędnych przeszkadzajek w postaci świateł RGB, które w recenzowanych przeze mnie Corsair Void Wireless v2 bardziej przeszkadzały, niż pomagały. Brak niepotrzebnych świateł przyczynia się też do kapitalnego wyniku 80-ciu godzin na jednym ładowaniu.
Nie da się przeskoczyć faktu, iż testowane słuchawki są całkiem ogromne. Rozmiar muszel na niektórych głowach może wyglądać wręcz absurdalnie. Jest to jednak zasługa wielkich przetworników 60 mm typu Eclipse, które samym wyglądem robią wrażenie. Wykorzystanie tak dużych wewnętrznych głośników sprawia też, iż muszle są duże i piekielnie wygodne. Temu aspektowi sprzyja również obecność pianek z pamięcią kształtu. Długie sesje grania są tu czystą przyjemnością.
Funkcjonalność i łatwość obsługi


W łatwości obsługi kryje się największa wada headsetu Stealth 700. Po odpakowaniu słuchawek mocno zaskoczyła mnie ilość pokręteł i przycisków na samych muszlach. Na lewej słuchawce znajdziemy bowiem dwa pokrętła, przycisk zmiany trybu łączności, port USB-C do ładowania oraz włącznik. Na prawej muszli natomiast przycisk Bluetooth, kolejne pokrętło oraz przycisk do przełączania między dwoma odbiornikami 2,4 GHz. Sami chyba przyznacie, iż tyle przycisków i pokręteł może przytłoczyć.
No dobrze, ale co owe pokrętła robią? Dolne na lewej słuchawce jest odpowiedzialne za głośność odtwarzania ze źródeł 2,4 GHz. Pozycja ta jest niestety niefortunna – zdarzało mi się przypadkiem podkręcić dźwięk na pełny regulator przypadkowym otarciem słuchawek o bark. Górne pokrętło lewej muszli służy do regulacji głośności odsłuchu własnego głosu w mikrofonie. Na prawej słuchawce mamy natomiast regulację głośności dźwięku ze źródła Bluetooth.
Tutaj kryje się sekret wyróżniający Stealth 700 nad innymi headsetami. Dzięki jednoczesnemu odbieraniu dźwięku z odbiorników 2,4 GHz oraz źródeł Bluetooth możemy bowiem słuchać dwóch różnych strumieni audio w tym samym czasie. Innymi słowy, zestaw słuchawkowy podpięty pod PS5 może jednocześnie odtwarzać dźwięk z konsoli oraz z laptopa lub telefonu. Sprawia to, iż granie przy oglądaniu filmów czy słuchaniu muzyki jest bajecznie proste. Brak obsługi Discorda na Nintendo Switch przestaje natomiast być problemem, gdyż możemy go zwyczajnie odpalić na telefonie.
Jakość dźwięku
Jakość odtwarzanego dźwięku często nie jest priorytetem jeżeli chodzi o słuchawki gamingowe. Trzeba tu brać bowiem pod uwagę fakt, iż profil audialny idealny do gier niezbyt pokrywa się z takim do słuchania muzyki. W Stealth 700 Gen. 3 usłyszymy wyraźnie podbite basy, naprawdę świetny dźwięk kierunkowy i całkiem klarowne średnie i wysokie tony. Nie są to jednak niestety słuchawki, które poleciłbym audiofilom – przy muzyce, taki profil dźwięku zaburza odbiór i ukrywa wiele niuansów. Nie zmienia to jednak faktu, iż testowane słuchawki brzmią naprawdę dobrze. Zwłaszcza o ile będziemy ich używać głównie do grania, a tak przecież pozycjonuje je skupiony na graczach producent.
Werdykt

Turtle Beach Stealth 700 3. generacji to naprawdę solidny zestaw słuchawkowy, który sprawdzi się u choćby najbardziej wymagających graczy. Dość wysoka cena, ciężkość konstrukcji, nadmiar funkcji i kiepska aplikacja do dostosowania słuchawek pod siebie sprawiają jednak, iż nie jest to produkt idealny. Mimo to polecam – zwłaszcza osobom, które lubią grać przy włączonym w tle podcaście czy filmie na innym urządzeniu.
Kontroler Turtle Beach Rematch Wireless

Druga propozycja o Turtle Beach w naszej redakcji to coś znacznie mniej skomplikowanego. W pudełku z padem Rematch dedykowanym konsoli Nintendo Switch znajdziemy kontroler oraz przewód USB-A na USB-C o długości 1 m.
Nie znajdziemy tu premium fajerwerków, a sam pad nie potrzebuje do działania osobnego odbiornika. Uwagę zwraca natomiast całkiem odważny design samego urządzenia, ale o tym później.
Jakość wykonania i komfort gry


Rematch jest wykonany naprawdę solidnie. Nie jest to nic dziwnego – firma szczyci się, iż pad został oficjalnie licencjonowany przez Nintendo. Plastik na froncie jest matowy i przyjemny w dotyku, a uchwyty na tyle są lekko chropowate, co wspomaga pewny chwyt podczas grania. Elementem wyróżniającym ten kontroler jest świecący w ciemności nadruk Mario na przednim plastiku. Nie wiem, czy z jego powodu warto dopłacać do pada, ale fani hydraulika-grzybiarza z pewnością będą zauroczeni.
Fajnym dodatkiem są tu przyciski na tyle kontrolera, które obsługujemy opuszkami palców trzymających Rematcha. Ich umiejscowienie dla mnie osobiście jest idealne, jednak spotkałem się z sytuacją, iż w innych rękach zdarzały się przypadkowe kliknięcia. Nintendo Switch nie obsługuje niestety dodatkowych opcji inputu, więc jesteśmy skazani na przypisanie tylnych łopatek na już istniejące przyciski pada.


A jak już o przyciskach mowa, to wspomnę, iż klawisze ABXY na tym kontrolerze są możliwie najgłośniejszymi przełącznikami, jakie słyszałem w jakimkolwiek padzie. Jest to całkiem satysfakcjonujące, ale zapomnijcie o graniu w nocy bez budzenia śpiącej obok osoby. Dość ciężko było mi się przyzwyczaić też do umiejscowienia klawiszy funkcyjnych. Dalej zdarza mi się zrobić omyłkowo zrzut ekranu, kiedy próbuję otworzyć mapę w grze.
Gałki analogowe chodzą natomiast bardzo mięciutko i przyjemnie. Póki co nie miałem problemów z driftem, jednak smuci trochę brak mechanizmu z efektem Halla w tak drogim padzie. Brakuje tu również wibracji, co jest w moim odczuciu największą realną wadą Rematcha. Na szczęście twórcy wbudowali w kontroler sensory do sterowania ruchowego.
Kompatybilność

W obliczu niedawnej premiery Nintendo Switch 2 warto wspomnieć również o kompatybilności Rematcha. Mamy tu bowiem do czynienia z padem projektowanym głównie dla pierwszego Switcha. Oznacza to brak nowego przycisku C, a także niemożność wybudzenia konsoli z trybu czuwania. Nie jest to wielka wada, jednak może warto uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż producenci akcesoriów zaczną wypuszczać kontrolery dostosowane do nowego sprzętu Japończyków.
Werdykt

Kontroler Turtle Beach Rematch to naprawdę porządna propozycja dla osób szukających pada, który zwraca na siebie uwagę designem. Wszystkie fundamenty dobrego kontrolera są tu spełnione: satysfakcjonujące kliki, 40 godzin gry na baterii i dodatkowe przyciski na tyle. Brakuje tu niestety silniczka wibracji, co w parze z dość wysoką ceną może zniechęcić wielu graczy. Myślę jednak, iż każdy, kto po Rematcha sięgnie, będzie ze swojego zakupu zadowolony.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Turtle Beach.